III Niedziela Adwentu (A), 15 XII 2013 – komentarz do Ewangelii
Przyczyny naszej radości
● Rozważa: ks. Stanisław Bartmiński ●
III Niedziela Adwentu, rok A (15 grudnia 2013)
Czytania: Iz 35, 1-6a, 10; Jk 5, 7-10
Ewangelia: Mt 11, 2-11 ●
Dzisiejsza niedziela, trzecia adwentu, zgodnie z tradycją Kościoła nosi nazwę Niedzieli Radości. O radości mówi i do niej zachęca liturgia. W czasach, gdy adwent był traktowany jako okres postu i pokuty, radość, nawet całkiem ludzka radość, choćby z tego, że czas pokuty się kończy, że święta blisko, była zrozumiała. Stąd pieśń na początku Mszy św., tzw. antyfona na wejście – w Polsce w tym miejscu śpiewamy zwykle pieść adwentową – zachęca: radujcie się zawsze w Panu, raz jeszcze powiadam: radujcie się. Podobnie modlitwa mszalna: Boże, spraw, abyśmy z radością mogli obchodzić wielką tajemnicę naszego zbawienia. I wreszcie czytanie pierwsze apeluje: Niech się rozweseli pustynia, niech się raduje step.
Jednak dziś, gdy cały adwent ma być czasem radosnego oczekiwania, a o poście mowy nie ma, wypada zastanowić się nad głębszą „przyczyną naszej radości” (by podeprzeć się wezwaniem z litanii loretańskiej), niż bliskość świąt. Zwłaszcza, że w sklepach, marketach i środkach przekazu teraz w adwencie więcej kolęd niż ich będzie po Bożym Narodzeniu, a dla wielu pań robienie zakupów to większa frajda niż samo świętowanie.
Poszukajmy więc innych powodów naszej radości. Wskazałby przykładowo trzy: religijny, społeczny i rodzinny.
Pierwszy, najważniejszy, aby w świętach przysłoniętych komercją, która potrafi wszystko sobie podporządkować, dostrzec głębszy, religijny sens. „Chrystus się nam narodził”. Jeśli rzeczywiście Chrystus się narodził „dla nas ludzi i dla naszego zbawienia”, wszystko inne płowieje, maleje, traci znaczenie. „Chrystus się narodził”, wiara w Niego była, jest i będzie fundamentem wszystkiego. I to dotyczy nie tylko dziewczynek w bieli, chłopców w pierwszokomunijnych ubrankach czy staruszek, za którymi – jak wyrażamy się z pogardą – „różaniec się wlecze”, ale każdego człowieka, który wygospodaruje chwilę czasu na refleksję i zastanowienie.
Drugi powód naszej radości to dobro, które się szerzy. Podnieś oczy, człowieku, i dojrzyj te obszary dobra. My, Polacy, lubimy się pławić w utyskiwaniu i narzekaniu. Słucham telewizyjnych relacji z niedawnego ataku huraganu „Ksawery”. Ogólny lament i narzekanie: gorącej herbaty nie dowieźli, agregatu prądotwórczego nie dowieźli, komórka się komuś rozładowała. I współczujące miny – przepraszam – głupiej w większości dziennikarskiej braci, relacjonującej z lubością te nieszczęścia narodowe. Dziwi się ktoś inny, że kilku chłopców-osiłków wypchnęło z zaspy ciężarówkę. Dziwne. Chciało im się?
Zapatrzeni w nasze małe nieszczęścia nie dostrzegamy ogromu dobra, jakie się dzieje wokół nas. Chciałoby się powiedzieć: Pokrzepcie ręce osłabłe, wzmocnijcie kolana omdlałe! Powiedzcie małodusznym: Odwagi! Nie bójcie się! Podnieście głowy, bo rzeczywiście przybliżyło się może nie zbawienie, ale całe obszary dobrobytu i zamożności. Popatrzmy na Ukrainę, popatrzmy na Bliski Wschód, gdzie każdego dnia giną nasi bracia chrześcijanie, popatrzmy na południe, gdzie głód i choroby dziesiątkują ludzi.
Dostrzeżmy wokół siebie ludzi młodych, zdrowych, wykształconych. Oby jeszcze rzutkich i przedsiębiorczych, ale to często naprawdę od nich samych zależy. To, do czego wzdychały pokolenia Polaków, jest naszą rzeczywistością,. A my narzekamy, narzekamy, narzekamy.
