Z nauczania św. bpa Pelczara. O pobudkach miłosierdzia
Pisaliśmy o św. Józefie Sebastianie Pelczarze biskupie, że był bardzo cenionym katolickim pisarzem i kaznodzieją. Proponujemy zapoznanie się z nauczaniem Świętego biskupa o katolickim miłosierdziu.
Katolickie miłosierdzie to nie – jak niektórzy mogliby dziś pomyśleć – przebaczanie win wobec nas zaciągniętych, ale po prostu rzeczywistość bezinteresownego daru dla bliźniego, dziś powiedzielibyśmy – jałmużny. Polski Święty rozumie jednak owo miłosierdzie szeroko. W poszczególnych naukach wyjaśnia, dlaczego powinniśmy czynić miłosierdzie, jakie korzyści dla nas płyną z pomagania biednym, przypomina też, jak wiele w tej sferze robił Kościół na przestrzeni wieków. W ostatniej nauce radzi, jak pełnić miłosierdzie.
Poniższy tekst jest fragmentem książki Nauczanie o katolickim miłosierdziu. Całość jest dostępna w pakiecie ebooków Libenter.pl. Roczny dostęp do przeszło 100 ebooków kosztuje tylko 57 zł.
NAUKA I
O POBUDKACH MIŁOSIERDZIA
Bądźcie miłosierni,
jako i Ojciec wasz miłosierny jest
(Łk 6, 36)
Prowadzę was, najmilsi, do Kany Galilejskiej. Widzimy tam grono weselących się gości, a wśród nich Najświętszego Zbawiciela z Przeczystą Matką i uczniami. Wszyscy się cieszą, tylko nowożeńcy jakoś smutni, a starosta weselny dziwnie zakłopotany. Co to takiego? Oto biedakom wina zabrakło, a tymczasem goście wielkie mają pragnienie. Widzi to Jezus i milczy, widzi także Maryja i milczeć nie może, lecz skłania się do Syna i mówi po cichutku: Synu, wina nie mają (J 2, 3). Wprawdzie dla Pana Jezusa nie przyszła jeszcze godzina cudów, lecz jakby chciał pokazać, że na prośbę Matki przyśpiesza tę godzinę, skinieniem wszechmocy przemienia wodę w wino. I znowu krążą kielichy i wszyscy piją wesoło, bo wino dobre było, a gdy się dowiedzieli, skąd to wino poszło, wyznają wszyscy Bogiem Zbawiciela i wysławiają Matkę Jego Najmiłościwszą. I my również wysławiajmy tę Matkę, bo czuła jest i pełna litości, a przy tym uczmy się od niej miłosierdzia. (…)
Gdy się oglądniemy po świecie, widzimy wielką nierówność w posiadaniu dóbr ziemskich, bo oto jeden rodzi się w pałacu, drugi na barłogu, jeden chodzi w jedwabiach, inny w łachmanach, jednego stół ugina się pod ciężarem wykwintnych potraw, a inny nie ma nawet suchego chleba, by głód swój nasycić. Skąd ta nierówność, ta nędza, rozum ostatecznie powiedzieć nie umie, lecz musi pytać się wiary, która mu mówi, iż to wszystko jest skutkiem grzechu pierworodnego. Za to rozum poznaje, że prawo własności jest nietykalne, bo na tablicach jego wypisał Bóg palcem swoim: Nie kradnij. Z drugiej strony, aby wprowadzić jaką taką równowagę, sam rozum żąda, żeby ten, co ma za wiele, dzielił się z tym, co ma mało.
