Pokochać niewierzących

29 października 2012 10:02Komentowanie nie jest możliweViews: 126

Marcin Stradowski ▼

Arcybiskup Stanisław Gądecki uważa, że prawdziwym ubóstwem tego świata jest ubóstwo tych, którzy nie wierzą w Boga.

Wydaje się, że ubóstwo materialne jest bardzo ciężkim i przykrym doświadczeniem. Ale gdybyśmy zabrali wierzącemu człowiekowi Boga, jakby się wtedy czuł? Wiara jest skarbem, ale nie wszyscy mają tę łaskę. Wielu próbowało uwierzyć, ale bezskutecznie. Często rzucamy różne epitety pod adresem ateistów, a w rzeczywistości nie ma sensu skupiać się na tym, dlaczego nie wierzą. Naszym obowiązkiem jest po prostu ich pokochać.

Czasami wiarę traci się z powodu grzechów, niewierności, które ostatecznie pozbawiają nas łaski. Są ludzie, którym nie możemy zarzucić wielkich grzechów, a jednak nie wierzą. Niech to pozostanie Bożą tajemnicą – On zna czas i godzinę każdego z nas; wtedy spotkamy się z Nim twarzą w Twarz i każdy z nas w pełni uwierzy. Często niewierzący mają przyjazny stosunek do wiary, więc nie należy szukać powodu do budowania murów pomiędzy wierzącymi i niewierzącymi.

„My wszyscy – wierzący i niewierzący – powinniśmy cieszyć się z tego, co wydarzyło się w Madrycie w tych dniach, gdy wydawało się, że Bóg istnieje, a katolicyzm wydawał się być religią jedyną i prawdziwą” – te słowa napisał peruwiański pisarz Mario Vargas Llosa, po 26. Światowych Dniach Młodzieży w Madrycie. Tekst laureata literackiej Nagrody Nobla ukazał się w „L’Osservatore Romano”. Pisarz, choć jest agnostykiem, wyraził swój podziw dla spotkania młodych katolików z całego świata. Młodzi potwierdzili swą przynależność do Kościoła katolickiego i swoje „uzależnienie od papieża”. Było to „największe zgromadzenie katolików w dziejach Hiszpanii”.

Llosa poszukiwał odpowiedzi na pytanie, dlaczego młodzi przyjechali do Madrytu: czy aby się rozerwać… a może katolicyzm wcale nie jest zacofany? Pisarz wyznał, że „Kościół Chrystusowy zachowuje swe siły i swą żywotność, a łódź Piotrowa pokonuje wśród niebezpieczeństw burze, które chciałyby ją zatopić”.

Choć statystyki mówią o słabnięciu katolicyzmu na świecie, widać zaczyny żywotności i energii „tego, co pozostało” z Kościoła, a co „pokazały miliony osób, zwłaszcza za pontyfikatów Jana Pawła II i Benedykta XVI”.

Pisarz porównał dwóch ostatnich papieży. „Pierwszy był charyzmatycznym przywódcą, agitatorem tłumów, niezwykłym mówcą, papieżem, w którym emocja, namiętność i uczucia przeważały nad czystym rozumem” – uważa Vargas Llosa. Benedykt XVI – jego zdaniem – jest „człowiekiem idei, intelektualistą, którego naturalnym środowiskiem są: biblioteka, aula uniwersytecka i sala wykładowa, a jego onieśmielenie w obliczu tłumów ukazuje się nieuchronnie w chwili, gdy zwraca się do mas, jak gdyby usprawiedliwiając się, prawie wstydząc się”. Pisarz podkreśla, że owa delikatność jest zwodnicza, „chodzi bowiem prawdopodobnie o najbardziej wykształconego i najmądrzejszego papieża, jakiego Kościół ma od dawna, jednego z niewielu, którego encykliki lub książki są czytane także przez agnostyków, takich jak ja, bez ziewania z nudów”. Vargas Llosa konkluduje: dziś katolicyzm jest bardziej zjednoczony, aktywny i bardziej walczący niż przed laty, gdy wydawało się, że odejdzie na margines i podzieli się wewnętrznie. Noblista zwrócił uwagę, że religii nie zastąpiła ani nauka, ani kultura.

„Większość ludzi znajduje bowiem odpowiedzi na problemy życiowe tylko za pośrednictwem transcendencji, której ani filozofia, ani literatura, ani nauka nie potrafią rozsądnie uzasadnić. W tym kontekście my wszyscy, wierzący i niewierzący, winniśmy się cieszyć z tego, co wydarzyło się w Madrycie w tych dniach, w których zdawało się, że Bóg istnieje, a katolicyzm zdawał się być religią jedyną i prawdziwą, wszyscy zaś jak grzeczne dzieci szliśmy, trzymając papieża za rękę, do Królestwa Niebieskiego” – zakończył Mario Vargas Llosa.

Piękne świadectwo agnostyka utwierdza nas w przekonaniu, że nie wolno wrogo nastawiać się do ludzi niewierzących, bo oni zachwycą się wiarą, gdy zobaczą owoce. Nie można ich przekreślać, bardzo często to oni mają więcej taktu i kultury oraz właściwie rozumianej tolerancji. W świecie żyją różni ludzie i nie należy się temu dziwić. Trzeba ich akceptować i idąc dalej – czyli realizując nakaz Jezusa – kochać. To Miłością trzeba nawracać, bo ona jest siłą najbardziej przekonywającą, bo sam Bóg jest Miłością. Miłość ze swej istoty jest jednocząca.

————–
Marcin Stradowski – ur. w 1972 r.; jest mężem Kasi i ojcem dwóch synów: Piotrka i Michała. Mieszka w Warszawie. Jest świeckim dominikaninem (tercjarzem – OPs). Za patrona obrał św. Jacka – pierwszego polskiego dominikanina – oraz bł. Jana z Vercelli.

Tekst pochodzi z książki Marcina Stradowskiego “Rozważania na każdy dzień. Cz. VIII: Okres zwykły, wrzesień – październik”. Do zamówienia w pakiecie ebooków Libenter.pl.

Poleć innym!

  • Facebook
  • Twitter
  • Delicious
  • LinkedIn
  • StumbleUpon
  • Add to favorites
  • Email
  • RSS

Dyskusja

Tagi:
Email
Print
WP Socializer Aakash Web