Tim Guénard: przebaczenie jest silniejsze od nienawiści
Jaromir Kwiatkowski ●
Tim Guénard marzył o tym, aby zostać bokserem i zabić ojca-alkoholika, który go maltretował. Część tego marzenia się spełniła: Tim został mistrzem Francji w boksie. Drugiej części zrealizować nie zdążył, bo wcześniej poznał Big Bossa – tak nazywa Jezusa Chrystusa. Tim we wtorek podzielił się świadectwem swego życia podczas kolejnej Katechezy Audiowizualnej w bazylice oo. Bernardynów w Rzeszowie.
Tim ma 56 lat. Mieszka we Francji, niedaleko Lourdes. Posiada kochającą rodzinę – żonę, czworo dzieci i wnuki. Zajmuje się pszczelarstwem, prowadzeniem gospodarstwa i resocjalizacją młodzieży.
Ale do tego miejsca, w którym obecnie jest, przebył daleką drogę. Drogę przez piekło na ziemi. Kiedy miał trzy lata, porzuciła go matka: przywiązała go do słupa przy jednej z polnych dróg i odeszła. Zziębniętego i wystraszonego chłopca znalazła nad ranem policja. Tim mieszkał z agresywnym ojcem-alkoholikiem, który bezlitośnie znęcał się nad nim. W dniu piątych urodzin ojciec pobił go tak mocno, że Tim ledwie przeżył. Spędził w szpitalu, przykuty do łóżka, ze zmiażdżonymi nogami, ponad trzy lata. Miał szczęście, bo ponownie zaczął chodzić. Przez cały ten czas nikt go nie odwiedził, poza pielęgniarkami podającymi zastrzyk. Po szpitalu nie miał dokąd pójść. Trafił m.in. do domu dziecka, później do poprawczaka.
Po usunięciu z poprawczaka 13-letni Tim znalazł się na ulicach Paryża jako bezdomny włóczęga. Zamieszkał pod wieżą Eiffla. To była prawdziwa szkoła przetrwania. Obsesyjna chęć zemsty na ojcu nadawała upiorny sens jego życiu, chroniła go przed samobójstwem. Kiedyś w Paryżu odkrył szkołę boksu. Trenował wyobrażając sobie przy każdym zadawanym ciosie, że katuje swojego ojca. Dzięki temu szybko odniósł sukces. Został nawet mistrzem Francji. Młodym, zdolnym bokserem zainteresował się świat przestępczy – został szefem gangu.
Jednak tęsknił za miłością, rodziną i dobrym życiem. A Big Boss zaczął stawiać na jego drodze ludzi o dobrym sercu. Spotkania z nimi pomału sprowadziły go na właściwą drogę. Pierwszym z nich był spotkany na paryskiej ulicy mężczyzna o imieniu Leon, który okazał Timowi wiele ciepła i dzięki niemu chłopak nauczył się czytać. – Pewnego dnia jeden z dziennikarzy zapytał mnie: „jak pan może jeszcze wierzyć w Boga, mając taką historię życia?”. Odpowiedziałem mu: „Bóg? Przecież ja go spotkałem na ulicy i nawet usiadłem koło niego” – tak Tim wspominał tamto spotkanie.
Decydujące okazało się spotkanie i przyjaźń z o. Thomasem Philippe, dominikaninem, przyjacielem życiowych rozbitków. – Odwiedzałem go często – wspominał w Rzeszowie. – Za każdym razem mówił mi o tym, że Jezus przebaczył mi i innym ludziom.
Ludzie przestrzegali ojca Thomasa, że odwiedza go człowiek, który jest szefem babdy. – Powiedział, że chce, żebym do niego przyjeżdżał. Nigdy mnie nie porzucił. Spojrzał na mnie z większą wiarą niż ja sam na siebie – opowiadał Tim.
Dzięki o. Thomasowi trafił do wspólnot Arka, założonych przez Jeana Vaniera. W Arce Tim nawiązał kontakt z osobami niepełnosprawnymi. Przebywając wśród nich poznał, co to jest bezwarunkowa akceptacja i miłość, poczuł się potrzebny.
Wtedy przyszła pora na ostatni “znak drogowy”: przebaczenie. Przebaczył rodzicom (zwłaszcza ojcu). – Pojechałem do mojego ojca i powiedziałem, że mu przebaczam i żebyśmy zaczęli wszystko od początku – opowiadał w Rzeszowie Tim. – Ojciec przyjął moje przebaczenie, ale wstydził się tego wszystkiego , co mi zrobił i nie mógł mi spojrzeć w twarz.
Przebaczenie krzywd, które wyrządził mu ojciec, przyniosło Timowi wyzwolenie i otworzyło mu drogę do szczęśliwego i spełnionego życia. Tim jest obecnie osobą głęboko wierzącą, kocha Big Bossa i podczas spotkań w kościołach opowiada o swojej przemianie. Dzieje swojego nawrócenia opisał w książce “Silniejszy od nienawiści”.
Na zdjęciu: Tim Guénard podczas świadectwa w bazylice oo. Bernardynów.
Fot. Piotr Szobak