Raport: Młodzieńczy bunt – przyczyny i strategie postępowania

20 kwietnia 2012 09:00Komentowanie nie jest możliweViews: 206

Dariusz Zalewski ▼

„To było takie słodkie dziecię, co z niego wyrosło?” – takie zdanie niejednokrotnie można usłyszeć w rozmowach rodzinnych. Radykalna zmiana w postawach dorastających synów czy córek spędza sen z powiek wielu rodzicom.

Tym bardziej jest to trudne do zaakceptowania, iż rodzice zazwyczaj są przekonani, że to co spotyka sąsiadów, znajomych, o czym mówi się w telewizji i czyta w gazetach – ich nie dotknie, bo ich „dziecko jest inne”.

Zależnie od skali zaniedbań zachowania buntownicze mogą przybierać formę mniej lub bardziej radykalną. W przypadku mniejszych zaniedbań pojawią się: „humory”, „fochy”, słabsze wyniki w nauce, pyskowanie, ciche dni. Niekiedy zestaw ten uzupełniają wulgaryzmy, kłamstwa czy dziwne zainteresowania (np. związane z modami subkulturowymi).

W cięższych przypadkach mamy zachowania ocierające się o patologię społeczną i przestępczość. Do wyżej wymienionych dochodzą zatem ucieczki z domu, alkohol, papierosy, narkotyki, notoryczne wagary, zachowania przestępcze (np. kradzieże w sklepach).

Przyczyny młodzieńczego buntu

Interpretacja przyczyn młodzieńczego buntu związana jest najczęściej z dojrzewaniem fizjologicznym i usamodzielnianiem się społecznym. Wielu uważa, że jest to zjawisko naturalne. Możemy jednak zapytać: dlaczego jedni buntują się bardziej, a inni mniej? Albo: dlaczego u jednych ten bunt ukierunkowany jest na czynienie zła, a u innych na jego zwalczanie? Można się zgodzić, że sprzeciw wobec zastanej rzeczywistości jest niejako wpisany w naturę dojrzewającego człowieka, ale z tego nie wynika, że musi to być sprzeciw destrukcyjny.

Powszechność pewnych zachowań występujących w okresie dorastania wcale nie determinuje ich moralnego charakteru! Dlatego też nie można ich w jakikolwiek sposób usprawiedliwiać. Wulgaryzmy, alkohol, kradzieże czy pyskowanie – nie mogą być usprawiedliwione np. „burzą hormonalną”. Zawsze są bowiem wynikiem dobrowolnego wyboru pod wpływem określonych (w tym przypadku trochę większych) pokus.

Radykalny, trudny do okiełznania bunt pojawia się zazwyczaj tam, gdzie coś źle zafunkcjonowało w rodzinie (np. był problem alkoholizmu) lub rodzina uległa rozbiciu. Generalnie każda rodzina (poza skrajnie patologiczną) z punktu widzenia wychowawczego jest lepsza od rodziny niepełnej. Jeśli zachowania buntownicze pojawiają się w rodzinach pełnych, to ich zakres jest na ogół mniejszy.

Dlaczego tak się dzieje? W rodzinach pełnych, nawet gdy rodzice nie zdają sobie sprawy z priorytetów tradycyjnej pedagogiki, mimowolnie przekazywane są takie wzorce kulturowe, jak np. konieczność posłuszeństwa czy szacunku do rodziców. Jeśli nawet można mieć zastrzeżenia do stosowanych w tych domach metod wychowawczych, to te tradycyjne paradygmaty wpisane w funkcjonowanie rodziny spełniają swoją rolę i w mniejszym bądź większym stopniu są przekazywane dzieciom. Innymi słowy, niektóre cnoty są formowane niejako z „automatu”.

