Antynatalizm – przepis na samobójstwo
Wyznawcy nurtu myślowego zwanego antynatalizmem mówią wprost: życie ludzkie jest niepożądane, a prokreacja to zło. Niektórzy zalecają wręcz samobójstwo, a aborcję uważają za świętość. To oni doprowadzają poglądy tzw. umiarkowanych zwolenników aborcji i eutanazji – odwołujących się do mniejszego zła – do logicznej konkluzji.
Antynatalizm to dalekie echo poglądów starożytnych sekt gnostyckich, filozofów takich jak Artur Schopenhauer, czy buddyzmu. Jak pisał Hari Singh Gour w książce „The Spirit of Buddhism”, nauki Buddy skupiają się na unikaniu cierpienia, a to jest możliwe poprzez wstrzymanie się od prokreacji. Jeśli w cierpieniu nie dostrzegamy żadnej wartości pozytywnej, to istotnie jawi się ono jako czyste zło, które należy odrzucić wraz z samym cierpiącym.
Ludzie cierpią – lepiej więc, by się nie rodzili
David Benatar, filozof z południowoafrykańskiego Uniwesytetu Kapsztadzkiego, w swojej książce „Lepiej nie istnieć – o szkodzie egzystencji” („Better Never to Have Been: The Harm of Coming into Existence”) twierdzi, że przychodzenie na świat jest zawsze poważną szkodą, prokreacja jest w każdym przypadku zła, podobnie jak wstrzymanie się od dokonania wczesnej aborcji. Jako najlepsze rozwiązanie jawi mu się totalny zakaz prokreacji i wyginięcie ludzkości. Jak jednak zauważa polemizująca z Benatarem publicystka Quentin S. Crisp, antynatalizm zakłada, że cierpienie nieuchronnie przewyższa radość. Problem zwolennika tego poglądu polega więc na tym: co począć w sytuacji, w której widzi się radość, szczęście innego człowieka? Przecież każda taka radość odwraca ludzi od „szczytnego”celu antynatalizmu – wyginięcia ludzkości. W efekcie zniechęca do jego realizacji. Dlatego też antynatalista nie może współodczuwać radości z innymi, a jedynie propagować filozofię smutku. Co więcej, argumentuje Crisp, dla normalnego, cywilizowanego człowieka rasizm jest niemoralny. Historia uczy, że prowadzi on do komór gazowych i holocaustu. Tymczasem dziś szanowani zachodni intelektualiści w białych rękawiczkach głoszą coś więcej niż rasizm: postulat zniszczenia wszystkich ras – w tym swojej własnej.
Logiczna konsekwencja liberalizmu
Dość popularne wśród antynatalistów jest także twierdzenie, że płodzenie dziecka… stanowi wyraz przemocy względem niego i naruszenie jego autonomii. Dziecko bowiem jest nieświadome, nie prosi się na świat, bo przed spłodzeniem nie istnieje. Narodziny dokonują się zatem bez jego zgody, co jest zaprzeczeniem liberalnie rozumianej wolności. Nie dziwi więc, że często osoby o poglądach radykalnie liberalnych wyznają antynatalizm. Benatar przyznaje się do ideologii libertarianizmu – radykalnego, anarchistycznego (bądź bliskiemu anarchizmowi) nurtu zakładającego absolutną wolność człowieka i równie absolutne prawo własności. U nas wyznawcą tych poglądów jest chociażby Tomasz Czapla-Kelthuz, czemu daje wyraz w swoich mrocznych piosenkach. Jak pisze Ireneusz Stolarski na łamach portalu tworzywo-online.pl, jego płyta ukazuje nihilistyczną i antynatalistyczną wizję. Wzywa do porzucenia istnienia, aby uniknąć cierpienia.
Takie są konsekwencje liberalnej etyki. Jej zastosowanie to nie tylko zgoda na homoseksualizm, aborcję i eutanazję, ale wręcz zaprzeczenie – jako „nie wolnościowemu”– samemu przetrwaniu ludzkości.
