Uroczystość Wszystkich Świętych w Diecezjalnym Sanktuarium Świętego Rocha w Mikstacie
Ks. Krzysztof Ordziniak, Małgorzata Strzelec ●
1 listopada po raz kolejny w naszym życiu przeżywaliśmy Uroczystość Wszystkich Świętych. Obchody tej uroczystości sięgają swoimi korzeniami do pierwszych wieków chrześcijaństwa, kiedy to czczono męczenników, którzy oddali życie dla Chrystusa, jednak nie byli wymieniani w martyrologiach miejscowych, ani w kanonie Mszy Świętej.
W listopadowy dzień, gdy przyroda przypomina nam o przemijaniu i gdy częściej podejmujemy refleksje nad celem i sensem naszego życia, wspominamy Wszystkich Świętych, czyli szczęśliwych. Szczęśliwych, bo oglądających Boga twarzą w twarz.
W tym dniu wspominaliśmy liczną rzeszę świętych, którzy w życiu kroczyli drogą błogosławieństw. Nie wiemy dokładnie, ilu ich jest. Łączy ich jedno: odpowiedzieli Jezusowi “tak” na Jego zaproszenie do kroczenia drogą błogosławieństw.
Kim byli? Tak jak my – zwykłymi ludźmi, zmagającymi się często z wieloma wadami, pokusami, trudnościami dnia codziennego, przeżywali radości i troski. Jednak oni nade wszystko ukochali Boga i nieustannie podejmowali trud przemiany swego życia, dążyli do doskonałości, bo wiedzieli, że „ wielka jest nagroda w niebie”. Wybrali Jezusa i wraz z Nim i za Nim kroczyli przez życie drogą błogosławieństw.
Tradycyjnie już w tym dniu przy Diecezjalnym Sanktuarium Świętego Rocha w Mikstacie sprawowana była Msza Święta, a po niej procesja z modlitwami za zmarłych. Uroczystej koncelebrze z udziałem sześciu kapłanów przewodniczył ks. proboszcz Krzysztof Ordziniak. Homilię wygłosił ks. wikariusz Krzysztof Lipiński.
Na początku homilii przytoczył starą chrześcijańską legendę o sądzie ostatecznym. Podkreślił, że pytanie które postawi nam Bóg będzie brzmiało: Czy za swojego życia na ziemi kochałeś mnie? - Odpowiedzią na to pytanie będą nasze czyny za życia – podkreślił kaznodzieja. Nawiązując do słów Ewangelii ( z Kazania na Górze) odpowiedział na pytanie, kto to jest święty. Powiedział m.in. „ Święty to taki człowiek, który jest ubogi w duchu (…) to człowiek, który nawet kiedy jest mu trudno, nie traci wiary. Święty człowiek, to taki człowiek, który nawet wtedy, kiedy dzieją się smutne i trudne rzeczy w jego życiu, nie traci wiary, znajduje umocnienie w Panu Bogu”. Kontynuując, ks. wikariusz podkreślił, że święty to człowiek, który wie, czego oczekuje od niego Bóg i w swoim postępowaniu nie odwołuje się do tego, jak postępują inni. Kaznodzieja podkreślił, że realizacja błogosławieństw jest trudna, ale nie niemożliwa, gdyż Bóg nie wymaga od człowieka rzeczy niemożliwych. Kończąc homilię ks. wikariusz podkreślił, że Bóg ofiarował nam jeszcze czas i zaprasza nas do tego, byśmy się nie poddali, nie rezygnowali z świętości. Powiedział: – Prośmy dzisiaj o to,(…) by kiedyś, gdy nas zabraknie, kiedy spoczniemy na jakimś cmentarzu, ktoś z naszych bliskich przyszedł na ten cmentarz z radością, przyniósł kwiaty, zapalił lampkę i powiedział: to był dobry człowiek, tyle dobra od niego doświadczyłem. Piękne świadectwo pozostawił, pozostawiła po sobie. Chciałbym przeżyć swoje życie chociaż tak jak ona, albo on.
Po Mszy Świętej alejkami wokół Sanktuarium wyruszyła procesja, podczas której przy czterech kolejnych stacjach modliliśmy się za zmarłych: kapłanów, rodziców, rodzeństwo, dziadków, krewnych, przyjaciół. Przy trzeciej stacji polecaliśmy modlitwom zmarłych parafian, sąsiadów. Nie zabrakło także modlitwy w intencji tych, których miejsca spoczynku nie znamy, za tych, którzy zginęli obozach koncentracyjnych.
Piąta stacja znajdowała się koło Sanktuarium. Tu modliliśmy się za uczestników, za osoby zgromadzone na cmentarzu, prosząc dla nich o pragnienie osiągnięcia świętości. Modliliśmy się także za tę osobę, którą jako pierwszą Pan powoła do siebie. Nie wiemy, kto to będzie… To wie tylko Bóg, ale była to doskonała okazja do postawienia sobie pytania, czy jeśli będę to ja , będę gotowy(a) na spotkanie z Panem. Bo przecież nie znamy dnia, ani godziny…
Wieczorem w Sanktuarium ks.wikariusz Krzysztof poprowadził modlitwę różańcową za zmarłych. Gdy wychodziliśmy z Sanktuarium, padał deszcz. Mimo to do późnych godzin wieczornych wielu przychodziło, by w ciszy i blasku płonących lampek pochylić się nad grobami tych, którzy przekroczyli bramę życia wiecznego.