Wiąże się to także z wymiarem praktycznym funkcjonowania takiej rodziny. Gdy matka sama wychowuje dzieci, trudniej jest jej otoczyć córki i synów odpowiednią opieką. Chcąc ich utrzymać, musi pracować od rana do wieczora. Dzieci nie są kontrolowane i bardzo łatwo popadają w „złe towarzystwo”. W rezultacie powstrzymanie ich dalszej demoralizacji jest niemal niemożliwe. Inaczej to wygląda w rodzinie pełnej, gdy rodzice mobilizują się (nawet pomimo wcześniejszych zaniedbań) i razem zaczynają walczyć o swoje pociechy (gdy sytuacja tego wymaga).

Zastanówmy się zatem nad strategiami postępowania w sytuacji buntu, który już się pojawił. Generalnie możemy wyróżnić trzy strategie wzajemnie się uzupełniające: ograniczonego zaufania, konsekwentnego dyscyplinowania, dążenia do porozumienia.

Strategia ograniczonego zaufania

Sprawa podstawowa. Jeśli do tej pory ufałeś/aś swojemu dziecku, to po pojawieniu się pierwszych matactw i kłamstw, trzeba ograniczyć zaufanie i zwiększyć kontrolę. W czasach tzw. „wolności” i „demokracji” nie jest to zbyt popularny postulat, ale nie mamy innego wyjścia. To przekonanie opieram na wieloletniej pracy z dorastającą młodzieżą. Młodzi ludzie w tym okresie mają szczególną słabość do kłamstwa. Kłamią niemal automatycznie, może nawet nie zdając sobie do końca z tego sprawy.

Jeśli na przykład przyłapaliśmy syna czy córkę na paleniu i słyszymy, że „to tylko raz”, że „to kolega bądź koleżanka namówił/a” – nie wierzmy w takie opowieści; sprawdzajmy dyskretnie, czy dane zachowanie się nie powtórzy. Jeśli zdarzyło się jemu/jej pójść na wagary i usłyszymy znowu, że „to tylko raz, bo koleżanka lub kolega namówił/a” – nie wierzmy i na wszelki wypadek zadzwońmy raz w tygodniu do szkoły i zapytajmy wychowawcę: czy wagary się nie powtarzają?

Strategia konsekwentnego dyscyplinowania

Jak postępować, gdy pojawił się konkretny problem: „pyskowanie”, „wulgaryzmy”, „papierosy”? Wszystko oczywiście zależy od pewnych specyficznych okoliczności związanych z daną sytuacją. Tak czy inaczej, nie powinniśmy rezygnować z dyscyplinowania, które spełnia przynajmniej trzy ważne funkcje.

Kara w formie nakazu lub zakazu jakiegoś działania chroni syna czy córkę przed skutkami złego zachowania. Na przykład, zakazując wyjścia na dyskotekę, gdy wiemy, że może to się zakończyć piciem alkoholu, chronimy przed popełnieniem konkretnego grzechu i jego skutkami.

Po drugie – wymuszając pewne zachowania, przyzwyczajamy do ich spełniania, nawet wbrew woli wychowanka. Przykład. Jeśli dziecko nie chce sprzątać pokoju, a przymuszamy je do tego, to choć robi to niechętnie, mimo wszystko przezwycięża w sobie lenistwo i jest wdrażane do porządku i pracowitości. Oczywiście do zafunkcjonowania cnoty niezbędna jest akceptacji takich wymuszonych działań. Musimy zatem cierpliwie tłumaczyć ich zasadność, licząc, że z czasem do wymuszonych działań dojdzie ich zrozumienie.

Wreszcie – do dyscyplinowania zobligowani jesteśmy z uwagi na pełnioną funkcję. Dawniej mówiono w takim przypadku o łasce stanu. Słowem – niektóre osoby z racji pełnionych ról społecznych powinny podejmować działania zmierzające do utrzymania porządku, żeby nie dopuścić do anarchii rozbijającej życie społeczne i rodzinne.

Zdaję sobie sprawę, że dyscyplinowanie może nastręczać praktycznych trudności, dlatego niezbędna jest trzecia strategia.