Śmierć ludziom, niech żyją bakterie!
Poglądy antynatalistyczne bądź bliskie antynatalizmowi są często głoszone przez radykalnych tzw. głębokich ekologów. Ci czciciele środowiska dążą do ochrony przyrody nie z uwagi na dobro człowieka, ale wbrew niemu. To przyroda – a więc organizmy nie ludzkie – staje się najwyższą wartością. Przykładem takiej organizacji jest Pracownia na Rzecz Wszystkich Istot. Ekologia głęboka to nurt powstały na początku lat 70. XX wieku, którego inicjatorem był Norweg Arne Naess (1912-2009). Od krytyki konsumpcyjnego i niszczącego przyrodę społeczeństwa przeszedł on do krytyki antropocentryzmu jako takiego. Wraz z innymi myślicielami Naess sformułował osiem zasad ekologii głębokiej. Zgodnie z nimi rozwój życia pozaludzkiego jest wartością samą w sobie, a prawo ludzi do jego ograniczenia ma swoje granice. Zgodnie z zasadą czwartą: Rozwój pozaludzkich form życia wymaga zahamowania wzrostu liczebności populacji ludzkiej. Rozkwit życia i kultury człowieka daje się pogodzić z takim obniżeniem. Zatem, zdaniem Naessa, powinniśmy ograniczyć swoją liczebność w imię dobra zwierząt czy roślin.
Ekologistycznymi poglądami uzasadnia swój antynatalizm także Ruch Dobrowolnego Wyginięcia Ludzkości (Voluntary Human Exntinction Movement – VHEMT), założony przez Lesa U. Knighta, postulujący nie ograniczenie, lecz całkowite wymarcie rasy ludzkiej. Nie skupiamy się na tym, jak ludzkość stała się chciwym, niemoralnym pasożytem na kiedyś zdrowym ciele planety. (…) Zamiast tego ruch prezentuje zachęcającą alternatywę dla bezdusznej eksploatacji i niszczenia ziemskiego ekosystemu. Jako wolontariusze ruchu VHEMT wiemy, że budzącą nadzieję alternatywą dla wyginięcia milionów gatunków na naszej planecie jest dobrowolne wyginięcie jednego gatunku – Homo sapiens – nas (vhemt.org). Zwolennicy tego ruchu odrzucają koncepcję człowieka jako najważniejszego gatunku na ziemi. Ich zdaniem, ludzie są jedynie najpotężniejsi, a przez to najbardziej niebezpieczni dla innych. Zwracają jednocześnie uwagę, że znajdujemy się na szczycie łańcucha pokarmowego, przez co nie stanowimy pożywienia dla innych gatunków. W myśl tej logiki znacznie bardziej niezbędne dla przetrwania całości życia na ziemi są mikroskopijne bakterie, a ludzie są zastępowalni.
Problem w tym, że ekologistyczni antynataliści nie potrafią postrzegać ludzi inaczej niż przez pryzmat ich użyteczności dla innych. Zapominają o czysto ludzkich wytworach, wynikających z rozumnej i duchowej natury człowieka. Świat bez ludzi to świat nie tylko bez broni jądrowej i zanieczyszczonego powietrza, ale także bez symfonii Beethovena czy obrazów Michała Anioła. Te i inne dzieła ludzkiego geniuszu unaoczniają, że człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo Boże. Jednak antynataliści zapominają o tym i nad życie człowieka przedkładają egzystencję bakterii. O ile Pracownia na Rzecz Wszystkich Istot postuluje ograniczenie ludzkiej populacji, o tyle radykalni antynataliści z VHEMT postulują całkowite wyginięcie wszystkich ludzi. Taki ma być kres antychrześcijańskiej drogi rozpoczętej przez materialistyczny i ateistyczny humanizm oświecenia.
