V niedziela zwykła, 8 lutego 2015 – komentarz do Ewangelii
Otwórz drzwi Chrystusowi
● Rozważa: Ks. Bohdan Dutko ●
V niedziela zwykła (8 lutego 2015)
Czytania: Job 7,1-4.6-7; 1 Kor 9,16-19.22-23
Ewangelia: Mk 1,29-39 ●
„Bóg czasami zamyka jakieś drzwi, aby otworzyć na oścież bramę.”
przysłowie niemieckie
Drzwi
Jezusowa ambona to jezioro, góra, łąka, łódź, synagoga, dom. We wszystkich tych miejscach gromadziły się tłumy, które napierały na Niego. Pewnie musiał mieć swoich ochroniarzy czy, mówiąc dzisiejszym językiem, „goryli”. Jeżeli dzisiejsza Ewangelia mówi, że całe miasto zgromadziło się u drzwi, gdzie przebywał Jezus, to z pewnością na te drzwi był mocny nacisk.
Może na wspomnienie tego wydarzenia powstała później pieśń religijna: U drzwi Twoich stoję Panie, czekam na Twe zmiłowanie. Drzwi, nie są tylko drzwiami, są czymś więcej…
Drzwi proboszcza
Codziennie do drzwi proboszcza o każdej porze ludzie pukają z różnymi sprawami. Matki i ojcowie, żony i mężowie – zapłakani, zdesperowani. Szukają pomocy młodzi zbuntowani i ludzie jesieni życia w ich samotności. Wszyscy oczekują pocieszenia, dodania otuchy, usłyszenia dobrego słowa.
Przychodzą kobiety z receptą na leki dla dziecka, z rachunkami za prąd, gaz i mieszkanie – proszą o pieniądze. Pukają głodni, spragnieni i bezdomni, prosząc o chleb, zupę, kubek gorącej herbaty, o buty czy płaszcz na zimę.
Pukają także zwykli naciągacze i oszuści, ale także i oni są w potrzebie (można powiedzieć, że każdy sobie radzi, jak potrafi). Proboszcz wie, kto mówi prawdę a kto kłamie, ale mimo tego pomaga, bo (jak mawiał śp. ks. prof. Józef Tischner) „Kto daje, nie myli się nigdy. Mylić się może tylko ten, co bierze”.
Jeśli jest to duża miejska parafia, to czasem można odnieść wrażenie, że u drzwi zbiera się całe miasto. Ten tłum jest symboliczny, bo on przedstawia całą ludzkość, która jest w potrzebie, ukazuje każdego z nas. Ci ludzie przychodzą do proboszcza tylko jako do proboszcza. Oni przychodzą pod drzwi, ufając, że to Jezus nie pozostawi ich w potrzebie, że to On sam otworzy im drzwi. Przyjmie ich do siebie.
Zamknięte drzwi
Ewangelista akcentuje, że całe miasto zebrało się u drzwi domu, gdzie był Jezus! Dlaczego tam poszli? Co ich do tego pchnęło? Czy tylko sama nadzieja, że im otworzy, że na każdego z nich spojrzy, że Jego miłość dostrzeże ich chorobę i przywróci zdrowie? Dlaczego ja idę do Jezusa? Dlaczego ślęczę przed Jego drzwiami? Czego tak naprawdę szukam?
Ewangelista nie zwraca uwagi na drobny szczegół, czy drzwi były zamknięte, otwarte, a może tylko lekko uchylone. Tego nie wiemy. Ale wyobraźnia wiary podpowiada mi, że drzwi były otwarte.
