Wolny wychodzi poza siebie
Niewolnik jest przywiązany do siebie, do własnych przyzwyczajeń, posiadanych dóbr, a nawet talentów. Prawdziwie wolny człowiek już nie koncentruje się na sobie, na swoich planach na dany dzień i zakupach, które chciałby zrobić. Oczywiście wolny człowiek też posługuje się rozumem, bo nie może wszystkiego zrzucać na innych, jednak to co go wyróżnia – to wychodzenie z siebie.
Wolnego człowieka cechuje pełna kontrola nad sobą samym, nie jest on targany emocjami, nie załamuje się z byle powodu, w cierpieniu jest cierpliwy, a w radości jest umiarkowany. Taki człowiek we wszystkim znajduje Boga, który błogosławi. Każdy dzień jest okazją do spotkania Jezusa, nie tylko na modlitwie i w Kościele, ale także na ulicy i w każdej napotkanej osobie. Wolny człowiek idzie przez świat z niekłamanym i niewymuszonym zachwytem. Nadziwić się nie może, jak dobry jest Pan. Wszędzie znajduje okazję do radosnej służby.
Wolność nie leży na ulicy, aby po nią się sięgać, ale jest ona skutkiem walki wewnętrznej, poskramiania namiętności i własnego egoizmu. Wydaje się nam, że im więcej nas w nas, tym lepiej, bo wtedy jesteśmy indywidualistami. Jestem sobą i to widać – można powiedzieć. Każdy z nas jest niepowtarzalną osobą, ale stając się podobnymi do Jezusa, najbardziej zbliżamy się do samych siebie, bo dopiero w Jezusie możemy się dokładnie przejrzeć, jacy jesteśmy i jacy powinniśmy być. Dostrzegamy braki i wiemy, że nie chcemy pozostać takimi, jakimi jesteśmy. To zmotywowanie Obliczem Boga, które jest piękne, zupełnie przemienia nasze wyobrażenie o człowieku, którego można poznać tylko w Chrystusie. Gdy Bóg staje się dla nas odniesieniem, wtedy nasze oblicze staje się coraz bardziej ludzkie, niepowtarzalne, a jednocześnie podobne do Chrystusa. W taki sposób odnajdujemy samych siebie. Aktywność na rzecz podobieństwa do Boga staje się błogosławieństwem dla nas samych i dla świata. Tą drogą idziemy ku wieczności. Taką aktywność nazwiemy celową i nadprzyrodzoną.
Szukajmy Boga w miłości, a miłość znajdujmy w Nim. Naśladujmy Boga miłością i naśladujmy miłość Boga, a znajdziemy miłość w sobie i samych siebie dla innych. W ten sposób wyjdziemy z siebie, idąc na spotkanie Boga i człowieka.
Niech Maryja nas prowadzi.
————–
Marcin Stradowski – ur. w 1972 r.; jest mężem Kasi i ojcem dwóch synów: Piotrka i Michała. Mieszka w Warszawie. Jest świeckim dominikaninem (tercjarzem – OPs). Za patrona obrał św. Jacka – pierwszego polskiego dominikanina – oraz bł. Jana z Vercelli.
Tekst pochodzi z książki Marcina Stradowskiego “Rozważania na każdy dzień. Cz. VIII: Okres zwykły, wrzesień – październik”. Do zamówienia w pakiecie ebooków Libenter.pl.