Nasi bracia mniejsi

4 października 2013 09:18Komentowanie nie jest możliweViews: 11021

Jaromir Kwiatkowski ▼

W naszym domu zawsze kochaliśmy zwierzęta i od wielu lat są one obecne w nim fizycznie: na różnych etapach naszego życia były to psy, koty, żółw, świnka morska, myszoskoczki. Tę miłość – chyba skutecznie – przekazaliśmy córkom. Starsza ma na swoim koncie kilka uratowanych zwierząt, którym znajdowaliśmy dobre domy. Młodsza jest wolontariuszem w schronisku dla zwierząt, w ub. roku przygarnęła stamtąd wilczurkę, która wraz z kotem stanowi niezły tandem na naszych niespełna 50 metrach kwadratowych. Czasami słyszę: „chowałbym w domu jakieś zwierzę, ale mam za małe mieszkanie”. A może tak naprawdę nie chodzi tu o brak metrów kwadratowych, tylko o brak miłości do naszych braci mniejszych?

Dzisiejsze wspomnienie św. Franciszka z Asyżu, który przyjaźnił się ze zwierzętami, nazywając je braćmi i siostrami, to dobra okazja do refleksji nad naszym stosunkiem do nich. Tu małe sprostowanie: św. Franciszek nie nazywał zwierząt, jak to się powszechnie sądzi, „braćmi mniejszymi”, rezerwując to określenie dla swoich współbraci. Tym niemiej takie, z ducha „franciszkowe”, określenie do nich przylgnęło i tak je też nazwałem w tytule.

W niektórych rachunkach sumienia wśród grzechów wymienione jest m.in. dręczenie zwierząt. Tym trudniej mi zrozumieć okrucieństwo, z jakim wielu ludzi (podejrzewam, że większość z nich to katolicy) traktuje w naszym kraju zwierzęta: bicie, brak jedzenia, trzymanie psów na łańcuchu, który kaleczy ich ciało, nie mówiąc już o organizowaniu walk zwierząt, w których giną one dla ludzkiej, próżnej rozrywki. Mnóstwo przykładów bezinteresownego okrucieństwa przynosi córka po każdym pobycie w schronisku. Z tego, drodzy Państwo, trzeba się spowiadać! I jeżeli ktoś twierdzi, że kocha Boga i ludzi, a widzimy, że źle traktuje zwierzęta, oznacza to, że kłamie.

Nauczanie Kościoła na temat naszego stosunku do zwierząt jest jednoznaczne. Wystarczy zajrzeć do Katechizmu Kościoła Katolickiego, w którym czytamy m.in. „Zwierzęta są stworzeniami Bożymi. Bóg otacza je swoją opatrznościową troską. Przez samo swoje istnienie błogosławią Go i oddają Mu chwałę. Także ludzie są zobowiązani do życzliwości wobec nich” (2416). „Bóg powierzył zwierzęta panowaniu człowieka, którego stworzył na swój obraz. Jest więc uprawnione wykorzystywanie zwierząt jako pokarmu i do wytwarzania odzieży. Można je oswajać, by towarzyszyły człowiekowi w jego pracach i rozrywkach. Doświadczenia medyczne i naukowe na zwierzętach są praktykami moralnie dopuszczalnymi, byle tylko mieściły się w rozsądnych granicach i przyczyniały się do leczenia i ratowania życia ludzkiego” (2417). „Sprzeczne z godnością ludzką jest niepotrzebne zadawanie cierpień zwierzętom lub ich zabijanie” (2418).

Kontakt ze zwierzętami ubogaca nasze życie, wnosi w nie wiele radości, ba! one same są często źródłem artystycznych inspiracji. Mogą być wykorzystywane nie tylko do zabawy czy prac domowych, ale także w leczeniu niektórych chorób (hipoterapia, dogoterapia).

Zwierzętom, jako istotom stworzonym przez Boga, należy się szacunek i poszanowanie ich godności. Ale jednocześnie nie możemy stracić z oczu właściwych proporcji i hierarchii wartości: nie mogą być one w naszym życiu ważniejsze od ludzi, byłoby to bowiem bałwochwalstwo. Bądźmy opiekunami zwierząt, traktujmy je dobrze, ale pamiętajmy, że najpierw w naszym życiu powinien być Bóg, po nim człowiek, a dopiero w dalszej kolejności zwierzęta. Przestawienie tej hierarchii z reguły wiąże się nie tyle z dowartościowaniem zwierząt, co z degradacją Boga i drugiego człowieka w naszym życiu. Sytuacja, gdy ktoś angażuje się w ochronę praw zwierząt, a jest np. zwolennikiem aborcji, świadczy o jego poważnie zaburzonej hierarchii wartości.

Kiedy w ub. roku musieliśmy uśpić naszą schorowaną 13,5-letnią jamniczkę, pani weterynarz przed podaniem usypiającego zastrzyku użyła słowa „eutanazja”. Najpierw to słowo mnie zmroziło, ale szybko pomyślałem, że jest ono „mrożące krew w żyłach” tylko w odniesieniu do ludzi. To, że istnieją praktyki, które – jak eutanazja – w stosunku do ludzi są niedopuszczalne, a w stosunku do zwierząt uprawnione, jest także wyrazem owej właściwej hierarchii i proporcji. A nasza jamniczka odeszła spokojnie, na naszych rękach i żyje w naszej wdzięcznej pamięci.

Czy kiedyś spotkamy się z nią w „lepszym życiu”? Czy zwierzęta w ogóle pójdą do nieba? „Trzeba uczciwie powiedzieć: nie wiemy – pisze ks. Tomasz Jaklewicz w „Gościu Niedzielnym”. – Chrześcijańska wizja zbawienia mówi o »nowym niebie i nowej ziemi«. Niewątpliwie jest jakaś wspólnota losu całego świata stworzonego, ale losy świata decydują się w przestrzeni między Bogiem a człowiekiem. Wierzymy, że Bóg zbawi nas razem z tymi, których kochamy. Czy także naszych zwierzęcych przyjaciół? »Kiedy pyta mnie o to dziecko, zasmucone utratą ukochanego psa czy kota, odpowiadam: Gdyby ci tego psa brakowało do pełni szczęścia w niebie, na pewno będziesz go miał!« — pisze o. Jacek Salij. Ale dodaje, że może prawdopodobnie w niebie, w którym będzie Bóg i tylu wspaniałych świętych przyjaciół, niczego więcej do szczęścia nie będziemy już potrzebowali. Pożyjemy, zobaczymy”.

Na zdjęciu moja córka Kamila z naszą wilczurką Bronią (tak ją nazwano w schronisku).

Poleć innym!

  • Facebook
  • Twitter
  • Delicious
  • LinkedIn
  • StumbleUpon
  • Add to favorites
  • Email
  • RSS

Dyskusja

Tagi:
Email
Print
WP Socializer Aakash Web