Śpiewajmy kolędy, wysyłajmy kartki z życzeniami… Jak zachować bożonarodzeniową tradycję
Socjolog dr Krzysztof Prendecki mówił niedawno na naszym portalu o obliczach komercjalizacji świąt Bożego Narodzenia. Na szczęście, jest wiele zwyczajów związanych z tym pięknym okresem, które – choć mogą podlegać przekształceniom – to ich żywot jest niezagrożony. Mam tu na myśli np. Wigilię – wieczór niepowtarzalny w ciągu roku, choinkę, szopki czy zostawianie pustego miejsca przy stole. Chciałbym, by w tej nienaruszalnej tradycji mieściło się także śpiewanie kolęd.
Z pełnej piersi czy z odtwarzacza CD
Niby wiemy, że mamy najpiękniejsze kolędy na świecie („Bóg się rodzi” to – moim zdaniem – opus magnum zarówno jeżeli chodzi o melodię, jak i tekst), ale podczas Wigilii zamiast naszego śpiewu lecą kolędy z telewizji lub z odtwarzacza CD. Niech sobie czasami lecą, ale w inne dni okresu bożonarodzeniowego. Uważam, że w wieczór wigilijny – dla własnego dobra – powinniśmy wydać sobie nawzajem zakaz włączania telewizji czy płyt z kolędami. Używajmy tylko własnych głosów.
Zwyczaj śpiewania kolęd w ten szczególny wieczór kultywujemy w naszym domu, w którym od lat zasiadamy do wigilijnej wieczerzy wielopokoleniowej – z naszymi rodzicami, dziećmi, wnuczką, siostrą żony z rodziną (bywały lata, że dołączało kuzynostwo). Zawsze pilnowaliśmy, by wieczerza wigilijna zaczynała się odczytaniem fragmentu Pisma św. o narodzeniu Jezusa oraz by kolędy były na niej tylko i wyłącznie śpiewane. Z tej okazji co roku przygotowujemy śpiewnik kolęd, który powielamy, aby każdy uczestnik Wigilii miał swój egzemplarz i nikt nie mógł tłumaczyć się, że od trzeciej zwrotki to on już nie pamięta…
Nasza Wigilia co roku zaczyna się dość wcześnie, by ci, którzy jeszcze muszą przemieścić się na Wigilie w inne miejsca, mogli to zrobić bez pośpiechu. Pozostali po sprzątnięciu stołu długo śpiewają kolędy ze wspomnianych śpiewników. Nie muszę dodawać, że nasze, niedoskonałe wykonania, sprawiają nam o wiele więcej radości niż profesjonalnie zaśpiewane kolędy w najlepszych wykonaniach.
W rodzinach, w których uczestnicy wieczerzy wigilijnej grają na jakichś instrumentach, warto, by ich w ten niezwykły wieczór użyli. Wzruszenia z udziału w takiej „wigilijnej orkiestrze” zostają na długo.
Na kartce pocztowej czy e-mailem
Przyznam natomiast, że mam o wiele więcej kłopotów z rezygnacją ze zdobyczy techniki w odniesieniu do innego miłego zwyczaju świątecznego: przesyłania sobie życzeń. Ostatnio red. Krzysztof Ziemiec w felietonie na łamach tygodnika „Idziemy” wyraził radość z propagowania przez ludzi młodych zwyczaju wysyłania tradycyjnych kartek świątecznych w miejsce życzeń przesyłanych SMS-em czy mailem. „ Znów będą kartki! – pisze Ziemiec. – Znów, bo przecież jeszcze kilkanaście lat temu taki zwyczaj był powszechny. Niestety, w erze telefonów komórkowych zamiast kartek pojawiły się bezduszne SMS-y z często głupawymi, po wielekroć kopiowanymi tekstami. Niektórzy już do tego stopnia zapomnieli, co oznacza pisanie życzeń świątecznych, że dostawszy taki SMS z rymowanką… przesyłają go dalej. Pewnie niejeden czytelnik doświadczył takiej wątpliwej przyjemności. Więc drodzy czytelnicy – w tym roku znów wysyłamy bliskim kartki. I piszemy coś od serca!”.
Piękny zwyczaj, choć – jak napisałem – mam z nim kłopot. Mamy bowiem bardzo wielu znajomych, bliższych i dalszych, i już kilkanaście lat temu wysyłaliśmy po 60-80 kartek z życzeniami świątecznymi, co wiązało się już z całkiem sporym kosztem wysyłki (koperty, znaczki). Pół żartem, pół serio powiedziałem wtedy żonie: „Jeszcze kilka oaz rodzin i zbankrutujemy”. Możliwość przesyłania życzeń mailem czy SMS-em przyjęliśmy z ulgą.
Jak zatem w tym przypadku pogodzić zachowanie tradycji z minimalizacją kosztów, zwłaszcza w tych domach, w których się finansowo nie przelewa? Albo inaczej: jak my staramy się te dwie sprawy pogodzić? Powiem od razu: nie do końca się to nam udaje. Ale się staramy, by odbyło się to w sposób jak najbardziej godny. Nie wiem, czy to dobry pomysł, ale dzielimy odbiorców naszych życzeń na grupy. Rodzinie z różnych części Polski i bliskim przyjaciołom składamy życzenia telefonicznie – to bliższa forma kontaktu niż kartka pocztowa czy e-mail. Tradycyjne kartki pocztowe wysyłamy jedynie do tych, z którymi wymianę życzeń tą drogą prowadzimy od wielu lat. Do pozostałych znajomych wysyłamy życzenia e-mailami i za pośrednictwem Facebooka (większość) lub SMS-ami (mniejszość). Jeżeli już ma to być forma elektroniczna, to staramy się, by nie były to „głupkowate rymowanki”, tylko życzenia naszego autorstwa, okraszone bożonarodzeniową grafiką (zwróciłbym tu uwagę na fakt, że Internet stwarza pod tym względem ogromne możliwości wysyłania życzeń nie mniej atrakcyjnych graficznie niż najpiękniejsze kartki pocztowe; oczywiście, to zabawa dla osób ciut bardziej zaawansowanych informatycznie niż ja, więc w naszym domu taka grafika to domena żony, ja przygotowuję tekst).
Zawsze mnie śmieszyło, gdy pani na poczcie, gdzie kupowałem kartki świąteczne, pytała: „święte” czy bardziej świeckie? – Oczywiście, „święte” – odpowiadałem. Kupując kartki świąteczne czy przygotowując świąteczną grafikę do rozesłania e-mailami zwracajmy uwagę, by była na niej Święta Rodzina, a nie – nawet najbardziej urocze – choinki czy reniferki. To też element zachowania tradycji, odwołania się do istoty tych świąt.
Na zdjęciu:
Fragment mojej płytoteki kolędowej.
Fot. Jaromir Kwiatkowski