Dynie u katolików, czyli pomiędzy tropieniem wszędzie diabła a lekceważeniem go

4 listopada 2013 13:26Komentowanie nie jest możliweViews: 428

Jaromir Kwiatkowski ●

Obca tradycji chrześcijańskiej obrzędowość, korzystając z hucznej promocji, wdziera się w nasze życie drzwiami i oknami. Z pozoru niewinna, może być groźna. Weźmy niedawny Halloween, konkurenta Uroczystości Wszystkich Świętych i Dnia Zadusznego. Jak zachować się wobec inwazji dyń, biegających z cukierkami przebierańców i „cmentarnych” psikusów? Przejąć się nimi, czy zlekceważyć?

Przed Halloween przestrzegał w Dzienniku Parafialnym kilka dni temu ks. Mariusz Mik, proboszcz z Boguchwały k. Rzeszowa. Przypomniał, że Anton Szandor La Vey, autor „Biblii Szatana”, uważał Halloween za jedno z dwóch najważniejszych świąt satanistów. Jedna z podstawowych sprzeczności pomiędzy chrześcijaństwem a satanizmem jest, zdaniem ks. Mika, taka, że w chrześcijaństwie chodzi o kult życia, a w satanizmie – o kult śmierci.

Szatan czai się wszędzie?

Niektórym naszym braciom w wierze te dwie rzeczywistości się trochę mieszają. Pewne małżeństwo – ludzie wierzący, chodzący do kościoła, przyjmujący księdza po kolędzie itd. – przed 1 listopada wystawiło do okien wielkie dynie – symbol Halloween, myśląc zapewne, że to niewinna zabawa. Nie, nie sądzę, że ci ludzie są we władaniu sił zła. Podobnie jak nie sądzę, że tak jest w przypadku dziecka, które świętuje Halloween biegając z cukierkami w przebraniu. Ale nie uważam także, iż te dynie i przebrania to wyraz beztroskiej, niewinnej zabawy. W pełni zgadzam się z opinią Roberta Tekielego, który zagrożeniami duchowymi zajmuje się od lat, a w ostatniej „Gazecie Polskiej” przestrzega: „Halloween dotyka bardzo ważnych elementów rzeczywistości  pozaziemskiej i zabawowe jej traktowanie może wprowadzić dzieci w błąd co do jej oceny. A kiedy dziecko podrośnie, nie będzie brało na serio groźnej siły zła, która w świecie istnieje”.

Ostatnio Tomasz Krzyżak pisał w „Rzeczpospolitej” na temat rosnącego zainteresowania Polaków posługą egzorcystów. Z tekstu wynikało, że ich liczba wzrasta w naszym kraju lawinowo – w ciągu 15 lat zwiększyła się z czterech aż do 120. W tym kontekście autor stwierdził, że biskupi podczas zebrania na Jasnej Górze zwrócili uwagę na to, że mówiąc o siłach zła, ludzie zaczynają popadać w skrajność oraz że problem ten wynika z niedowiarstwa, iż to Jezus zwyciężył śmierć i szatana. „To powoduje, że w wiernych pojawia się swego rodzaju psychoza. Przestraszeni wszędzie widzą szatana i biegną po pomoc do egzorcysty” – tłumaczy „boom na egzorcystów” Tomasz Krzyżak. Również Marcin Jakimowicz z „Gościa Niedzielnego” zauważa, że „katolicy na każdym kroku tropią diabła” i że nie o to chodzi.

Nie przesadzajmy. W żadną stronę

Czy rzeczywiście przesadzamy? Niekoniecznie. Mnie się zdaje, że czasami jest wręcz odwrotnie. W kościołach bardzo dużo słyszę – i dobrze – o miłości Boga do człowieka, ale o realnej obecności szatana w dzisiejszym świecie już niewiele. Księżą boją się, że wierni, postraszeni szatanem z ambony, pouciekają z kościołów? Jak na to patrzeć? Gdzie są właściwe proporcje?

Rzecz podstawowa: rozróżnijmy niezdrową fascynację złem od przestróg przed zagrożeniami duchowymi wynikającymi z działania szatana. Zgadzam się: niezdrowa fascynacja złem, czytanie z wypiekami na twarzy opisów współczesnych opętań czy oglądanie z takimiż samymi wypiekami filmów w rodzaju „Egzorcyzmów Emily Rose”, są z gruntu antychrześcijańskie. Podobnie jak przyjęcie wobec „księcia ciemności” postawy lęku, wynikającego z niewiary, że Jezus jest rzeczywiście silniejszy i że naprawdę zwyciężył śmierć i szatana.

To wszystko prawda. Ale czy to oznacza, że o realnej obecności zła w świecie nie powinniśmy w ogóle mówić? To byłby kompletny absurd. „Zarzut, że pisząc o zagrożeniach duchowych, koncentruję się na złu, jest zwykłym nieporozumieniem. Broniąc wiary, często polemizuje się z tymi, którzy ją atakują” – pisze Robert Tekieli.

Najrozsądniej będzie, jeżeli będziemy unikali postaw skrajnych. Z jednej strony – i tu zgadzam się z Marcinem Jakimowiczem – „tropienia na każdym kroku diabła”. Z drugiej zaś – myślenia naiwnego, czyli przesady w drugą stronę. A w tę przesadę popaść łatwo, o czym świadczy akceptacja wielu katolików dla homeopatii, praktykowanie przez nich technik buddyzmu zen, niedostrzeganie zła w przejawach okultyzmu, akceptacja dla ezoteryki, szukanie usprawiedliwień dla teologów, o których Urząd Nauczycielski Kościoła wypowiedział się, że głoszą herezje itd.

Świadczą o tym także dynie i świętowanie Halloween jako z pozoru niewinnej zabawy.

Poleć innym!

  • Facebook
  • Twitter
  • Delicious
  • LinkedIn
  • StumbleUpon
  • Add to favorites
  • Email
  • RSS

Dyskusja

Tagi:
Email
Print
WP Socializer Aakash Web