Jak postawa ciała pomaga w modlitwie
Paweł Pomianek ●
Gdy nie dostosowujemy postaw ciała i gestów rąk do wewnętrznej modlitwy, jeśli nie chce nam się podjąć wysiłku, by uklęknąć, wstać czy choćby usiąść, ale w postawie godnej, w poczuciu Bożej obecności – jesteśmy na prostej drodze do udawania, symulowania modlitwy.
Inspiracją dla tego tekstu było nowe zachowanie, które zauważyłem u mojego imiennika, o kilkanaście lat młodszego kolegi lektora z sąsiedniej parafii. Od niedawna podczas czytania Słowa Bożego, śpiewania Psalmu zaczął on trzymać złożone ręce, tak jak robi to przez pozostałą część liturgii. Zrobiło to na mnie pewne wrażenie, ponieważ gdy widziałem go od wielu lat służącego do Mszy, nigdy tak nie robił; ale przede wszystkim dlatego, że ta jego zmiana postawy na bardziej pobożną sprawiła, że i ja, jako wierny świecki uczestniczący we Mszy świętej z nawy, dzięki tej zmianie postawy w sposób dużo bardziej właściwy odbieram Słowo Boże.
W postawie złożonych rąk u lektora, zwróciłbym uwagę przede wszystkim na dwa istotne momenty.
Pierwsza rzecz: złożone ręce natychmiast przypominają – zarówno czytającemu, jak i słuchającemu – że to, co lektor czyta, nie jest zwykłym tekstem, który publicznie odczytuje na zasadzie: ja coś czytam, inni słuchają. Ta właściwa modlitwie postawa przenosi na inną płaszczyznę. I lektor, i słuchający nagle nabierają świadomości, że gdy lektor odczytuje Słowo Boże, nie robi tego przede wszystkim dla „słuchaczy”, ale dla Pana Boga – stoi ze złożonymi rękami, bo to jest w pierwszej kolejności jego modlitwa, modlitwa Słowem Bożym, do której wierni są zaproszeni. A jeśli na to zaproszenie odpowiadają, modlitwa Słowem staje się prawdziwą modlitwą wspólnoty. Postawa ta pomaga więc lepiej zrozumieć, czym jest Słowo Boże i co się właśnie w liturgii odbywa.
Druga rzecz to fakt, że ta postawa wskazuje na pokorę lektora wobec Słowa Bożego. Warto tutaj przywołać znaczenie gestu złożenia rąk. Jest to historycznie gest wasala z ufnością oddającego się w opiekę swojemu panu, który przyjmuje jego oddanie nakładając swoje ręce na jego ręce i je okrywając. Gest złożonych rąk podczas odczytywania Słowa wskazuje więc na pokorę czytającego względem Słowa Bożego, sugeruje, iż lektor rozumie, że to, co jest mu dane robić, rzeczywistość, w której uczestniczy, w jakiś sposób go przerasta.
Innymi słowy, dzięki przyjęciu tej postawy, wszystko zdaje się być na swoim miejscu. Warto zaznaczyć, że w klasycznej formie rytu rzymskiego Słowo zawsze odczytywano właśnie w tej formie modlitewnej: ze złożonymi rękami, zwracając się w poszczególnych kierunkach świata. Słowo Boże było w pierwszej kolejności formą modlitwy wspólnoty, oddawania czci Bogu, dopiero w drugiej kolejności formą intelektualnego wykładu do posłuchania dla obecnych w kościele wiernych w celu ich duchowego zbudowania.
Abstrahując jednak od znaczenia samego Słowa Bożego, piszę o tym wszystkim głównie po to, by zwrócić uwagę na istotność gestów i postaw w naszej modlitwie. Ciało podczas modlitwy powinno przyjmować taką postawę, by współgrała ona z tym, co poprzez słowa czy myśli chce lub powinna wyrażać nasza dusza. W ten sposób człowiek, jako jedność cielesno-duchowa, staje przed Bogiem w całości. Lekceważąc postawę ciała, po prostu znacznie utrudniamy sobie nawiązanie właściwej relacji z Bogiem.
Czy można modlić się na leżąco? Pewnie można. Tylko jak wtedy trwać w świadomości, że odbywam właśnie spotkanie z Królem królów, z Kimś godnym najwyższego szacunku. Czy można przyjmować Komunię świętą na stojąco? Pewnie można, skoro Kościół akceptuje tę postawę. Tylko o ileż trudniej wtedy uświadamiać sobie, że właśnie przyjmuję Tego, przed Którym „zegnie się każde kolano”. I o ileż trudniej wierzyć, że przyjmuję prawdziwie realne Ciało Boga.
Niezgodność ciała względem ducha, będącą często efektem przyjęcia fałszywego twierdzenia, że podczas modlitwy ciało jest nieważne, warto zestawić z relacjami międzyludzkimi. Bo to jest trochę tak, jakbym chcąc przytulić żonę, wołał do niej z drugiego pokoju: „Aniu, teraz Cię przytulam. W sumie mógłbym tam przyjść, ale ciało jest nieważne, istotne jest to, co myślę i czuję. A czuję, że Cię przytulam”. Chodzi mi o to, że gdy nie dostosowujemy postaw ciała i gestów rąk do wewnętrznej modlitwy, jeśli nie chce nam się podjąć wysiłku, by uklęknąć, wstać czy choćby usiąść, ale w postawie godnej, w poczuciu Bożej obecności – jesteśmy na prostej drodze do udawania, symulowania modlitwy. Bez właściwej postawy ciała jest o wiele trudniej dobrze się modlić.
Dlatego jestem tak wdzięczny młodszemu imiennikowi, że poprzez odpowiednią, godną postawę ciała ułatwia mnie i wielu innym ludziom poznawanie wartości Słowa Bożego. To świadectwo, jakiego szczególnie potrzeba w naszych czasach.
Zdjęcie: Arkadiusz Pomianek
————–
Paweł Pomianek – świecki teolog, publicysta, filolog polski. Stale publikuje w Dzienniku Parafialnym. Mąż Anny, tato czteroipółletniej Juleczki i przeszło rocznego Piotrusia.