Powszechne braterstwo (cz. 1/3)
Stanisław Grochmal ▼
Ojcze nasz… – tak zwracają się każdego dnia do jedynego Boga miliony ludzi na świecie, nie tylko my, chrześcijanie, katolicy. Ojcze nasz…, Ojcze mój – ale także Ojcze mojego współmałżonka, mojej teściowej, sąsiada, współpracownika; także Ojcze Rosjanina, Niemca, Ukraińca, Żyda, Araba; Ojcze niewierzącego, komunisty, liberała, Ojcze milionera i Ojcze nędzarza.
Niektórzy być może nie są świadomi wypowiadanych słów lub raczej ich konsekwencji. Mając bowiem jednego Ojca, jesteśmy braćmi i siostrami, bez względu na rasę, pochodzenie, religię, wykształcenie czy stan materialny. Ale co to oznacza być bratem, siostrą dla drugiego? Czym jest braterstwo?
Braterstwo
Wielu z nas wie doskonale, że braterstwo nie jest rzeczą łatwą do zrealizowania. I tkwi w tym jakiś swoisty paradoks: bracia czy siostry, choć często bardzo różniący się od siebie, wychowywani w jednej rodzinie, tworzą niezapomnianą wspólnotę – często jednak dochodzi pomiędzy nimi do nie najlepszych stosunków czy wręcz do konfliktów, a równocześnie dobre i trwałe relacje tworzą się poza naturalną rodziną, z osobami o podobnych poglądach czy systemach wartości. Dlaczego tak jest?
Bycie braćmi zawsze było trudne. Zabicie Abla przez Kaina, podstępne wykradnięcie przez Jakuba ojcowskiego błogosławieństwa przeznaczonego dla Ezawa, sprzedaż Józefa przez braci do Egiptu, zazdrość starszego brata po powrocie marnotrawnego syna do domu ojca – to wybrane przykłady z Biblii, ukazujące trudne braterskie relacje.
Chyba nie przypadkiem złamanie Bożego prawa przez pierwszych rodziców „owocuje” złem zabójstwa w następnym pokoleniu:
Rzekł Kain do Abla, brata swego: Chodźmy na pole. A gdy byli na polu, Kain rzucił się na swego brata Abla i zabił go. Wtedy Bóg zapytał Kaina: Gdzie jest brat twój, Abel? On odpowiedział: Nie wiem. Czyż jestem stróżem brata mego? (Ks. Rodzaju 4:8-9).
Ta odpowiedź jest szczególnym przykładem zdrady, odrzucenia istoty braterstwa – wzajemnej troski i odpowiedzialności jednego za drugiego. A wszystko z powodu zazdrości i chęci dominowania. A przecież jeden był rolnikiem, drugi pasterzem, mogli każdy na swój sposób „czynić sobie ziemię poddaną” na chwałę Stwórcy, bo przecież nawet istotne różnice między braćmi tworzą bogactwo i piękno rodziny.
Ta odpowiedź Kaina ma jeszcze inny wymiar – jeżeli nie wiemy, gdzie jest nasz brat, jeżeli uchylamy się od tego, by mieć świadomość, co się z nim dzieje, nie chcemy odpowiadać za niego, to jest pewne, że nigdy nie dowiemy się, gdzie jest Ojciec. Bowiem odrzucanie komunii z braćmi oznacza odseparowywanie się od komunii z Ojcem [A. Pronzato, Ojcze nasz, s. 59-60].
I druga „braterska” scena z Ewangelii: wzorowy syn, który nigdy nie przekroczył ojcowskiego rozkazu, wyrzuca ojcu: „Ten twój syn roztrwonił twoje dobra z nierządnicami… – a ojciec odpowiada mu: Ten brat twój był umarły i wrócił do życia, zaginął a odnalazł się. Wzorowy syn nie akceptuje brata, który zbłądził, nie uznaje go, odrzuca go. Rzuca ojcu w twarz – ten twój syn… A ojciec – odsyła mu go nie jako własnego syna ale jako brata, którego powinien przyjąć i przebaczyć mu (ten twój brat…). Jakby chciał powiedzieć: jeśli to nie jest twój brat, to ja nie mogę być twoim ojcem. Jeżeli syn odcina się od brata, automatycznie przestaje być synem, zostaje bez ojca” [A. Pronzato, Ojcze nasz].
Dzisiejszy świat
Człowiek, na przestrzeni dziejów, a także dziś, wykazuje jakieś dziwne rozdwojenie zachowań – z jednej strony, będąc istotą społeczną, szuka wspólnoty, łączy się z innymi, chce razem z innymi tworzyć, kształtować nowe oblicze ziemi i przemieniać świat; z drugiej strony, tak łatwo zamyka się we wspólnocie narodowej czy lokalnej, ma tendencję do wykluczania innych, do pogardzania innymi, do tworzenia podziałów ze względu na rasę, kulturę, religię czy poziom wykształcenia drugiego.
