Droga Krzyżowa na Tarnicę – Wielki Piątek 2014 (fotogaleria)
Tekst i zdjęcia Jaromir Kwiatkowski ●
Od 1998 r., co roku, w każdy Wielki Piątek uczestniczę w nabożeństwie Drogi Krzyżowej na najwyższy szczyt Bieszczadów: Tarnicę – 1346 m n.p.m. (z wyjątkiem ubiegłego roku, kiedy moja grupa – przy fatalnej śnieżycy – zdecydowała się nie ryzykować wyjścia na Tarnicę i poszła na Smerek). Tegoroczny Wielki Piątek był więc siedemnasty, w który mogłem wziąć udział w tym nabożeństwie. To wielka łaska, jaką mi daje Pan Bóg.
Co roku w Wielki Piątek na Tarnicę wchodzi kilka tysięcy osób. Są wśród nich turyści, którzy traktują ten dzień jako jeszcze jedną okazję do pójścia w góry. Jeżeli jednak nie chcemy tego szczególnego czasu zmarnować, to trzeba sobie uświadomić, że to nie jest wycieczka, tylko nabożeństwo. Dlatego staram się albo wyjechać w Bieszczady z jakąś grupą zorganizowaną, albo – jeżeli biorę udział w Drodze Krzyżowej na Tarnicę indywidualnie – dołączyć do pierwszej napotkanej grupy z księdzem. Ksiądz to gwarancja, że to będzie jednak nabożeństwo, i to z reguły przeprowadzone dość porządnie. W drodze na szczyt koncentruję się na modlitwie. Z reguły “zabieram” w postaci intencji całą moją rodzinę i najbliższych przyjaciół oraz najtrudniejsze sprawy, jakie przeżywamy. Wysiłek, zmęczenie, bolące nogi itd. staram się łączyć z cierpieniem Chrystusa podczas Jego Męki.
Czas na kontemplację piękna bieszczadzkiej przyrody też jest – na szczycie, już po zakończeniu nabożeństwa, i w drodze powrotnej. No i staram się wyjechać z Rzeszowa na tyle wcześnie, by zdążyć wrócić z Drogi Krzyżowej na wieczorną Liturgię Męki Pańskiej w mojej parafii. Droga Krzyżowa na Tarnicę nie jest zamiast tej liturgii, lecz jest jej znakomitym uzupełnieniem.
Nie wiem, ile jeszcze Wielkich Piątków Opatrzność da mi spędzić na Tarnicy, ale – mam nadzieję – do zobaczenia za rok.
“W swe ramiona mnie weź, mocą Krzyża dodaj sił, w księgę życia mnie wpisz, abym mógł dalej iść”.