Krzyż w Sejmie powinien zostać. Z wielu powodów
Jaromir Kwiatkowski ●
Na 9 grudnia br. Sąd Apelacyjny w Warszawie wyznaczył we wtorek termin rozprawy, podczas której ogłosi wyrok w cywilnej sprawie, jaką wytoczyli posłowie Twojego Ruchu (dawniej Ruch Palikota), domagając się usunięcia krzyża z sali obrad plenarnych Sejmu.
14 stycznia br. Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił powództwo posłów Ruchu Palikota. Zdaniem m.in. Janusza Palikota i Romana Kotlińskiego (byłego księdza) powieszenie krzyża w miejscu publicznym (uczynili to w nocy z 19 na 20 października 1997 r. dwaj posłowie Akcji Wyborczej „Solidarność”) było niezgodne z Konstytucją, Konkordatem oraz ustawą o gwarancjach wolności sumienia i wyznania. Posłowie domagali się w pozwie cywilnym, aby kancelaria Sejmu usunęła krzyż z sali obrad plenarnych. Ich zdaniem, krzyż wpływa na podejmowane w Sejmie decyzje. Styczniowy wyrok był nieprawomocny, dlatego posłowie Twojego Ruchu złożyli apelację.
Podczas wtorkowej rozprawy poseł Armand Ryfiński utrzymywał, że krzyż przypomina mu „narzędzie tortur, inkwizycję i egzekucję Kazimierza Łyszczyńskiego, który został stracony w Warszawie tylko za stwierdzenie, że to człowiek stworzył Boga, a nie Bóg człowieka”. Z kolei przedstawiciel reprezentującej Sejm Prokuratorii Generalnej Skarbu Państwa wnosił o utrzymanie w mocy zaskarżonego wyroku. Przekonywał, że orzeczenie Sądu Okręgowego było słuszne. Jak dodał, obiektywnie rzecz biorąc, nie można stwierdzić, by obecność w Sejmie krzyża lub jakichkolwiek innych symboli religijnych naruszała dobra osobiste. Wyrok w tej sprawie zostanie ogłoszony 9 grudnia.
Czy krzyż powinien wisieć w Sejmie? Moim zdaniem, zdecydowanie tak. Przynajmniej z kilku powodów (ich poniższa lista jest zapewne niekompletna).
Powód pierwszy: bo krzyż jest nie tylko symbolem religijnym
Ujmuje to uchwała Sejmu z 3 grudnia 2009 r., w której izba niższa parlamentu odniosła się do pierwszego wyroku Trybunału strasburskiego w sprawie Lautsi, nakazującego państwu włoskiemu zdjęcie krzyży ze szkolnych klas (później ten wyrok został zmieniony). Sejmowa uchwała broni wolności religijnej i dziedzictwa kulturowego Europy: „Sejm przede wszystkim uznaje, że znak krzyża jest nie tylko symbolem religijnym i znakiem miłości Boga do ludzi, ale w sferze publicznej przypomina o gotowości do poświęcenia dla drugiego człowieka, wyraża wartości budujące szacunek dla godności każdego człowieka i jego praw”. A także: „Sejm wskazuje na zasadniczy i pozytywny wkład chrześcijaństwa w rozwój praw osoby ludzkiej, kulturę narodów Europy i jedność naszego kontynentu, i podkreśla, że zarówno jednostka, jak i wspólnoty mają prawo do wyrażania własnej tożsamości religijnej i kulturowej, która nie ogranicza się do sfery prywatnej”.
Dobrze to objaśnia także prof. Andrzej Zoll w swej polemice z prof. Henrykiem Markiewiczem na łamach „Tygodnika Powszechnego” (styczeń 2012), zatytułowanej „Powinien zostać”: „Ktoś, kto czuje się Europejczykiem, nie może zaprzeczyć (bez względu, do jakiej mniejszości należy i czy jest wierzący, czy nie), że jego korzenie cywilizacyjne są chrześcijańskie i krzyż to symbolizuje. Jest potwierdzeniem, że identyfikujemy się z kulturą europejską. Nie oznacza to, że krzyż utracił swoje znaczenie religijne. Ono wciąż jest jego pierwotnym sensem”.
