V Niedziela Wielkiego Postu, 7 kwietnia 2019 – komentarz do Ewangelii
Dramat
● Rozważa: ks. Julian Wybraniec ●
V Niedziela Wielkiego Postu (7 kwietnia 2019)
Czytania: Iz 46, 16-21; Flp 3, 8-14
Ewangelia: J 8,1-11 ●
Przyjrzyjmy się dzisiejszej Ewangelii troszeczkę inaczej. Najpierw spójrzmy na bohaterów, osoby dramatu, żeby potem zobaczyć, jak Pan Jezus ich traktuje.
Bohaterami tej sceny są uczeni w Piśmie i faryzeusze. Ludzie pełni religijnego zapału, ludzie, którzy lubią postawić sprawę jasno, zło nazwać złem, dobro dobrem, żeby nie było żadnych przekłamań. Ludzie, którzy starają się o sprawiedliwość. Ewangelista podpowiada nam, że chcieli Pana Jezusa podchwycić, skompromitować. Ale rodzi się pytanie, czemu oni w taki agresywny sposób podchodzili do Pana Jezusa. Tak sobie myślę, dlatego, że bardzo się bali, żeby im ktoś nie bruździł w regułach, które są już ustalone. Tak ma być i już. Niewątpliwie są to ludzie zakłamani, w których jest jakiś fałsz. Ale zwróćmy uwagę: są zakłamani, ale nie do końca. Bo kiedy Pan Jezus mówi: Kto z was jest bez grzechu niech pierwszy rzuci kamień, to nie znajduje się ani jeden chętny. To znaczy, że to są ludzie, których stać na zakwestionowanie własnego działania, na krytyczne myślenie o samym sobie. I po raz kolejny okazuje się, że się nie da człowieka zaszufladkować. Że się nie da powiedzieć, że ten jest całkiem zły, a ten całkiem dobry. Ewangelista mówi nam, że odeszli. Ale nie mówi nam, co dalej się z nimi stało. Pozostawia to w takim zawieszeniu.
Bohaterką tej sceny jest także kobieta. Co o niej wiemy? Przede wszystkim to, że zgrzeszyła. Nie wiemy, jakie powody nią kierowały. Nie wiemy, czy ona kogoś uwiodła, czy ją ktoś uwiódł, czy może była zmuszana. Nie wiemy, czy tu zagrało rolę jakieś wcześniejsze złe doświadczenie, zranienie, a może rozpacz, a może bardzo trudna sytuacja materialna, może nienawiść, a może kompleksy, a może naiwność, nawet nie wiemy, czy to był ten jeden jedyny raz, czy to był proceder, który trwał od jakiegoś czasu. Wobec tego nie wiemy, czy to była prostytutka, czy to była niewierna żona, czy to była jakaś pogubiona samotna osoba, czy to była jakaś młoda niedoświadczona dziewczyna. Jedyne, co wiemy, to to, że zgrzeszyła. Sama nie próbuje tego negować. Wiemy też, że czuje się bardzo źle. I to bez względu na to, jak to tam było, czy stała zapłakana na środku, czy też na zewnątrz jeszcze trzymała fason, ale w środku wszystko w niej cierpiało i płakało. Obojętnie, jak było, to czuje się potępiona, osądzona. Wobec tego bólu nawet strach przed ukamienowaniem schodzi na jakiś drugorzędny plan.
Zwróćmy też uwagę na to, że nie planowała spotkania z Jezusem, nie planowała nawrócenia. Wiedziała, że robi źle, ale w danym momencie zło jakoś ją omotało. I podobnie jak z faryzeuszami nie wiadomo, co było później. Jedyne, co wiemy o niej więcej niż o faryzeuszach, to fakt, że doznała przebaczenia.
I właściwie, to już można by sobie mówić o Panu Jezusie, o tym jak reaguje. Ale zanim to zrobimy, to spójrzmy na siebie. Bo rozważanie Pisma Świętego tylko wtedy ma sens, jeżeli je odnosimy do naszego konkretnego życia. Jeżeli sami wchodzimy w tę scenę. Niech każdy z nas zastanowi się, gdzie siebie widzi w tej scenie. Czy może wśród faryzeuszów, którzy przecież chcieli dobrze, którzy dbali o ład moralny i w trosce o ten ład stosowali takie drakońskie metody? Chociaż świadomi byli też swoich grzechów, to uważali, że zło trzeba surowo piętnować i już. A może dostrzeżemy samych siebie w miejscu kobiety, potępionych, jeśli nie przez innych, to na pewno przez samych siebie? Też do końca nie znamy motywów naszych grzechów. Te motywy są różne. A skutek zawsze ten sam. Boli tak samo. Dobrze znamy ten ból, który już nieraz doprowadzał nas do łez, do rozpaczy, do bezsilności. I chociaż na zewnątrz jeszcze trzymamy fason, funkcjonujemy w rodzinie, w pracy, to przecież tylko Pan Bóg i my wiemy, ile tam rzeczy w środku płacze.
I dopiero teraz spójrzmy na Pana Jezusa. Uderza od Niego taki wielki spokój. Nie denerwuje się ani na faryzeuszów, ani na kobietę. To jest spokój kogoś, kto kocha.
Porównując Go do faryzeuszów, możemy powiedzieć, że Pan Jezus nie jest po ludzku sprawiedliwy. Powinien się zgodzić na ukamienowanie tej kobiety. A o tym, co powinien z nami zrobić, to już lepiej nie myśleć. Ale Pan Bóg nie jest po ludzku sprawiedliwy. I Boża sprawiedliwość polega na tym, że Pan Jezus jest nam zawsze gotów przebaczyć. Boża sprawiedliwość polega na tym, że Pan Bóg nas kocha wbrew poczuciu sprawiedliwości. Kocha i faryzeuszów, i tę kobietę, wiedząc, że i jedni, i druga są grzesznikami.
