Okruchy wiary, okruchy mądrości, okruchy piękna. Wieczór poezji śp. ks. Jana Kalinki
Jaromir Kwiatkowski ●
- Jego wiersze to nieustanny dialog człowieka z Bogiem i człowieka z człowiekiem. To lustro, w którym każdy z nas może się przejrzeć – mówiła w sobotni wieczór, w kościele św. Jadwigi Królowej w Wólce Podleśnej w gminie Trzebownisko (Podkarpacie), podczas wieczoru poetyckiego promującego tom wierszy zebranych śp. ks. Jana Kalinki „Ósmy kosz okruchów”, Dorota Kozioł, tarnobrzeska poetka, zaprzyjaźniona z ks. Janem i Jego rodziną, redaktor jego tomików poezji.
Ks. Jan w latach 1983-2003 był proboszczem parafii w Wólce Podleśnej. To pierwszy pretekst spotkania. Pretekst drugi: 16 kwietnia przypada czwarta rocznica Jego śmierci. Wreszcie pretekst trzeci: tę rocznicę obecny proboszcz, ks. Waldemar Dopart, Dorota Kozioł oraz grupka przyjaciół księdza-poety pragnęli uczcić wydaniem tomu Jego poezji zebranych. I udało się!
Wieczór, w wypełnionym po brzegi kościele, rozpoczął się Mszą św., której przewodniczył biskup rzeszowski Jan Wątroba. W koncelebrze znaleźli się księża z dekanatu Rzeszów-Północ i koledzy rocznikowi księdza-poety. Na uroczystą promocję przybyli przedstawiciele rodziny ks. Jana, z Jego siostrą na czele, przyjaciele i parafianie.
Po Mszy św. rozpoczął się wieczór poetycki. Wiersze ks. Jana recytowali i śpiewali bardzo uzdolnieni uczniowie z miejscowego Zespołu Szkół. Gościnnie swoje kompozycje do wierszy ks. Kalinki zaprezentowała Dorota Gnyp z zespołem; to ją pierwszą ks. Jan, chcąc uatrakcyjnić swoje spotkania z czytelnikami Jego poezji, poprosił przed laty, by skomponowała muzykę do kilku Jego wierszy. Śpiewy i recytacje przeplatała swoim słowem Dorota Kozioł, wspominając 40-letnie dzieje dojrzewania poezji ks. Jana, będące jednocześnie dziejami ich przyjaźni.
Ks. Jan był pilnym i bystrym obserwatorem otaczającej Go rzeczywistości. Jak podkreśliła Dorota Kozioł, dla Niego każda sytuacja, każda rzecz, słowo, miejsce – nawet tak, wydawałoby się banalne, jak czapka, która spadła komuś z głowy, mewa z jedną nogą czy odpadający strup po ranie – były dobre, by je zamienić na wiersz.
Oprócz wierszy znanych z poprzednich tomików („Widok pielgrzymkowy”, „Jak cienką jest ta zasłona”, „Musiało boleć” i „Gdyby wszystko było proste”) w tomie „Ósmy kosz okruchów” znalazły się utwory nigdzie dotąd nie publikowane.
„Ten kosz mogłam napełnić tylko dzięki uprzejmości Marysi – rodzonej Siostry Księdza Jana, która pozwoliła mi zajrzeć do szuflad i teczek, gdzie te okruchy spokojnie sobie leżały. O, ileż tam znalazłam złotych myśli, szkiców, zdań rozpoczętych, skończonych i nieskończonych!… Ile z tych okruchów dowiedziałam się o Bogu, o człowieku, o sobie!…”
– napisała Dorota Kozioł we wstępie do tomu „Ósmy kosz okruchów”.
- Zostawił nam w wierszach swoją wiarę, nadzieję i miłość. I jeszcze tyle mądrości, która każdemu z nas na pewno się przyda
– stwierdziła w Wólce Podleśnej tarnobrzeska poetka.
Moim zdaniem, w „Ósmym koszu okruchów” zostały zebrane nie tyle okruchy, co kilogramy, tony mądrości ks. Jana. Poetyckie świadectwa Jego dziecięcego zawierzenia Panu Bogu, zwłaszcza gdy w ostatnich latach życia choroba przynosiła Mu wiele cierpień. Warto, by po te wiersze sięgnęli nie tylko ci, którzy – jak ja i moja żona – mieli to szczęście, by tego cudownego, ciepłego człowieka poznać osobiście…
Fot. Renata Kwiatkowska
Głęboki ukłon
Mówią kobiety:
czymś
niepowtarzalnym
jest rodzenie.
Nie wiem ile masz lat:
17,
32,
52;
Żyj tak, byś
nie popsuł matki twej
marzeń.
Strup wrzucony w grządkę i myśl o rozsianych prochach
Odrywam strupka z łokcia,
z zagojonej rany.
Wrzucam go na zaoraną grządkę.
I widzę kremację ludzkiego ciała
i samolot rozrzucający te prochy
po górach.
Tak bywa, ale ty, Jasiu,
zostań przy słowach Jezusa, że
jeżeli ziarno nie obumrze…
Niech dalej chodzi o Słowo Boże…
A to, że strupem trochę
użyźniłeś grządkę,
może
ciut piękniejszy kwiat jakiś
wyrośnie.
2000
*. * *
Kochaj mnie, Jezu
W Domu Seniora.
Rzeczywiście cierpiałeś
Na tym Krzyżu.
Artysta to zrozumiał?
Wygląda, że tak.
Te Twoje usta półotwarte…
Wszystko Ci zabrano;
pusta ręka lewa do belki krwią przyklejona
- w niej już nic.
Dłoń prawa jednak świat obejmuje.
Kocham Cię, Jezu i w Domu Seniora.
Nie zapomnisz o mnie?
Choć ja zapominałem… nieraz.
7 września 2003