O św. Stanisławie Kostce
Opieka Boża nad nami objawia się w opiece świętych, a zwłaszcza świętych naszych rodaków. Św. Stanisław Kostka nie podbijał narodów dla Chrystusa gorliwością apostolską jak św. Franciszek Ksawery, nie czynił cudów miłosierdzia jak św. Wincenty a Paulo, nie trząsł sercami ludzkimi jak św. Jan Chryzostom, nie przelał krwi męczeńskiej. Co więc uczynił Stanisław? Zwyciężył ciało, szatana i świat; został męczennikiem miłości. Daj Boże, abyśmy tak żyli, jak żył Stanisław! Kilka wspomnień z życia św. Stanisława niech nas do tego zachęca.
W pięknym Rostkowskim zamku u Jana Kostki, kasztelana zakroczymskiego, przy wesołej biesiadzie prowadzone są luźniejsze rozmowy. Wtem nagle po całej sali rozchodzi się jakieś dwuznaczne słowo. Dusza anielska Stanisława, czysta jak kryształ, nie mogła znieść cienia bezwstydu – i pada Stanisław omdlały na ziemię! Ta jego wrażliwość jest naszą chlubą i chwałą, jest dowodem, jakich to cnota miała niegdyś zwolenników. A dzisiaj, czy znajdzie się wiele serc takich, u których na jedno dwuznaczne słowo twarz spłonęłaby rumieńcem wstydu; uszy zatykaliby na czcze żarty? Czy wiele znajdzie się serc – sercu Stanisława podobnych? Sądzę, że dzięki Bogu znajdą się takie, ale niestety, czemu nie wszystkie?
Potem taki człowiek zepsuty grzechem się skarży: ach, mego serca nikt nie zrozumie! Wierzę w to. Bo serce zbałamuconego, które samo siebie nie rozumie, kto zdoła zrozumieć?
Jakie to piękne były czasy, gdy ludzie czytali Żywoty Świętych! Gdy wzruszenie ogarniało serce, kiedy pobożna matka opowiadała dzieciom o męce cierpienia Zbawiciela, gdy na kolanach przed obrazem Maryi odmawiało się ranną i wieczorną modlitwę.
Wróćmy do Stanisława! W Wiedniu, bo tam pobiera nauki, leży złożony ciężką, bolesną chorobą. Jego piękna dusza odbija się na pięknej twarzy; złożone na piersiach ręce w znak krzyża zdają się chcieć przytłumić gwałtowne bicie serca. Łzawe oczy wpatrzone w niebo zdają się z tęsknotą przemawiać: tam, w niebie, a nie tu, na ziemi, jest nasze miejsce! Mieszka tam w domu protestantów, luteran. Ten, co żył tylko wiarą, musiał mieszkać wśród bluźnierców wiary. Leży w ciężkiej chorobie.
Na próżno Stanisław łzami i boleścią spojrzenia prosi, błaga, zaklina o ostatnią, jedyną pociechę, aby mu przyniesiono Najświętszy Sakrament, przed którym przeklęczał tyle dni i nocy na modlitwie. A teraz, tak bliski swego kresu, prosi o tę jedną łaskę. Ale Bóg nie: opuści swego sługi. Nie ludzka, ale anielska ręka podała mu Anielski Chleb. Jego pokoik zalewa niebiańska światłość; a w światłości widzi świętą Barbarę, patronkę dobrej śmierci. Obok niej Anioł z Przenajświętszą Hostią. Z radością i łzami zachwytu przyjmuje Boga do swego czystego serca.
Porównajmy jego serce, jego cnoty z naszą pychą, próżnością, miłością własną. Wejdźmy we wnętrze naszego sumienia: prześledźmy naszą przeszłość, rozważmy każdą myśl, każdy uczynek, każde nasze słowo – i powiedzmy szczerze, czy mamy się z czego wynosić? Upokarzajmy się, póki czas, dobrowolnie, aby konieczność kary nie musiała nas upokarzać.
Św. Stanisław, kiedy odzyskał zdrowie, wstępuje do zakonu jezuitów, gdzie jeszcze przed przyjęciem święceń, zmożony chorobą, umiera. Nie będę opisywał życia Stanisława w zakonie, bo to życie tylko ten zrozumie, komu Bóg dał łaskę powołania. W posłuszeństwie, czystości i pokorze kochał Boga, kochał braci, żył ciałem na ziemi, a duszą w niebie; był człowiekiem, bo nosił ciało; był aniołem, bo przezwyciężył pożądliwości ciała.
Módlmy się do św. Stanisława Kostki. A jeśli opieki Stanisława, której Polacy tyle razy doznali, my dziś nie doznajemy, czyja to wina? Może staliśmy się niegodnymi tej opieki? O, święty Stanisławie! twoje serce i w niebie, paląc się miłością Boga, pełne jest miłości ludu twojego kraju, Polski! Uproś nam życie wiary; uproś cierpliwość, pokorę, miłość Boga i ludzi, ufność w Bogu, abyśmy dopełnili naszego powołania na ziemi. Miłość Boga pociągnie nas do nieba; miłość ludzi przyciągnie nam niebo. Amen.
Tekst kazania ks. Juliana Wybrańca na święto św. Stanisława Kostki
Ks. Julian Wybraniec – w maju 2012 r. przyjął święcenia kapłańskie. Obecnie jest wikariuszem w rzeszowskiej katedrze. Jego pasją jest liturgia oraz muzyka liturgiczna w teorii i praktyce. Stały współpracownik Dziennika Parafialnego.