Strategia porozumienia

Musimy zdać sobie sprawę, że dorastający młody człowiek jest niezwykle pomysłowy i kreatywny w walce o swoją źle pojętą „niezależność” i „wolność”. Posiada skuteczne sposoby wpływania na nas i rozmiękczania naszej woli. Wyrodne i szczególnie złośliwe dziecko może nawet pójść na policję i nakłamać w taki sposób, że zostaniemy pociągnięci do odpowiedzialności karnej. Ale może też w inny sposób skutecznie wywierać wpływ na rodziców. Znane są przypadki wielotygodniowego milczenia („ciche dni”).

Innym środkiem nacisku jest ucieczka z domu. Lęk o dziecko, które przez kilka dni przebywa poza domem, w nieznanym miejscu – rozmiękcza nawet najbardziej rygorystycznych rodziców. Dlaczego o tym piszę? Chcę przez to podkreślić, że strategia konsekwentnego dyscyplinowania musi być przeprowadzana roztropnie, aby nie radykalizować zachowań dorastającego dziecka. Żeby było jasne: nie namawiam do odstępowania od dyscypliny, ale tylko zwracam uwagę, że nie można z nią przesadzać.

Pamiętajmy, że nie możemy koncentrować się tylko na karaniu. Musimy równocześnie starać się dotrzeć do naszego dziecka. Zdaję sobie sprawę, że niezwykle trudno jest przebić się przez kokon myśli i jego nieufne nastawienie do nas, rodziców. Ale jest to możliwe. W rozmowach odwołujmy się do wspólnych przeżyć, wspomnień. Starajmy się poznać motywacje jego działań, gdzieś razem pójść, coś razem zrobić.

Wzór na rozkruszenie skały

W niektórych sytuacjach nie mamy wyjścia – musimy przeciwstawić się złej woli dziecka, wykorzystując atrybuty rodzicielskiej władzy. Jednak pomimo dyscyplinowania musimy równocześnie dążyć do porozumienia. Wymienione strategie muszą się wzajemnie uzupełniać i być stosowane zależnie od potrzeb.

Zawsze preferujmy tłumaczenie i przekonywanie, a dopiero później sięgajmy po zakazy i nakazy. Cnota nie jest mechanicznym, nawykowym wykonywaniem określonych czynności. O jej zafunkcjonowaniu decyduje czynnik umysłowy. Jeśli nawet na pewnym etapie przymuszamy do danych zachowań, to, jak już wspomniałem, musimy dążyć do ich zaakceptowania przez dziecko.

Pedagogika w swoim najgłębszym wymiarze jest sztuką docierania do ludzkiego serca i tę sztukę powinniśmy jako rodzice posiąść, zwłaszcza w tych, tak trudnych momentach dla naszej rodziny. Nie ma tu ogólnego wzoru postępowania – każdy musi w realnym życiu znaleźć własny sposób na rozkruszenie skały.

* * *

Czy tych trudnych przeżyć związanych z okresem dorastania rodzice mogą uniknąć? Tak. Spotkałem młodych ludzi, którzy wcale nie przechodzili tak ciężko okresu dorastania. Warunkiem jest wyposażenie dziecka w oręż określonych sprawności moralnych. Słowem – kształtując odpowiednio wcześniej pewne cnoty, możemy dać naszym dzieciom narzędzia, które pomogą im pokonać słabości ducha i pokusy, które nasilają się w tym okresie.

Artykuł pochodzi z blogu www.Edukacja-Klasyczna.pl.

——————

Dariusz Zalewski – pedagog, autor książek: „Sztuka samowychowania” oraz „Wychować człowieka szlachetnego”, prowadzi blog www.Edukacja-Klasyczna.pl.

Poleć innym!

  • Facebook
  • Twitter
  • Delicious
  • LinkedIn
  • StumbleUpon
  • Add to favorites
  • Email
  • RSS

Dyskusja

Tagi:
Email
Print
WP Socializer Aakash Web