Kto z was jest bez grzechu niech pierwszy rzuci kamień – mówi Pan Jezus. I to nie jest wytykanie wad faryzeuszom. To jest zaproszenie do miłości. To jest prośba, by uznali swoją chorobę, bo wtedy będzie ich można zacząć na serio leczyć. Widzimy, że raczej to nie pomogło. Ale Pan Jezus to jest siewca, który hojnie sieje i który ufa swojemu zasiewowi.
Pan Jezus pyta kobietę: Nikt Cię nie potępił? To nie jest tanie pocieszanie, pt. popatrz, oni też grzeszą, więc nic się nie przejmuj, bo to nic specjalnego. W tym Jezusowym pytaniu jest powiedzenie kobiecie: zobacz, ci, którzy cię tu przyprowadzili, nie są tacy źli do końca, też potrafią uznać swoją winę, więc nie miej ich w nienawiści.
I na koniec tej sceny słyszymy: I ja Ciebie nie potępiam. Idź, a od tej chwili już nie grzesz.
Przeważnie zapamiętujemy z tej sceny to: idź, ale pamiętaj, żeby to było ostatni raz, już teraz nie grzesz. A powiedzmy sobie szczerze, że o wiele mniej pamiętamy te słowa tuż przed: i Ja ciebie nie potępiam. Doświadczenie Bożego przebaczenia jest zawsze pierwsze.
Nie wiadomo, co dalej stało się z tą kobietą. Ewangelia nie mówi, że od tej chwili już nie grzeszyła i żyła długo i szczęśliwie. Nie wiadomo. Ale Pan Jezus ufa, że przebaczenie rzucone w glebę ludzkiego serca wyda swój owoc. Zachwyćmy się tą wielką ufnością Pana Jezusa. On przebacza i już! Wierząc, że samo doświadczenie przebaczenia już czyni człowieka bardziej ludzkim, bardziej boskim.
I na sam koniec taka perełka z tego tekstu. I jakby na ten tekst nie patrzeć, to jest to opis bardzo bliskiego spotkania tej kobiety z Panem Jezusem. Spotkania sam na sam. I nie trzeba się wiele głowić, żeby stwierdzić, że zapewne w ówczesnej Jerozolimie było całe mnóstwo kobiet i mężczyzn o wiele bardziej pobożnych i porządnych od tej kobiety, którzy też bardzo by chcieli takiego osobistego spotkania z Panem Jezusem. A nie było im ono dane. A było dane tej kobiecie. Ale zawróćmy uwagę, że nie doszłoby to tego spotkania, gdyby nie jej grzech. Co to znaczy?
To znaczy, że Pan Bóg nie jest po ludzku sprawiedliwy. Gdyby był, to ta kobieta byłaby gdzieś tam na samym końcu kolejki. Pan Bóg nie jest sprawiedliwy, ale to jest nasza szansa, bo dzięki temu nasz grzech, nasza słabość może stać się miejscem doświadczenia Jego przebaczającej miłości. Więc jeśli dzisiaj widzisz siebie gdzieś tam stojącego czy stojącą na środku, potępioną, jeśli nie przez innych to przez samą siebie, jeśli gdzieś tam na tym środku, świadom własnych grzechów, stoisz i płaczesz, to się nie wstydź. Nie tylko dlatego, że – jak śpiewa grupa Pod Budą – Łzy to znak, że bije serce, a to przecież żaden wstyd, ale przede wszystkim dlatego, że dzięki tym Twoim łzom, twojemu bólowi, możesz doświadczyć i spotkać Pana Jezusa. Możesz przeżyć bardzo osobiste spotkanie z Chrystusem przebaczającym. Więc się nie wstydź, tylko uznaj swój grzech i otwórz serce.
Ks. Julian Wybraniec – w maju 2012 r. przyjął święcenia kapłańskie. Obecnie jest wikariuszem w rzeszowskiej katedrze. Jego pasją jest liturgia oraz muzyka liturgiczna w teorii i praktyce.
Słowa Ewangelii według Świętego Jana
Jezus udał się na Górę Oliwną, ale o brzasku zjawił się znów w świątyni. Cały lud schodził się do Niego, a On, usiadłszy, nauczał ich.
Wówczas uczeni w Piśmie i faryzeusze przyprowadzili do Niego kobietę, którą dopiero co pochwycono na cudzołóstwie, a postawiwszy ją pośrodku, powiedzieli do Niego: «Nauczycielu, tę kobietę dopiero co pochwycono na cudzołóstwie. W Prawie Mojżesz nakazał nam takie kamienować. A Ty co powiesz?» Mówili to, wystawiając Go na próbę, aby mieli o co Go oskarżyć.
Lecz Jezus, schyliwszy się, pisał palcem po ziemi. A kiedy w dalszym ciągu Go pytali, podniósł się i rzekł do nich: «Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci w nią kamieniem». I powtórnie schyliwszy się, pisał na ziemi.
Kiedy to usłyszeli, jeden po drugim zaczęli odchodzić, poczynając od starszych, aż do ostatnich. Pozostał tylko Jezus i kobieta stojąca na środku.
Wówczas Jezus, podniósłszy się, rzekł do niej: «Kobieto, gdzież oni są? Nikt cię nie potępił?» A ona odrzekła: «Nikt, Panie!» Rzekł do niej Jezus: «I Ja ciebie nie potępiam. Idź i odtąd już nie grzesz».