Znak krzyża, szkoła i prześladowania
Dariusz Zalewski ▼
Dziecko wychowywane w rodzinie katolickiej, trafiając do szkoły państwowej, przechodzi chrześcijański chrzest bojowy. Na przykład, wykonując znak krzyż na stołówce (przed obiadem), jest wyśmiewane przez swoich kolegów. Później często przedrzeźniane i na różne sposoby prześladowane… za wiarę.
Zderzenie katolickiego wychowania z atmosferą laickiej szkoły jest istotnym problemem w wielu rodzinach. Jak w tej sytuacji mają zachować się rodzice? Istnieje pokusa minimalizmu: „Trudno, nie wykonuj znaku krzyża. Pomódl się po cichu”. Ale taka postawa byłaby przysposabianiem do ustępliwości wobec mentalności antykatolickiej. Trzeba uczyć dziecko przyznawania się do wiary!
Odwaga cywilna i wiara
Oprócz cnoty teologalnej wiary, która jest wynikiem odpowiedniej formacji religijnej, w omawianym kontekście musimy szczególnie kształtować odwagę cywilną u dziecka. Dzięki niej potrafi ono przetrzymać odrzucenie, wyśmiewanie, a nawet ponieść prześladowania o charakterze fizycznym (popychanie itp.).
Dziecko o wiele intensywniej przeżywa takie „odrzucenie” niż dorosły. Nie ma jeszcze ukształtowanego charakteru, a psychika w okresie dorastania jest dodatkowo rozchwiana. Łatwo wyobrazić sobie, jak bolesne jest dla niego wyśmiewanie czy izolacja od grupy. (I nie kończy się tylko na znaku krzyża. Dochodzą inne sprawy. Na przykład, nie uciekając – jak reszta klasy – z lekcji religii, również naraża się kolegom i koleżankom).
Jak wychowywać do świadczenia?
Konieczne będzie skoncentrowanie się na trzech kierunkach działań.
Pierwszy – to walka z pychą i egoizmem. To, że dziecko podporządkowuje się opiniom rówieśników w dużym stopniu wynika z zapatrzenia we własne „ja”. „Ja” w kontekście opinii kolegów jest ważniejsze niż oddanie czci Chrystusowi! Tutaj jest źródło problemu!
Kształtowanie dobrze pojętej pokory chrześcijańskiej powinno stać się priorytetem. Musimy nauczyć dziecko powierzać takie sytuacje Chrystusowi. Oprócz tego, w codziennym wychowaniu nie można pozostawiać bez reakcji wszelkich przejawów buty i zarozumiałości. Dotyczy to zarówno relacji ze starszymi domownikami, jak i rodzeństwem.
Drugi kierunek działań to właściwe wychowanie wyobraźni. Co ma do tego wyobraźnia? – zapyta ktoś. A ma. Nieopanowana nadmiernie podsyca lęk przed daną osobą czy sytuacją i rozpala go do monstrualnych rozmiarów. Człowiek boi się własnego cienia. Przewiduje spełnienie się najgorszych wariantów. Wyobrażane monstra dręczą, choć w realu mogą się wcale nie pojawić lub nie być aż tak groźne. Ale nawet w tym drugim przypadku prowadzą do zachowań nerwowych i nieadekwatnych do sytuacji, prowokując prześladowców do działań.
Tego typu lęki zrodzone w wyobraźni mogą skutecznie blokować pozytywny rozwój dziecka w ogóle, a w omawianym tu zakresie spraw zniechęcać do praktyk religijnych i oddalać od Kościoła.
Trzeci kierunek działań, to zachęcanie dziecka do przełamywania swojego lęku przed świadczeniem. Musi to zawsze być poprzedzone silną motywacją religijną i intelektualną (np. cytat do powtarzania). Warto też przygotować scenariusze zachowań w zależności od rozwoju sytuacji. Gdy wszystko jest zaplanowane i przewidywalne, łatwiej jest reagować na problem.
Przy tym nie zapominajmy o cnocie roztropności. Dziecko musi być przygotowane religijnie i charakterologicznie do podjęcia takiego wysiłku, w przeciwnym razie efekt może być odwrotny od zamierzonego.
Artykuł pochodzi z blogu Edukacja-Klasyczna.pl.
——————
Dariusz Zalewski – pedagog, autor książek: „Sztuka samowychowania” oraz „Wychować człowieka szlachetnego”, prowadzi blog www.Edukacja-Klasyczna.pl.