Niedziela Miłosierdzia, 27 IV 2014 – komentarz do Ewangelii

25 kwietnia 2014 21:38Komentowanie nie jest możliweViews: 1709

Wyznać, że Pan jest Bogiem
● Rozważa: Lucyna Montusiewicz ●

Niedziela Miłosierdzia, 27 kwietnia 2014 r.
Sigla czytań: Dz 2,42-47; 1 P 1,3-9;
Ewangelia: J 20,19-31

„Pokój wam!”. Chrześcijanin umiera na wiosnę, tak powiedział kiedyś Jan Paweł II w kontekście odradzania się do życia nieśmiertelnego z Jezusem Zmartwychwstałym. Ci, którzy przyjęli tchnienie Ducha Świętego, wiedzą, o czym mówię.

W tych dniach, gdy obchodzimy Oktawę Wielkiej Nocy, gdy powracamy rozczarowani do swojego Emaus, dalej gdy czekamy na Niedzielę zwaną kiedyś Białą, a teraz Niedzielą Miłosierdzia, wreszcie gdy czekamy na ten dzień kanonizacji Świętego chrześcijanina – przychodzi do nas konkretne Słowo Ewangelii.

Bóg tak właśnie nas kocha, że daje w obfitości tego, czego każdy z nas potrzebuje najbardziej, aby się do Niego nawrócił. Aby człowiek pragnął związać się miłością ze swoim Stwórcą. Jestem ciągle poruszona Orędziem Paschalnym: „Nie ma Go tu! Grób jest pusty!”. To znaczy, że każda moja śmierć, każda Twoja śmierć – została pokonana! Nie ma jej! A co było moją i Twoją śmiercią? Niesprawiedliwe cierpienie, odrzucenie, choroba, zdrada, starość, samotność, krzywda, pomówienie itd., itd. To, co sprawiało, że cierpiałam jak pies, nie mając chwili wytchnienia, kiedy w bólu mówiłam „nie ma człowieka” – w domyśle, który by pomógł, ulżył… Kiedy szukałam racjonalnego wytłumaczenia niezawinionych kar, kiedy z litości nad sobą płakałam i w udręce z powodu licznych cierpień zanurzyłam się w śmierci beznadziei, smutku i samotności – spotkałam miłość Boga pod postacią Jego jedynego Syna, który wycierpiał to wszystko, co ja, i jeszcze więcej, i więcej! Aż umarł zabity na hańbiącym krzyżu, po to, abyśmy ja i Ty dzisiaj już nie żyli w śmierci, lecz abyśmy otrzymali Życie wieczne w Nim.

„Jak to może się stać – pytasz – skoro nie mam wiary?”. Ona rodzi się ze słuchania Słowa. Albo – jak mówią inni – „jestem wierzący niepraktykujący”. To tak samo, jakbyś miał pole, ale nigdy go nie uprawiał – ugór dziki i nieprzewidywalny. To nie stanie się bez naszego świadomego udziału. Duch Święty krąży i szuka miejsca, gdzie mógłby spocząć, w czyim sercu jest dla Niego miejsce…

Czy przypominasz sobie formułę chrztu? Ostatniej Niedzieli Wielkanocnej podczas tych obrzędów w kościołach słyszeliśmy kwilenie dzieci i poważne głosy dorosłych katechumenów . Kapłan mówił „Ja ciebie chrzczę w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego”. Po grecku chrzczę, „babtistaj”, dokładnie oznacza „zanurzać”. To teraz skup się i powtórz spokojnie formułę, którą wypowiedziano nad tobą: „ja cię zanurzam w miłości Boga Ojca i Syna, i Ducha Świętego”. Rozumiesz, co się stało? Poprzez chrzest zostaliśmy jakby w wodach płodowych zanurzeni w Miłości i to na zawsze, do końca naszego ziemskiego życia i potem, gdy przejdziemy na drugi brzeg i zostaniemy odrodzeni do życia wiecznego. Jakże ubogie i smutne jest życie tych, którzy są ochrzczeni, a nie żyją jak dzieci Boga. Tszuwa. Powróć, jest nadzieja.

