XXX niedziela zwykła (C), 27 X 2013 – komentarz do Ewangelii
Modlitwa – pokorna rozmowa z Bogiem
● Rozważa: Lucyna Montusiewicz ●
XXX niedziela zwykła, rok C
(27 października 2013)
Czytania: Syr 35, 12-14, 16-18; 2 Tm 4, 6-9. 16-18;
Ewangelia: Łk 18, 9-14 ●
Dzisiejsze czytanie z Księgi Syracha (Syr 35, 17-18) poprzedza Ewangelię św. Łukasza (Łk 18, 9-14). Zacytujmy:
„Modlitwa pokornego przeniknie obłoki
I nie dozna pociechy, zanim nie osiągnie celu.
Nie odstąpi, aż wejrzy Najwyższy
I ujmie się za sprawiedliwym, i wyda słuszny wyrok”.
Pociągnęło mnie to Słowo, zanim przeczytałam niedzielną Ewangelię. Do dzisiaj myślałam, że tylko Słowo Pana nie wraca bezpowrotnie, dopóki nie spełni swojej misji, a tu taka cudowna obietnica. Modlitwa pokornego wraca do niego osiągając cel!
(Kto to jest pokorny? – zapytałam. Czy siebie mogę zaliczyć do takich?).
Bóg Ojciec zna naszą naturę, dlatego poprzez usta swojego Syna przemawia do nas w formie obrazów. Tak jak dzisiaj, nasza wyobraźnia podąża niczym oko kamery do wnętrza kościoła. Widzimy lekko po prawej naszą sąsiadkę, tę, której córka rozeszła się z mężem i nie wiadomo co robi z dziećmi, bo ciągle ją widać w miasteczku. A tam dalej stoi ten pieniacz, który sądzi się z każdym o centymetr pola, o liście spadające na jego dach, donosi na innych, brr! co on tutaj robi? O! jest jeszcze ten złodziej, co ma hurtownię i nie daje zniżek. Gdzie ja trafiłam, spokojna pobożna niewiasta, która chodzi na wszystkie nabożeństwa, modli się w domu, daje zapomogę na stypendia dla biednych dzieci, a to przecież lepiej niż dla męża pijaka. Z nim to nawet nie rozmawiam, odkąd popija z synem, a i zięć nie trafił mi się dobry, bo nie pozwala pomagać córce w domu. Widzę przecież, że są niegospodarni i źle wydają pieniądze, a o wychowaniu dzieci już nie wspomnę, wszystko robią źle. Więc jestem tu, w tym Domu Bożym, i modlę się, i modlę, codziennie tu przychodzę, myślę, że Bóg jest ze mnie zadowolony i wspomni na moje modlitwy, wtedy zrobię porządek w domu, z mężem i sąsiadami, wtedy wszystko będzie jak trzeba.
Nasze oko kamery błądzi po wnętrzu i zatrzymuje się nad pochylonym w kącie człowiekiem. Jego wygląd przypomina człowieka zgnębionego. Już wiem, kim jestem, Panie, szepcą bezgłośnie wargi, nie możesz na mnie polegać, bo jestem chciwy, złośliwy, łakomy, kłamię, okradam, wściekam się z byle powodu, jestem zbyt słaby, aby kierować sobą, źle jest innym ze mną, jestem grzesznikiem. Tylko Ty możesz zmienić moje serce, tylko Ty, Panie.
Ta wizualizacja pozwoliła mi zobaczyć, że modlitwa to pokorna rozmowa z Bogiem, a nie przechwalanie się przed samą sobą, kim ja to nie jestem, jakie mam zasługi i że w zasadzie to należy mi się nagroda od Boga za dobre zachowanie. Jestem zmartwiona, jak łatwo jest wpaść w pułapkę porównywania się z innymi i rozmawiać ze sobą, myśląc że to modlitwa. Jak łatwo zagarnąć dla siebie chwałę należną tylko Chrystusowi. I wieść jałowe, pobożne życie…
Bóg przed stworzeniem świata, jak mówią mędrcy Starego Testamentu, stworzył najpierw alfabet hebrajski i zaczął posyłać Słowa. Jako pierwsze utworzył słowo teszuwa. Osobiście bardzo je lubię, to słowo oznacza powrót. Kochający człowieka Bóg uczynił je, aby droga do Niego była zawsze otwarta. Oznacza skruchę i żal za grzechy, pokutę i powrót przed Oblicze Pana. To słowo ma w sobie pewien dynamizm. Decyzję człowieka, aby zwrócić się do Pana i uznać swoją małość, dokładnie jak w scenie człowiek – celnik -pokorny, świadomy prawdy o sobie i tego co robi w życiu. To on rzeczywiście rozmawia w modlitwie z Bogiem. A więc w pewnym sensie to od nas zależy, czy nasza modlitwa zostanie wysłuchana i czy doświadczymy „Świętych obcowania”.
————–
Lucyna Montusiewicz, żona jednego męża, matka dziewięciorga dzieci, psycholog, nauczyciel akademicki, przewodnik beskidzki i po Ziemi Świętej.
————–
Słowa Ewangelii według świętego Łukasza (Łk 18, 9-14)
Powiedział też do niektórych, co ufali sobie, że są sprawiedliwi, a innymi gardzili, tę przypowieść: „Dwóch ludzi przyszło do świątyni, żeby się modlić, jeden faryzeusz a drugi celnik. Faryzeusz stanął i tak w duszy się modlił: >>Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam<<. Natomiast celnik stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi i mówił: >>Boże, miej litość dla mnie, grzesznika!<<. Powiadam wam: Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony”.