Lecz nie bardzo by dobrze wyszli na tym ubodzy, gdyby sam rozum był ich adwokatem, bo wszakże są ludzie tak zwani filantropi, którzy głęboko rozprawiają o obowiązku miłosierdzia, a miłosierdzia nie czynią. Otóż Pan Bóg tchnął w serce człowiecze uczucie miłosierdzia, tak iż wrodzone nam jest litować się nad wszystkimi nędzę cierpiącymi. To uczucie, które u jednych jest większe, u drugich mniejsze, można spotęgować tchnieniem łaski Bożej i dobrymi uczynkami, lecz można także zmniejszyć lub przytłumić biernym samolubstwem. Toteż widzimy ludzi, co zimnym okiem patrzą na braci ginących z głodu, żałując dla nich lubego grosza; lecz o takich też mówimy, że to są ludzie bez serca, ludzie wyzuci z wszelkiego uczucia, istne potwory a nie ludzie. I rzeczywiście, miłosierdzie jest zaletą, jest potrzebą jest żywiołem, jest zaszczytem, jest pociechą serca ludzkiego. Miłosierdzie to serce rozszerza, rozmiękcza, czyni tkliwym i współczującym, gdy przeciwnie, samolubstwo takowe ścieśnia, zamyka, czyni twardym i nieużytym. Miłosierdzie to serce oczyszcza i uszlachetnia, tak iż nieraz jeden czyn dobry zdoła zmienić zupełnie człowieka. Dowodem tego jest ów celnik, Zacheusz, co przedtem był zdziercą publicznym, lecz skoro tylko na słowo Pańskie rozdał majętność ubogim, natychmiast stal się świętym uczniem Zbawiciela.
Toż samo każdy z nas czuje, że jeżeli spełni coś dobrego, albo jakąś poniesie ofiarę, zaraz doznaje błogiego ukojenia, zapału i polotu tak, iż krzyż życia staje się lżejszym, że namiętność czy światowa ponęta traci wiele uroku, a natomiast Bóg zbliża się do duszy, dusza zaś poznaje, że jest dzieckiem Bożym i jakby na skrzydłach wznosi się do Boga. Dlatego radzę wam, rodzice chrześcijańscy, abyście zawczasu wszczepiali w serca waszych dzieci uczucie miłosierdzia, politowania dla cierpiących i nauczyli je kochać ubogich, bo tym sposobem uczucia dobre wsiąkną zawczasu w serce jak woda w gąbkę, a złe nie tak łatwy będą miały przystęp. I tobie też radzę, młodzieży chrześcijańska, przejmij się żywo duchem miłosierdzia. (…)
Oto jest potęga miłosierdzia. Ono nie tylko serce oczyszcza, nie tylko uszlachetnia, nie tylko uspokaja, ale uszczęśliwia i rzec można, że nie masz na ziemi większej rozkoszy nad rozkosz przynoszenia ulgi cierpiącym. Bóg dobry pozwolił nam zakosztować na ziemi kropli prawdziwego szczęścia, lecz pod warunkiem, aby to szczęście wypłynęło z Serca Jezusowego i przeszło przez serca naszych braci, bo tylko wtenczas staje się szczęściem prawdziwym i czystym. Jeżeli więc, najmilsi, ciężkim zdaje się wam życie, jeżeli to życie upływa w czczości i znudzeniu lub w boleści i goryczy, jeżeli krzyż jaki boleśnie was przygniata, ukochajcie miłosierdzie, a z miłosierdziem spłynie na wasze serca pociecha, ulga i siła niby rosa ożywcza na ziemię spaloną.
Miłosierdzia żąda, po wtóre, społeczeństwo. Ludzkość cała jest niejako jednym wielkim ciałem, którego wszystkie członki winny się troszczyć wzajem o siebie i nieść sobie czynną pomoc. Patrzcie, co to się dzieje w ciele ludzkim. Gdy np. jeden członek poniesie ranę, wszystkie członki współczują- głowa się schyla, oczy poglądają tkliwie, ręce zawijają ranę starannie, inaczej gdyby rana została zaniedbana, zepsuje całe ciało. Tak się dziać winno w społeczeństwie. Rany i cierpienia jednych winni leczyć lub łagodzić inni, inaczej psuje się ciało społeczne. Dziś to zepsucie strasznie się mnoży, złe wzrasta w przerażający sposób. I cóż to tak wielu ludzi popycha na drogę występku? Oto nieraz nic innego, jedno że na drodze życia nie znaleźli dla siebie ani cząsteczki współczucia, że ich nikt nie pouczył, nikt nie upomniał, nikt nie pocieszył, nikt nie poratował. Bieda człowiekowi samemu, którego nikt na ziemi nie kocha, nad którym nie czuwa żadne oko opiekuńcze, który widzi się odepchniętym i wzgardzonym od ludzi, bo jeżeli jeszcze i wiarę utraci, tedy cóż go powstrzyma od złego? Każdy człowiek ma serce, szuka i pragnie miłości nie tylko Boga, ale i człowieka.