Właśnie dzisiaj, gdy tak wiele dzieje się w nas, gdy rozbudzona przyroda (nadzwyczajnie hojna i rozrzutna) konfrontuje się z naszym rutynowym życiem, w Kościele powszechnym jest czytana Ewangelia o św. Tomaszu, którego często nazywamy „niewiernym”. Był jednym z apostołów, ale zdarzało mu się często, że nie chodził ze wszystkimi – może był indywidualistą? A może kontestatorem? Możemy dywagować i snuć domysły, dlaczego gdy działy się Wielkie wydarzenia jego przy tym nie było. A Tomasz, jak się z tym czuł? Może, jak wielu z nas, wzruszał ramionami i mówił butnie „ja tego nie widziałem i w to nie wierzę” albo „mnie przy tym nie było, więc wątpię, aby to była prawda”. Tomasz  i my zachowujemy się podobnie. Tymczasem Ciało Jezusa – Kościół – jest ogromne i rozległe. Sięga aż po krańce ziemi. Zmartwychwstały Pan przechodzi przez dusze swoich wiernych i działa wśród nich cuda, które jedni drugim potem opowiadają. Tak, jak pielgrzymi powracający z Ziemi Świętej albo z kanonizacji z Rzymu – „jak Ojciec Mnie posłał, tak Ja was posyłam”. Mogę się nasycić ich świadectwami i cieszyć, że mamy wspólne doświadczenia. Dlatego właśnie w tym kontekście Tomasz przychodzi nam z pomocą, kiedy wyznaje już bez swoich warunków: „Pan mój i Bóg mój!”. Niczego nam dzisiaj bardziej nie potrzeba niż wyznać własnymi ustami, że Pan jest naszym Bogiem. Amen.

PS. Apokryfy mówią o św. Tomaszu, że nie było go w Jerozolimie razem ze wszystkimi, gdy zasnęła Matka Boża; był bardzo rozczarowany i przygnębiony, gdy przyjechał po kilku dniach. Usilnie prosił apostołów, aby pozwolili mu wejść do grobowca i pożegnać Ją. Jak mówią pisma, gdy na prośbę Tomasza odtoczono kamień, ujrzano pusty grób. Matki Jezusa już tam nie było, z ciałem i duszą została wzięta do nieba. Chciałabym dzisiaj razem z apostołem wołać: nie szukaj już swoich śmierci, nie pielęgnuj urazów, smutnych historii i niesprawiedliwości – one były, ale dzisiaj jest Zmartwychwstały Pan ze śladami ran i razów, ale to wszystko zostało już w Nim uleczone. „Pokój wam”.

————–
Lucyna Montusiewicz – żona Ryszarda, matka siedmiu synów i dwóch córek, psycholog i nauczyciel akademicki, przewodnik po Ziemi Świętej (WWW.egeria.lublin.pl) i Beskidach. Pracuje z dorosłymi i małżeństwami starającymi się o potomstwo (WWW.macierzynstwoizycie.pl) oraz dziećmi specjalnej troski.
————–
EWANGELIA

J 20, 19-31 Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli

Słowa Ewangelii według świętego Jana

Było to wieczorem owego pierwszego dnia tygodnia. Tam gdzie przebywali uczniowie, drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami. Jezus wszedł, stanął pośrodku i rzekł do nich: «Pokój wam!» A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem uczniowie ujrzawszy Pana.
A Jezus znowu rzekł do nich: «Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam». Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: «Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane».
Ale Tomasz, jeden z Dwunastu, zwany Didymos, nie był razem z nimi, kiedy przyszedł Jezus. Inni więc uczniowie mówili do niego: «Widzieliśmy Pana!»
Ale on rzekł do nich: «Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę».
A po ośmiu dniach, kiedy uczniowie Jego byli znowu wewnątrz domu i Tomasz z nimi, Jezus przyszedł mimo drzwi zamkniętych, stanął pośrodku i rzekł: «Pokój wam!» Następnie rzekł do Tomasza: «Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż ją do mego boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym».
Tomasz Mu odpowiedział: «Pan mój i Bóg mój!»
Powiedział mu Jezus: «Uwierzyłeś, bo Mnie ujrzałeś; błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli».
I wiele innych znaków, których nie zapisano w tej księdze, uczynił Jezus wobec uczniów. Te zaś zapisano, abyście wierzyli, że Jezus jest Mesjaszem, Synem Bożym, i abyście wierząc mieli życie w imię Jego.

Poleć innym!

  • Facebook
  • Twitter
  • Delicious
  • LinkedIn
  • StumbleUpon
  • Add to favorites
  • Email
  • RSS

Dyskusja

Tagi:
Email
Print
WP Socializer Aakash Web