Powód drugi: bo katolicka większość ma prawo stanowienia, według jakich zasad ma być zorganizowane polskie państwo
Tu od razu narażamy się na zarzut, że oznacza to dyskryminację praw mniejszości. Tu jednak godzi się przypomnieć, że tak jak większość musi tolerować prawa mniejszości, tak mniejszość jest zobowiązana do tolerowania praw większości. Przypomnijmy też argument, którego użył prof. Zoll w przywołanym wyżej artykule: „Trudno tu mówić o dyskryminacji mniejszości, bo z tak rozumianym krzyżem również mniejszości w Polsce będą się identyfikować, uznając wartość prawdy, piękna, sprawiedliwości, wartość poświęcenia dla drugiego człowieka”.
Powód trzeci: bo w Sejmie pracują posłowie, którzy chcą, żeby tam był
Ten argument podniósł na łamach „Wprost”, w styczniu br., po wyroku Sądu Okręgowego, Szymon Hołownia, który w felietonie „Krzyż a sprawa polska” napisał: „On (krzyż – przyp. JK) powinien tam być, bo tam są ludzie, którzy chcą, żeby był. Którzy mówią: pracujemy w tym miejscu, staramy się brać odpowiedzialność za innych, pozwólcie nam mieć przed oczyma memento – Kogoś bliskiego, a zarazem kompas”.
Dla Hołowni, „sejmowy krzyż to test na obywatelską dojrzałość i zwykłą, ludzką empatię”, a „wszystkie spory o krzyże w salach rad miejskich, sejmików, urzędów i szkół zawsze były testem kultury społecznego współżycia, a nie kolejnymi odsłonami bitwy o światopoglądową neutralność państwa”.
Tu osobiste wspomnienie: przed laty pracowałem przez pewien czas w redakcyjnym pokoju z moim zwierzchnikiem, człowiekiem, który deklarował się jako niewierzący. I było nas tam tylko dwóch. W pierwszym dniu mojej bytności tamże przyniosłem mały krzyż, który od lat wędruje za mną po różnych redakcjach, i zapytałem, czy mu nie przeszkadza to, że chciałbym ten krzyż powiesić na ścianie. Odpowiedział, że absolutnie mu nie przeszkadza, mało tego, gdybym to ja chciał kiedyś ten krzyż zdjąć (wariant czysto teoretyczny – przyp. JK), to on byłby temu zdecydowanie przeciwny. Nie ukrywam, że wiele zyskał wówczas w moich oczach.
Powód czwarty: bo krzyż wpisał się głęboko w polską historię i przestrzeń publiczną
W kształtowaniu się modelu relacji państwo-Kościół (obejmującego także obecność krzyża w przestrzeni publicznej), chybione jest powoływanie się na wzorce innych państw, w rodzaju np. Francji czy Hiszpanii. Z prostego powodu: nasza historia kształtowała się inaczej niż historia tamtych państw. Polska tożsamość narodowa, zarówno w okresie zaborów, jak i sowieckiego zniewolenia, przetrwała dzięki kulturze i Kościołowi. Przypomnijmy sobie także obronę krzyża w Nowej Hucie w latach 50. czy w szkołach w Miętnem i Włoszczowie w latach 80. XX w. Przypomnijmy sobie krzyże z kwiatów układane w stanie wojennym. To też był element naszego odzyskiwania niepodległości.
W historii Polski walkę z religią i krzyżem podejmowali tylko wrogowie naszego narodu, którzy widzieli w tym sposób zniszczenia naszej tożsamości. Dlatego ma rację publicysta katolicki Tomasz Terlikowski, który jesienią 2011 r., po złożeniu przez posłów Ruchu Palikota powództwa do sądu w sprawie zdjęcia krzyża, na portalu fronda.pl zwrócił uwagę, że „wyrzucenie krzyża z przestrzeni Sejmu byłoby symbolicznym początkiem zniszczenia Polski jako takiej, byłoby jasnym pokazaniem, że nie istnieją już wartości, które byłyby nam wspólne. To zaś byłby koniec rzeczy wspólnej, jaką jest dla nas Polska”.