Oto istota zdolna do wszelkiej zbrodni, oto łup łatwy dla złego ducha i zaiste trzeba się lękać, ażeby ten człowiek nie odezwał się wreszcie: Nienawidzą mię, więc i ja będę nienawidził, będę kruszył, będę burzył, z dymem puszczę mienie bogatych i nóż utopię w sercu szczęśliwych. I tacy to ludzie zapełniają kryminały, tacy tworzą szeregi rewolucjonistów i komunistów, którzy niedawno temu zbryzgali krwią braci ulice Paryża i zaświecili mu łuną pożarów. Siła materialna nie zdoła powstrzymać potoku złego, jedna tylko miłość, i to miłość czynna, zdoła uśmierzyć tę nieubłaganą nienawiść, tę czarną zazdrość, tę złość piekielną wrącą w łonie społeczeństwa, toteż piękne świadectwo oddano miłosierdziu katolickiemu w Paryżu. Jeżeli więc chcemy, żeby straszna burza socjalna, której złowrogie echo z dala dolatuje, i naszej ziemi nie nawiedziła, zajmijmy się szczerze klasą uboższą.
Miłosierdzia żąda wreszcie i Bóg sam. Jeżeli Opatrzność Boża tak nierówno podzieliła dobra ziemskie, to nie dlatego, aby bogaci dogadzali swej pysze i swawoli, a ubodzy oddawali się rozpaczy lub chwytali się występków, lecz aby bogaci ćwiczyli się w miłosierdziu, ubodzy w cierpliwości; aby bogaci wspierali ubogich jałmużną, ubodzy bogatych modlitwą, a tak jedni i drudzy mogli się uświęcić, co ślicznie pewien doktor Kościoła wykłada: „Umiarkowane staranie o dobra doczesne – mówi św. Tomasz z Akwinu – nie jest przez się grzeszne, lecz staje się takim dopiero wtenczas, jeżeli głównie dóbr ziemskich pragniemy albo tak pragniemy, jakoby od nich całe nasze szczęście zależało”. Aby zaś bogaci pamiętali, że mają się dzielić z ubogimi, że są tylko szafarzami majętności Bożych i ręką miłosierdzia Bożego, daje Bóg przykazanie w Starym i Nowym Zakonie: Rozkazuję tobie – tak mówi do Izraela – abyś otworzył rękę bratu swemu potrzebującemu i ubogiemu, który z tobą mieszka (Pwt 15, 11). I znowu: Ułam łaknącemu chleba twego, a ubogie i tułające się wprowadź do domu twego. Gdy ujrzysz nagiego, przyodziej go, a nie gardź ciałem twoim (Iz 58, 7). Podobnie w Nowym Zakonie upomina Syn Boży w ludzkim ciele: Skarbcie sobie skarby z mamony niesprawiedliwości (por. Łk 16, 9). Co wam zbywa, dawajcie z tego jałmużnę. Dajcie, a będzie wam dane (Łk 6, 38). Bądźcie miłosiernymi, jako i Ojciec wasz miłosierny jest (Łk 6, 36).
