Modlitwy na trudne dni (16). Modlitwa grzesznika
Panie, dziś wieczór wszystko jest nie tak. Nie spodziewałem się tego po sobie.
A myślałem, że już się od tego uwolniłem… No więc — nie. Nie mogę nic zrobić, naprawdę. I tym razem mam już wielką ochotę poddać się.
Jeśli do tego mają prowadzić moje usiłowania… Bo przecież znasz je, Panie.
No więc wolę zrezygnować od razu.
Najbardziej boli mnie w gruncie rzeczy… to, że muszę odstąpić od wysokiego wyobrażenia o sobie, do jakiego stopniowo doszedłem.
Muszę to wyznać, Panie: najbardziej ciąży mi zraniona miłość własna.
Wiem, że to niedobrze. Ale wolę szczerze Ci to powiedzieć. Bez ogródek.
Mój żal nie jest czysty.
Tak, żałuję mojej winy, to oczywiste.
Ale najbardziej żal mi… mnie samego. Tego mnie, którego, jak sądziłem, udało mi się przemienić. Tego mnie, który w końcu zaczął przynosić mi zaszczyt.
Myślę, że to trochę tak jak z Seneką, który co wieczór odwiedzał swoją piękną duszę i zachwycał się, znajdując ją w porządku.
Przepraszam, Panie, że kochałem siebie bardziej niż Ciebie. Że stawiałem Cię na drugim miejscu, nawet wtedy, gdy czułem skruchę.
Spraw, żebym mógł nieść moją winę, bo ją wlokę. Spraw, żebym zaakceptował siebie jako grzesznika, z odwagą, pod Twoim spojrzeniem, i żebym nie dąsał się już jak rozzłoszczone dziecko.
Przebacz mi, Panie, proszę Cię o to. Moją winę, oczywiście.
Ale też… moją zranioną dumę.
Panie, dziękuję, że dałeś mi zrozumieć, iż jestem jak inni ludzie — „przewrotni i wiarołomni”…
Źródło:
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/M/MO/trudne_dni.html