I wreszcie trzecia przyczyna naszej radości, jakby źródło nieodkryte, a spełniające pragnienie ludzkiego serca, to przyjaźń. Dzisiejsza Ewangelia ukazuje nam dwóch Przyjaciół: Jana, zwanego Chrzcicielem, i Jezusa, zwanego Chrystusem. Wiele, a może nawet wszystko ich dzieliło. Jeden surowy, „nie jadł i nie pił”; drugi „jadł i pił” (żarłok i pijak, mówi o sobie z przekąsem Chrystus). Jeden mówił o siekierze, drugi knota kopcącego nie gasił, jeden – samotnik pustyni, drugi - ciągle otoczony tłumem. A przecież łączyła ich przyjaźń, zrozumienie nad tymi różnicami, wspólne szukanie odpowiedzi – jak choćby w dzisiejszej Ewangelii.
Myślę, że w dzisiejszym świecie, społeczeństwie, parafii, gminie, rodzinie, potrzeba przyjaźni, bardziej niż czego innego. Bo przyjaźń to coś więcej niż:
– patrzenie sobie w oczy, na ręce, na wyniki pracy, na słupki wyborcze, przyjaźń to wspólne patrzenie w przyszłość, poza horyzont jutra,
– więcej niż postrzeganie człowieka jako przedmiotu użycia, numerka statystycznego, kolejnego klienta do obsłużenia, ale dostrzeżenie w nim człowieka może małego, może innej płci, statusu społecznego, ale człowieka, osoby.
– Przyjaźń to coś więcej niż sprawność w ciągle zabieganym świecie, „załatw sprawę i żegnaj”, ale może dostrzeżenie problemu człowieka czasem zagubionego, czasem z marginesu.
Nie mogę się powstrzymać od zestawienia dwóch Chrystusowych wypowiedzi: Nie nazywam was sługami, ale przyjaciółmi. I drugiej: byłem głodny, nagi, w więzieniu – a ty podałeś mi rękę.
Podczas nadchodzących świąt znajdźmy trochę czasu w rodzinie, w kontaktach z mężem/żoną, dzieckiem/rodzicem, na okazanie sobie przyjaźni. Spróbujmy nie tylko odespać przedświąteczne zabieganie, ale popatrzeć nie tyle na siebie, co wspólnie w przyszłość, mieć czas na rozmowę, by zrozumieć drugą osobę, drugiego człowieka. A wszystko w świetle z nieba „oświecającym każdego człowieka”.
————–
Ks. Stanisław Bartmiński, przyjął święcenia kapłańskie w 1959 r. w Przemyślu, w latach 1970-2008 proboszcz parafii pw. św. Marcina w Krasiczynie k. Przemyśla (obecnie na emeryturze). Krasiczyńska plebania stała się pierwowzorem filmowej „Plebanii“, a ks. Stanisław pełnił rolę konsultanta tego popularnego serialu. W okresie stanu wojennego organizował pomoc dla internowanych i ich rodzin oraz dla osób represjonowanych z powodów politycznych. Krasiczyńska plebania była też miejscem spotkań, rekolekcji i wykładów dla działaczy „Solidarności”. Laureat Nagrody im. ks. Romana Indrzejczyka, przyznanej mu przez Polską Radę Chrześcijan i Żydów „w dowód uznania dla działalności na rzecz dialogu międzyreligijnego, kształtowania społecznych postaw otwartości i tolerancji, wzajemnego szacunku oraz urzeczywistniania chrześcijańskiej miłości bliźniego” (odebrał ją 8 stycznia br. w Krasiczynie).
————–
Słowa Ewangelii według Świętego Mateusza
Gdy Jan usłyszał w więzieniu o czynach Chrystusa, posłał swoich uczniów z zapytaniem: Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać? Jezus im odpowiedział: Idźcie i oznajmijcie Janowi to, co słyszycie i na co patrzycie: niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię. A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi. Gdy oni odchodzili, Jezus zaczął mówić do tłumów o Janie: Coście wyszli oglądać na pustyni? Trzcinę kołyszącą się na wietrze? Ale coście wyszli zobaczyć? Człowieka w miękkie szaty ubranego? Oto w domach królewskich są ci, którzy miękkie szaty noszą. Po coście więc wyszli? Proroka zobaczyć? Tak, powiadam wam, nawet więcej niż proroka. On jest tym, o którym napisano: Oto Ja posyłam mego wysłańca przed Tobą, aby Ci przygotował drogę. Zaprawdę, powiadam wam: Między narodzonymi z niewiast nie powstał większy od Jana Chrzciciela. Lecz najmniejszy w królestwie niebieskim większy jest niż on.