Boże powinności

18 czerwca 2012 08:15Komentowanie nie jest możliweViews: 76

Tomasz Powyszyński ▼

Ja czasem nie wiem, po co to wszystko, ale wiem, że jest Ktoś, kto wie i panuje nad sytuacją. Ten Ktoś zarządza uniwersum w sposób najlepszy z możliwych. Zależy Mu na nas i robi wszystko, byśmy byli szczęśliwi.

Słuchając wypowiedzi niektórych ludzi, głównie ateistów, doszedłem do wniosku, że uważają się za ateistów, gdy mowa o Bogu transcendentnym, ale to nie przeszkadza im widzieć siebie jako boga. Są bowiem tak bardzo pewni własnej boskości, że wydaje im się, iż mogą spojrzeć na świat oczami w ich mniemaniu nieistniejącego Boga i stwierdzić, że Bóg – gdyby istniał – powinien zrobić to lub tamto, a tego i jeszcze tamtego robić w ogóle nie powinien, by rzeczywistość była lepsza, niż jest teraz.

Ta myśl pojawia się u mnie zawsze, gdy słyszę z ust ateisty (a czasem także wierzącego) słowa: „Bóg powinien nie dopuścić do Holokaustu!” albo „Jeżeli Bóg jest taki dobry i wszechmocny, to powinien wyeliminować zło ze świata!”. Zastanówmy się najpierw, co w ogóle oznacza stwierdzenie: „Bóg powinien zrobić to i tamto”. Gdy któryś z Czytelników po lekturze tego tekstu powie w przypływie troski o mój rozum, że „ten Powyszyński powinien przestać pisać o Bogu”, powie właściwie, że gdyby był na moim miejscu, czym prędzej z pisania o Bogu by zrezygnował. Stwierdzenie, że ktoś coś powinien, oznacza, że ja lepiej od niego wiem, co trzeba zrobić na jego miejscu, ja bym lepiej wykorzystał atuty, cechy i okoliczności – bo jestem mądrzejszy, rozsądniejszy i bystrzejszy niż on. Gdy zatem ktoś wypowiada niemal mistyczne słowa: „Bóg powinien wyeliminować zło ze świata”, stawia się na miejscu Boga i stwierdza, że lepiej od Niego zarządzałby wszechświatem.

Ubaw Aniołów

Nie będę skupiał się na tym, dlaczego istnieje zło, a my cierpimy. To temat na osobne rozważania. Jeśli zaś chodzi o główny temat tego tekstu, proponuję spojrzeć nań następująco: Bóg jest wszechmocny, wszechwiedzący, wszechobecny, absolutnie wierny, sprawiedliwy, nieomylny. A człowiek? Nawet jeżeli czasem może, jak to się mówi, przenosić góry, to przeniesienie ich samą myślą jest ponad jego siły. Samo istnienie encyklopedii i słowników, zewnętrznych wobec umysłu, niechybnie dowodzi faktu, że do wszechwiedzy także mu daleko.

O tym, jak bardzo brakuje człowiekowi możliwości bycia wszędzie, przekonuje się choćby, gdy autobus odjeżdża mu sprzed nosa. Jeżeli chodzi o wierność, to chyba każdy złamał kiedyś dane słowo, przysięgę czy obietnicę – nie wierzę, że nie. Brak sprawiedliwego spojrzenia i skłonność do błędów często idą u człowieka w parze, a dopiero patrząc z perspektywy czasu, z zatrwożeniem przekonuje się, jak często. I teraz ten, który niewiele sam może, wie tyle co nic, widzi tylko czubek własnego nosa (z perspektywy wszechświata należy to traktować dosłownie), co krok zdradza, popełnia błędy i mylnie osądza, próbuje wejść w rolę Boga, wszechmocnego oraz wszechwiedzącego, świętego oraz doskonałego, i autorytatywnie stwierdza, że Bóg powinien zrobić coś, czego nie zrobił.

Uważanie się za lepszego niż się jest to efekt albo głupoty, albo pychy. I są to jedyne przyczyny stawiania się na miejscu Boga. Gdy się nad tym zastanowimy, musi to budzić uśmiech politowania. Tak już czasem bywa, że pycha – mimo iż niebezpieczna i do piekła prowadząca – przemienia się w farsę, na widok której nie można się nie roześmiać. Aniołowie zatem muszą mieć z nas czasem niezły ubaw: Doradcy Boga, którzy lepiej od Niego wiedzą, co powinien robić, próbują wznieść się na boski poziom myśli, a lądują – co znamienne dla takich przypadków – w klatce własnych wyobrażeń, ograniczeni pełnym błędów, bo subiektywnym punktem widzenia, z którego wyrwać się nie mogą, a nawet nie bardzo chcą. Jedyne, co człowiek może, to przenosić swoje subiektywne odczucia i wrażenia, które towarzyszą mu jako istocie skończonej, na Boga – obiektywnie wszystko widzącego. Nie sprawia to w żadnym razie, że człowiek zacznie widzieć jak Bóg.

Przyjmowanie lekarstwa

Gdy dzieje się zło, jest w nas wierzących coś, co się temu sprzeciwia i woła do Boga z prośbą o interwencję. Ale z drugiej strony istnieje też – a przynajmniej powinna istnieć – taka cząstka, która przypomina mi, że jestem zbyt mały, by dostrzec całość zdarzeń. Istnieję dwadzieścia kilka lat, a historia człowieka toczy się od tysięcy lat. Jestem zbyt prosty, by wyczuć skomplikowane i niekończące się zawijasy tej niesamowicie pogmatwanej historii. Jestem małą kroplą w oceanie wszechświata i nie mam pojęcia – nie mogę mieć, bo mój rozum jest ograniczony – o wielu sprawach z nim związanych. Krótko mówiąc, jestem za bardzo człowiekiem, by widzieć i oceniać jak Bóg, który jest wszechmocny, wszechwiedzący i wszechwidzący.

Oceniać jak Bóg może jedynie ktoś, kto – jak niektórzy ateiści – jest przekonany o własnej boskości. Stąd najrozsądniejszym dla mnie i dla wszystkich innych ludzi wyjściem jest zwyczajna pokora. Ja czasem nie wiem, po co to wszystko, ale wiem, że jest Ktoś, kto wie i panuje nad sytuacją. Ten Ktoś zarządza uniwersum w sposób najlepszy z możliwych. Zależy Mu na nas i robi wszystko, byśmy byli szczęśliwi, ale nie chwilowym i pozornym szczęściem dziecka, od którego na chwilę odsunięto strzykawkę, tylko pełnym i długotrwałym szczęściem człowieka, który musiał przyjąć lekarstwo przez zastrzyk, by nie przejmować się chorobami i cieszyć się życiem. A przyjmowanie lekarstwa ma to do siebie, że czasem jest nieprzyjemne.
————————-

Tomasz Powyszyński jest absolwentem politologii i filologii polskiej Uniwersytetu Śląskiego w Rybniku. Zajmuje się korektą i redakcją tekstów. Pod pseudonimem Emil Ruciński prowadzi blog apologetyczny: www.ciemnogrodzianin.blogspot.com.

Poleć innym!

  • Facebook
  • Twitter
  • Delicious
  • LinkedIn
  • StumbleUpon
  • Add to favorites
  • Email
  • RSS

Dyskusja

Tagi:
Email
Print
WP Socializer Aakash Web