Wychowanie bez stresów?

31 maja 2011 16:37Komentowanie nie jest możliweViews: 124

ks_dziewieckiKs. Marek Dziewiecki

Wychowawca powinien wspierać, a nie stresować wychowanków, lecz nie powinien przeszkadzać im w ponoszeniu stresujących konsekwencji błędów, jeśli takie popełniają.

Postulat wychowania bez stresów jest zasadny tylko wtedy, gdy właściwie i precyzyjnie określimy jego znaczenie a także jego granice. W tym celu należy uświadomić sobie, że istnieją dwa podstawowe źródła stresów przeżywanych przez wychowanków. Jednym ze źródeł napięć i niepokojów, których doświadczają wychowankowie, jest błędna postawa wychowawców. Wychowawca, który ma poważne problemy z samym sobą, który jest agresywny i nerwowy, który interpretuje wszystkie trudności i błędy wychowanków jako atak na jego osobę, który odreagowuje wobec nich własne kompleksy, niepokoje czy niepowodzenia, taki wychowawca staje się dla wychowanków źródłem silnych i niezawinionych konfliktów oraz napięć psychicznych. Należy oczywiście dążyć do “wychowania bez stresów” rozumianego jako eliminowanie napięć psychicznych u wychowanków, wynikających z tego typu błędnej postawy wychowawców. Postulat wychowania bez stresów jest zatem całkowicie słuszny, jeśli rozumiemy go jako eliminowanie stresów niezawinionych przez samych wychowanków i niezwiązanych z ich osobistą postawą czy sytuacją życiową.

Drogą do osiągnięcia tak rozumianego wychowania bez stresów jest właściwe wykształcenie i formacja wychowawców, począwszy od rodziców i nauczycieli. Chodzi o takie wykształcenie i taką formację wychowawców, które umożliwią im budowanie dojrzałej osobowości oraz tworzenie życzliwej, cierpliwej i przyjaznej więzi z wychowankami. W polskich realiach ważna jest także ochrona, a w niektórych środowiskach wręcz odbudowa pozytywnego statusu i szacunku dla wychowawców, zwłaszcza dla rodziców i nauczycieli. Konieczne jest ponadto stworzenie odpowiednich warunków materialnych dla ich pracy wychowawczej. Trudno bowiem o pogodę ducha, cierpliwość i entuzjazm wychowawczy u rodziców czy nauczycieli, którzy na codzień borykają się z poważnymi trudnościami materialnymi.

Natomiast “wychowanie bez stresów” rozumiane jako wyeliminowanie w ogóle wszelkich napięć psychicznych u wychowanków jest ideologiczną utopią, związaną z mitem o wewnętrznej doskonałości i harmonii wychowanka oraz z mitem o jego zdolności do spontanicznej samorealizacji. Wbrew oczywistym faktom mit ten jest nadal podtrzymywany przez psychologię i pedagogikę humanistyczną w wersji laickiej. “Wychowanie bez stresów” w sensie dosłownym i całkowitym byłoby możliwe wyłącznie wtedy, gdyby wychowankowie byli ludźmi w pełni dojrzałymi i doskonałymi. Ale wtedy w ogóle nie potrzebowaliby procesu wychowania. Tymczasem elementarne doświadczenie pedagogiczne potwierdza bolesny fakt, że przynajmniej czasami wychowanek nie rozumie samego siebie i wyrządza sobie krzywdę. Przynajmniej czasami czyni zło, którego nie chce a nie dobro, którego pragnie. Przynajmniej czasami robi to, co łatwiejsze a nie to, co wartościowsze. Każdy z wychowanków w jakimś stopniu boryka się z własnym egoizmem, lenistwem, z konfliktami i rozterkami wewnętrznymi, z własną naiwnością i słabością. Każdy z wychowanków przeżywa trudności w budowaniu dojrzałych więzi międzyosobowych oraz w odkrywaniu właściwej hierarchii wartości. Część z wychowanków krzywdzi samych siebie do tego stopnia, że popadają w dramatyczne uzależnienia i intensywne stany depresyjne, aż do stanów samobójczych włącznie.

Jeśli więc realistycznie a nie ideologicznie patrzymy na sytuację wychowanków, to rozumiemy, że nie jest ani możliwe, ani celowe takie zorganizowanie procesu wychowania, by uwolnić wychowanków od wszelkich stresów. Także od tych, które są następstwem ich własnej niedoskonałości oraz konsekwencją popełnianych przez nich błędów. Stresy i napięcia psychiczne są bowiem w tej sytuacji tak samo naturalne i celowe jak naturalna i celowa jest np. gorączka w obliczu zaatakowania organizmu przez wirusy. Bolesne stany emocjonalne i odczuwane stresy informują przecież wychowanka o jego błędach, a jednocześnie mobilizują go do ich przezwyciężenia!