Śmierć ludzi to za mało
Antynatalizm nie jest niestety czymś charakterystycznym jedynie dla egzotycznych kultur ani też dla jakiejś wąskiej grupy filozofów. Coraz częściej wchodzi pod strzechy i wyraża się w coraz bardziej prymitywnych formach. Przykładem jest tu tzw. Kościół Eutanazji. Organizacja ta została zainspirowana przez Chrisa Cordę, nazywanego czcigodnym, który przyjął „objawienie” istoty z innego ekosystemu, zgodnie z którym ludzie powinni wyginąć, by zrobić miejsce zwierzętom. Corda w „modlitwie”pisze: mój gatunek się zniesławił, ze wszystkich gatunków, które kiedyś żyły lub żyją, mój jest najniższy. (…) Niższy niż drzewa, które okrążają Ziemię swoimi korzeniami. Niższy niż insekty, władcy Ziemi. (…) Niech trawa spija moją krew, niech moje ciało będzie pokarmem dla robaków. Wielki Duchu pozwól mi umrzeć, aby ziemia mogła żyć (churchofeuthanasia.org).
Do Kościoła Eutanazji należą setki osób mających kartę członkowską i tysiące internautów. Są oni rozsiani po różnych krajach świata, jednak najwięcej jest ich w Stanach Zjednoczonych. Ich „wyznanie”ma jedno przykazanie: nie będziesz się rozmnażał. Jakie są więc formy jego realizacji? Samobójstwo, aborcja, kanibalizm i sodomia – rozumiana jako wszelki niestandardowy seks, który nie służy prokreacji. O aborcji pisze się jako o „świętym rycie”, który przez wieki był praktykowany przez kobiety. Kobieta (…) ma suwerenną władzę w kwestii życia i śmierci. Nie zapominajmy, że gdy zdecyduje się, że jej dzieci mają umrzeć, tak właśnie ma się stać! (…) Dziś mamy nadzieję na przywołanie mądrości i sprawiedliwości świętego aborcjonisty i w obronie kobiet zadrwimy z histerycznych chrześcijan – pisze członkini organizacji, niejaka Nevada Kerr na churchofeuthanasia.org. Znajdują się tam też porady, jak popełnić samobójstwo. Skorzystała z nich w 2003 roku 52-letnia kobieta ze stanu Saint Louis. Jak zauważył jej zdruzgotany partner, kierowała się nimi co do joty.
Większość antynatalistów postuluje wymarcie ludzkości. Niekiedy czyni to w imię ochrony zwierząt czy roślin przed niszczycielskim człowiekiem. Apogeum antynatalizmu jest przekonanie o tym, że nie tylko ludzie, ale także wszystkie organizmy żywe nie mają prawa istnieć. Takie jest przesłanie popularnego w sieci i dostępnego na YouTube filmiku „Efilist or idiot”, opublikowanego przez autora o kryptonimie inmendham. O przesłaniu jego twórców świadczą już same litery – efil to odwrotność słowa „life”. Autor twierdzi, że gdyby za pomocą naciśnięcia jednego przycisku było możliwe wyeliminowanie całego życia na Ziemi, to należałoby to zrobić.
Antynatalizm przybiera rozmaite formy – od filozoficznych rozważań po mroczną muzykę. Różne są także jego uzasadnienia – od utylitarnych aż po nieukrywaną nienawiść do ludzkości, a nawet całego życia. Tym jednak, co łączy wszystkie te nurty, jest całkowite zaprzeczenie chrześcijańskiej prawdzie o człowieku jako obrazie Boga i nakazowi rozmnażania się. To także filozoficzny absurd, gdyż głosiciele szkodliwości życia sami jakoś nie decydują się na opuszczenie tego świata, dowodząc tym samym, że życie jest jednak lepsze od śmierci.
O Autorze: dr Marcin Jendrzejczak – historyk myśli politycznej, dziennikarz i publicysta współpracujący m.in. z „Polonia Christiana” i portalem Obserwatorfinansowy.pl.
Artykuł ukazał się w 31. numerze Miesięcznika Egzorcysta (marzec 2015).