Dzisiejszy świat jest pełen niezrozumienia i sprzeczności, wręcz pewnego rodzaju schizofrenii:
- w jednych miejscach niszczy się żywność wyłącznie w celu zwiększenia zysków, podczas gdy miliony ludzi na świecie umiera z głodu; mówi się o 900 osobach umierających z głodu na świecie… w ciągu jednej godziny;
- produkuje się dobra materialne niewspółmierne do ludzkich potrzeb, buduje się pałace, których właściciele nie potrafią się doliczyć pokoi a miliony ludzi żyje w skrajnej nędzy, mieszka w warunkach urągających godności człowieka;
- państwa bogate udzielają pożyczek krajom rozwijającym się, których one nie są w stanie nigdy spłacić, wpadając tym samym w uzależnienie od pożyczkodawcy, który bez skrupułów niszczy je ekonomicznie, np. eksploatując rabunkowo surowce danego kraju;
- wywołuje się zbrojne konflikty i niszczy dobra materialne jakiegoś kraju, by potem „pomagać” w ich odbudowie (niestety, zabitych ludzi nie da się wskrzesić);
- aby przedłużyć o parę tygodni czy miesięcy czyjeś życie morduje się miliony poczętych, niewinnych istot.
Czy to jest normalne?
Wśród polityków, wybranych przez naród w celu troski o dobro wspólne, ujawniają się jedna po drugiej złodziejskie afery, i to nie tylko na skalę jednego kraju; przedsiębiorcy są zdolni do nieludzkiego wykorzystywania pracowników jedynie w celu osiągnięcia własnych zysków, życie pojedynczego człowieka przestało mieć jakąkolwiek wartość.
A w skali międzynarodowej stosuje się „ekonomię rabunku” – jedne kraje bogacą się kosztem innych, wykorzystując uzależnienie ekonomiczne lub polityczne, tworzą nowy, kolonialny system dominacji, nie respektując żadnych praw ani jednostki ani wspólnot narodowych. Wystarczy zobaczyć działania Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Banku Światowego, powiązania pomiędzy międzynarodowym biznesem finansowym i gospodarczym.
Czy można się zatem dziwić, że coraz powszechniej jako jedyny środek do rozwiązywania wszelkich problemów niesprawiedliwości społecznej stosuje się przemoc, wojnę i terroryzm? A te metody powodują nakręcanie się spirali wzajemnej nienawiści.
Czyż trzeba jeszcze mnożyć ewidentne przykłady, aby postawić diagnozę, że świat zwariował?
Ale my nie jesteśmy ze świata, świat jest nam zadany do przemiany, do czynienia go sobie poddanym. Czy możemy zatem bezczynnie patrzeć jak dąży on do samozniszczenia? Co robić?
Zadanie: zmienić mentalność
Przede wszystkim należy zmienić mentalność – oczywiście tych, którzy decydują o relacjach międzyludzkich i międzynarodowych w dzisiejszym świecie, ale lepiej byłoby zacząć od siebie. Jeżeli będę umiał zobaczyć w każdym bliźnim brata, który ma – podobnie jak ja – potrzeby i pragnienia, który obawia się istniejących zagrożeń, któremu brakuje czasem chleba, mieszkania, pracy, życzliwości, który – chociaż wychowany w innej kulturze, w innym kraju i religii – tak samo jak ja oczekuje miłości, bo chce kochać i być kochanym – to jest nadzieja, że moja braterska miłość poruszy innych, rozpali ogień wzajemnej miłości pomiędzy wszystkimi ludźmi i zacznie przemieniać świat. Jest tylko jeden warunek – trzeba zacząć i wierzyć, że powszechne braterstwo to nie utopia, ale możliwa do realizacji rzeczywistość.
Ale czy każdy napotkany człowiek to bliźni? W kim mam widzieć brata? Jezus mówi nam, że bliźni to ktoś najbliższy, ten kto uczestniczy we wspólnocie i za którego trzeba przyjąć odpowiedzialność, to konkretna, żywa, bliska nam osoba. Czasami jesteśmy chętni do solidaryzowania się z ludźmi z innych kontynentów lub odległych krajów a tak trudno zobaczyć bliźniego w najbliższym sąsiedzie, w koledze ze szkoły czy uczelni, w urzędniku, u którego załatwiam jakąś sprawę.
Idea tak rozumianego bliźniego została ukazana przez Jezusa w przypowieści o miłosiernym Samarytaninie, tym, który był innym, był obcym, ale także bratem. O braterstwie decyduje bowiem nie tyle przynależność do danej wspólnoty ale sposób odnoszenia się do bliźniego, relacja do drugiego człowieka, wynikająca z faktu bycia dziećmi jednego Ojca.
Św. Jan Apostoł (w swoim pierwszym liście) wyraźnie utożsamia miłość do brata z miłością do Boga:
Jeśliby kto mówił: «Miłuję Boga», a brata swego nienawidził, jest kłamcą, albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi. Takie zaś mamy od Niego przykazanie, aby ten, kto miłuje Boga, miłował też i brata swego [1 J 4, 20].
CDN.
—————-
Ten tekst był prezentowany przez autora na rekolekcjach Ruchu Focolari – Mariapoli w r. 2003. Kolejne części opublikujemy wkrótce.
Zdjęcie: Photoxpress.com.