Zauważmy też, że wiele państwowych orderów ma formę krzyża. Znajduje się on w godłach wielu polskich miast. Krzyże spotykamy nie tylko na kościołach, lecz właściwie wszędzie: na rozstajach dróg; na ich poboczach, gdzie są formą pamięci o ofiarach wypadków, itd. To wszystko świadczy o naszych kulturowych korzeniach.
Powód piąty: bo zdjęcie krzyża nie miałoby nic wspólnego z neutralnością (bezstronnością) światopoglądową państwa
Sami widzimy, że lewica w Polsce (i nie tylko) utożsamia ową neutralność (bezstronność) z rugowaniem chrześcijaństwa z przestrzeni publicznej. Rugowaniem szaleńczym, bo jest to tak naprawdę motywowana ideologicznie, totalitarna próba narzucenia większości woli mniejszości. Trudno nie zgodzić się z Szymonem Hołownią, gdy w przywołanym tu już felietonie pisze: „Zdejmowanie krzyży ze ścian nie jest aktem wolnościowym, ale zniewalającym. Dobitniej: krzyż na sejmowej ścianie jest dowodem, że w tym kraju jest jeszcze wolność religijna, a nie na to, że jej nie ma”. Innymi słowy: zdjęcie sejmowego krzyża ze ściany nie byłoby wyrazem bezstronności władzy publicznej, lecz wręcz przeciwnie – jej braku.
Powód szósty: bo tego chcą Polacy
Wszelkie badania opinii publicznej, prowadzone w ostatnich latach, wskazują na to, że polscy katolicy chcą, aby krzyż — znak ich wiary — był obecny w przestrzeni publicznej. Nie jest to wyraz ich triumfalizmu, ale chęć manifestacji swojej wiary, którą chcą się dzielić z innymi i w której widzą sposób na szczęśliwe życie. Zobaczmy: gdyby wyniki sondaży w sprawie krzyża były inne, Palikot osobiście by go, w świetle kamer, zdjął.
„Dopóki większość Polaków nie da sobie wmówić demagogicznej frazy: >>ważne, żeby krzyż był w sercu, a nie na ścianie<<, dopóty krzyż nie zniknie” – napisał w komentarzu na portalu gosc.pl Franciszek Kucharczak. Nic dodać, nic ująć…
Powód siódmy, formalny: bo potrzebna jest uchwała sejmowa
To prawda, że posłowie AWS w 1997 r. posłużyli się metodą faktów dokonanych, choć istniała bardziej formalna droga załatwienia tej sprawy i że – na co zwraca uwagę prof. Zoll – „akt zawieszenia krzyża nie miał podstawy prawnej”. Nie jest to jednak powód, by teraz iść w tej sprawie „na skróty”. A tak zachowują się posłowie Twojego Ruchu, którzy w jesieni 2011 r. złożyli do marszałka Sejmu wniosek o zdjęcie krzyża. Marszałek Sejmu – zauważa prof. Zoll – nie ma takich kompetencji. Zdaniem byłego prezesa Trybunału Konstytucyjnego i Rzecznika Praw Obywatelskich, jest to sprawa zbyt istotna, by można było ją załatwić wydaniem zarządzenia porządkowego – do tego potrzebna jest sejmowa uchwała.
* * *
9 grudnia na warszawski Sąd Apelacyjny będą zwrócone oczy katolickiej opinii publicznej. Wyrok, który wtedy zapadnie, będzie stanowił dla nas informację, w jakiej Polsce żyjemy. Mam nadzieję, że sędziowie – wydając go – będą świadomi tych wszystkich argumentów, które tu zarysowałem.
—————————————————-
Historia krzyża sejmowego
W 1997 r. z drzewa ołtarza ojczyzny na Jasnej Górze wykonano krzyż. Ten krzyż 19 października 1997 r., podczas Mszy świętej w intencji ojczyzny, leżał na grobie ks. Jerzego Popiełuszki w parafii św. Stanisława Kostki na Żoliborzu. Po Mszy mama ks. Jerzego, Marianna Popiełuszko (niedawno zmarła), przekazała krzyż parlamentarzystom. W nocy został on zawieszony w sejmowej sali posiedzeń.