We wspólnotach zakonnych, w których żyłem, spotkałem różnych braci. Takich, co za każdym razem, wychodząc z pokoju czy wchodząc doń, zamykali drzwi, ale byli i tacy, którzy zawsze drzwi mieli otwarte. Nie będę z tych faktów wywodził żadnych portretów osobowościowych, ale z pewnością ci, którzy zostawiali drzwi otwarte, ufali innym, byli gotowi do ich przyjęcia, nie mieli nic do ukrycia, po prostu byli dla innych…
Jezus jest zawsze dla innych, Kościół jest stale dla innych, ksiądz jest wciąż dla innych, chrześcijanin jest ciągle na innych – otwarty! Przed kilku laty uczestniczyłem w wyjeździe rekolekcyjnym dla proboszczów w Hiszpanii. Pewnego dnia mieliśmy określony czas na zwiedzanie jednego z miast (nie pamiętam którego) i później, o wskazanej godzinie, celebrowaliśmy Eucharystię w zamkniętym kościele. Na drugi dzień jeden z proboszczów opowiadał, co mu się zdarzyło dnia poprzedniego. Otóż spóźnił się na Eucharystię i zastał kościół zamknięty. „Ponad godzinę klęczałem przed kościołem. Nikt mnie nie wpuścił! Drzwi były zamknięte… To było najmocniejsze słowo, jakie Jezus powiedział do mnie podczas tych rekolekcji. Zobaczyłem, co to znaczy być poza Kościołem. Czułem się pod tymi drzwiami jak te głupie panny, którym zabrakło oliwy i zastały drzwi zamknięte. Całe szczęście, że Jezus nigdy nie zatrzaskuje za sobą drzwi. Ale jeśli je czasami zamyka, to tylko po to, aby otworzyć na oścież bramę. Tego doświadczyłem”.
Ewangelizacja i drzwi
Bardzo ważną rolę w ewangelizacji pełnią drzwi, do których dziś trudno zapukać. Bramki, domofony, strażnicy, psy, stanowią często zaporę nie do pokonania. Dlatego Dobra Nowina często pozostaje przed drzwiami. Mam za sobą doświadczenie głoszenia Ewangelii, chodząc z ludźmi świeckimi od drzwi do drzwi. To zupełnie coś innego niż kolęda. Co czwartek udawaliśmy się do wielu mieszkań i widzieliśmy, jak Królestwo Boże puka do drzwi… Podczas tego wędrowania zawsze mieliśmy pewność, że nie idziemy sami, że to sam Jezus idzie i puka. Kiedy teraz pochylam się nad tym fragmentem, to przychodzą mi na myśl słowa z Apokalipsy: „Oto stoję u drzwi i kołaczę” (Ap 3,20).
Ale wiadomo, że każdy z nas ma wewnętrzne drzwi, drzwi serca, i ich otwarcie prowadzi do spotkania z Chrystusem. „Otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi” – zachęcał nas święty Jan Paweł II, a Jego następca Benedykt XVI dopowiedział: „On niczego nie zabiera, a daje wszystko. Kto oddaje się Jemu, otrzymuje stokroć więcej. Tak! Otwórzcie, otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi, a znajdziecie prawdziwe życie. Chrystus niczego nie zabiera, On wszystko daje!”.
Ks. Bohdan Dutko, misjonarz saletyn. Po przyjęciu święceń kapłańskich (1988) pracował jako katecheta w parafii Matki Bożej Saletyńskiej w Olsztynie, studiował w Rzymie na Papieskim Uniwersytecie Salezjańskim i pełnił posługę duszpasterza akademickiego w Rzeszowie. W 1996 r. po raz pierwszy został redaktorem naczelnym dwumiesięcznika „La Salette – Posłaniec Matki Bożej Saletyńskiej”, którą to funkcję pełnił ponownie w latach 2007-2012. W latach 1997-2000 był asystentem w Radzie Prowincjalnej w Warszawie, następnie przez sześć lat był przełożonym wspólnoty zakonnej i proboszczem w Rzeszowie. Od 2012 r. pełni funkcję wikariusza Polskiej Prowincji Zgromadzenia Księży Saletynów.
Słowa Ewangelii według św. Marka
Jezus po wyjściu z synagogi przyszedł z Jakubem i Janem do domu Szymona i Andrzeja. Teściowa zaś Szymona leżała w gorączce. Zaraz powiedzieli Mu o niej. On zbliżył się do niej i ująwszy ją za rękę podniósł. Gorączka ją opuściła i usługiwała im.
Z nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło, przynosili do Niego wszystkich chorych i opętanych; i całe miasto było zebrane u drzwi. Uzdrowił wielu dotkniętych rozmaitymi chorobami i wiele złych duchów wyrzucił, lecz nie pozwalał złym duchom mówić, ponieważ wiedziały, kim On jest.
Nad ranem, gdy jeszcze było ciemno, wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne, i tam się modlił. Pośpieszył za nim Szymon z towarzyszami, a gdy Go znaleźli, powiedzieli Mu: «Wszyscy Cię szukają». Lecz On rzekł do nich: «Pójdźmy gdzie indziej, do sąsiednich miejscowości, abym i tam mógł nauczać, bo na to wyszedłem». I chodził po całej Galilei, nauczając w ich synagogach i wyrzucając złe duchy.