Z tego powodu nieszczęściem dla wychowanka byłby wychowawca, który chciałby “uchronić” go od wszelkich stresów. Także od tych, które związane są z niedojrzałością i błędami samego wychowanka. Tak naiwnie rozumiane “wychowanie bez stresów” prowadziłoby bowiem do pojawienia się stresów znacznie bardziej dramatycznych i groźnych. Wyobraźmy sobie na przykład wychowawcę, który w obliczu przejawów lenistwa, egoizmu, nieuczciwości czy cynizmu wychowanka, chce go “uchronić” od stresów. Musiałby wtedy sugerować wychowankowi, że jego zachowanie jest poprawne i że może on dalej postępować w podobny sposób. Tak “uspokojony” i “niezestresowany” wychowanek ulegałby coraz łatwiej lenistwu, egoizmowi, nieuczciwości czy cynizmowi aż do całkowitego zniszczenia samego siebie a także swoich więzi z innymi ludźmi. Chyba że w którymś momencie życia ktoś z jego środowiska przestałby mu przeszkadzać w ponoszeniu naturalnych konsekwencji własnych błędów i w doświadczaniu cierpienia. Bowiem to właśnie dzięki cierpieniu wychowanek najskuteczniej uczy się odróżniać to, co go rozwija, od tego, co go krzywdzi oraz najskuteczniej mobilizuje się do przezwyciężenia własnych błędów i słabości.

Osobiście przekonuję się, że nawet wśród wychowawców, którzy posiadają przygotowanie pedagogiczne i psychologiczne, zdarzają się tacy, którzy zupełnie bezkrytycznie ulegają naiwnie rozumianemu “wychowaniu bez stresów”. W czasie sympozjum na temat wychowania, które kilka lat temu miało miejsce w w Radomiu, jeden z psychologów postawił zarzut, iż “tradycyjni” rodzice niepotrzebnie stresują swoje dzieci, gdyż konfrontują je z zasadami postępowania czy normami moralnymi, które sami przyjęli a które wcale nie muszą być dobre dla ich dzieci. W ten sposób rodzice ci prowokują u swoich dzieci niepotrzebne stresy.

W obliczu takiej wypowiedzi wyjaśniłem, że w wychowaniu nie chodzi o konfrontowanie dzieci i młodzieży z jakimiś nakazami lub zakazami subiektywnie ustalanymi przez rodziców czy innych wychowawców, lecz o konfrontowanie wychowanków z naturalnymi konsekwencjami ich własnych zachowań, które są błędne czy wręcz groźne dla nich samych! Dojrzale kochający rodzice nie mogą nie konfrontować swoich synów i córek z naturalnymi konsekwencjami kłamstwa, lenistwa, egoizmu czy z naturalnymi konsekwencjami uzależnienia się od jedzenia, seksualności, emocji, substancji chemicznych, telewizji, itp. Mimo że taka konfrontacja wychowanka z naturalnymi skutkami jego błędnych zachowań będzie dla niego stresująca. W tym wypadku mamy jednak do czynienia z błogosławionym wychowawczo stresem. Jeśli taka konfrontacja przeprowadzona jest z motywu miłości oraz na sposób miłości, a więc przyjaźnie i cierpliwie, to przynosi ona wychowankom mobilizację i prawdę, która wyzwala.

Stresy w postaci np. wstydu wychowanka wobec przejawów jego egoizmu czy w postaci lęku w obliczu jego kłamstw albo agresywności są cenną pomocą psychiczną, gdyż niepokojąc wychowanka, stwarzają mu szansę, by się zastanowił, zmobilizował i przezwyciężał własne słabości czy błędne postępowanie. Zadaniem dojrzałego wychowawcy nie jest zatem dążenie do wyeliminowania tych stresów, które są naturalną konsekwencją niedojrzałości czy słabości wychowanka. Natomiast obowiązkiem odpowiedzialnego wychowawcy jest takie wychowanie samego siebie oraz stawianie sobie takich wymagań, by własnym zachowaniem nie prowokować u wychowanka niezawinionych przez niego stresów i napięć psychicznych.

Ks. Marek Dziewiecki

Poleć innym!

  • Facebook
  • Twitter
  • Delicious
  • LinkedIn
  • StumbleUpon
  • Add to favorites
  • Email
  • RSS

Dyskusja

Tagi:
Email
Print
WP Socializer Aakash Web