A więc miłosierdzie jest obowiązkiem ścisłym, tak iż jeżeli kto widzi bliźniego swego w głodzie, pragnieniu lub ciężkim ubóstwie, a nie ratuje go, grzeszy śmiertelnie i ściąga na się karę Bożą, którą sam Zbawiciel ogłosi w dzień sądu: Łaknąłem, a nie daliście Mi jeść; pragnąłem, a nie daliście Mi pić. Byłem gościem, a nie przyjęliście Mię; nagim, a nie przyodzialiście Mię; chorym i w więzieniu, a nie nawiedziliście Mię (Mt 25, 42-43). Dlatego idźcie ode Mnie. I słusznie Bóg wkłada ten obowiązek. Bo czymże jest ten ubogi? Oto obrazem Bożym, sam utworzył ten obraz i wyrył na nim rysy swoje, czyż więc nie słuszna, by szanować? Widzieliście może w jakim domu obraz będący przedmiotem wielkiego poszanowania? Nie jest to dzieło jakiegoś mistrza, skądże więc się bierze ta cześć prawie religijna dla niego? Oto stąd, że przedstawia wizerunek ojca, który już dawno spoczął w grobie. Lecz oto ów ubogi, tak wstrętny na pozór, jest obrazem Ojca waszego, który jest w niebiesiech. Otoczcież więc ten obraz czcią i miłością, jakkolwiekby był poplamiony, podnieście go z nędzy i upodlenia. Co więcej, ten ubogi jest dzieckiem Bożym, które Bóg miłuje i dla którego żąda miłości.
Dobry ten Ojciec wszystkie dziatki miłuje i nad wszystkimi ma pieczę, lecz nie wszystkie jednakowo uposaża, bo oto widzimy, że jedne żyją w smutnym sieroctwie, inne cierpią niedostatek, inne złożone są chorobą lub trapione boleścią, lecz za to Bóg pragnie i żąda, by jedne spełniały ojcostwo dla drugich i zastępowały im niejako Boga na ziemi, by hojniej obdarzone dzieliły się z uboższymi, mocniejsze opiekowały się słabszymi, szczęśliwsze niosły pociechę cierpiącym, a tak by wszystkie połączone węzłem braterskiej miłości tworzyły jedną miłującą się rodzinę. A więc przez miłość i posłuszeństwo dla Ojca Niebieskiego wzywam was, dziatki Boże, miłujcie waszych braci biedniejszych i cierpiących, bądźcie sierocie ojcem i matką, pokarm głodnemu podajcie, nieumiejętnego nauczcie, błądzącego poprawcie, choremu nieście ulgę a smutnemu pociechę. Słowem, bądźcie miłosiernymi, jako Ojciec wasz Niebieski miłosiernym jest, a więc i współczuciem, i ofiarą, i groszem, i czynem, a więc życzliwie i chętnie, święcie, wytrwale i dla wszystkich, aby i ten Ojciec był dla was miłosiernym.
Tak więc okazałem wam, najmilsi, że miłosierdzia żąda od nas rozum, żąda serce, żąda społeczeństwo, żąda Bóg sam. A jeżeli i to nie wystarcza, tedy dodaję na końcu – miłosierdzia żąda od nas Matka Maryja. Czyście wy widzieli kiedy matkę żebraczkę, jak ona jedne dzieci niesie na ramionach, a drugie prowadzi za rękę i tak chodzi od domu do domu? Tak teraz przedstawcie sobie, że Matka Maryja zebrała na ręce swoje wszystkie sieroty tego miasta, wszystkich chorych, wszystkich ubogich, a chodząc od domu do domu żebrze dla nich litości. Czyliż odepchniecie tę Matkę i Jej dzieci? Czyż odmówicie miłosierdzia tej, bez której miłosierdzia żyć nie możecie? A wtenczas ta Matka musiałaby wam także odmówić miłosierdzia i zamknęłaby kiedyś przed wami drzwi domu swego. A więc bądźcie miłosierni, jako i Matka wasza miłosierna jest, bo przecież i wy jesteście jakby dziatki małe, które potrzebują opieki tej Matki, a więc bądźcie miłosiernymi, aby i Matka Maryja miłosierną wam była.
O Matko droga, naucz nas miłosierdzia i uproś nam miłosierdzie. Tyś niegdyś nie mogła poglądać na troskę nowożeńców w Kanie, ulituj się więc i teraz nad tylu biednymi, tylu cierpiącymi. Szepnij za nimi słowo miłościwe do Najsłodszego Syna Twego. Przemów do serc dzieci bogatszych, aby gorzkie wody nędzy i smutku, przemieniły się dla wszystkich w wino słodkiej pociechy. Amen.