V niedziela zwykła (B), 4 lutego 2018 – komentarz do Ewangelii
Gorączka namiętności
● Rozważa: ks. Julia Wybraniec ●
V niedziela zwykła, rok B (4 lutego 2018)
Czytania: Hi 7,1-4.6-7; 1 Kor 9,16-19.22-23
Ewangelia: Mk 1,29-39 ●
W dzisiejszej Ewangelii słyszymy o gorączce. Czy jednak chodzi tylko o dolegliwość ciała? Gorączka powoduje nienaturalny wzrost temperatury. Z punktu widzenia moralnego jest symbolem zmysłowego przyciągania, namiętności.
Filozofia stoicka w szczególny sposób zajęła się namiętnościami. Według stoików istnieją tylko dwie drogi: albo postępujemy zgodnie z rozsądkiem, ważąc wszystkie argumenty za i przeciw każdej decyzji, albo pozwalamy, aby kierowała nami namiętność. W pierwszym przypadku zachowanie jest dobre, w drugim – złe, nawet jeśli namiętność to tylko myśl, która nie posiada przełożenia na czyn. Krótko mówiąc, kto się podnieca, grzeszy. To, czy człowiek zabije kurę, czy ojca – pisze filozof Chryzyp – zależy tylko od tego, kto pierwszy stanie mu na drodze. Moralna świadomość wymaga zatem od nas, abyśmy tłumili wszelkie namiętności, kiedy tylko się pojawią. Grecki termin oznaczający namiętność to pathos, dlatego też doskonały człowiek jest „apatyczny”, niczego nie pożąda, nic go nie podnieca, niczego się nie boi.
Jest to szlachetna teoria, jednak z chrześcijańskiego punktu widzenia należy ją poprawić w dwóch miejscach. Nie wszystkie zmysłowe fascynacje występują wbrew naturze. Nieprawdą jest także, iż namiętności, kiedy już się zrodzą, nie mogą zostać poddane kontroli: wręcz przeciwnie, można i należy je okiełznać. Z tego względu moralność chrześcijańska dokonuje rozróżnienia pomiędzy namiętnościami umiarkowanymi, a nieumiarkowanymi. Chrześcijańscy asceci byli optymistami: człowiek nie grzeszy tylko dlatego, iż uległ podniecie, lecz dlatego, iż nad sobą nie panuje, chociaż może i powinien to uczynić.
Istnieje wiele rodzajów namiętności. Stoicy podzielili je na dwie grupy: nietolerancję i pociąg. Jakaś rzecz albo nas odpycha, albo pociąga, a wówczas pragniemy ją sobie przywłaszczyć.
Przykładem pochodzącym z pierwszej grupy będzie gniew, o którym autorzy klasyczni napisali wiele: człowieka łatwo popadającego w gniew nazywali „dobrowolnym szaleńcem”. Ogarnięty przez gniew czyni rzeczy, których potem żałuje: niszczy przedmioty, za które musi później płacić, krzywdzi bliskie mu osoby. Najbardziej podatni na gniew są sangwinicy i cholerycy. Pierwsi bardzo szybko się zapalają, jednak równie szybko mogą się uspokoić. Gniew choleryków jest trwalszy i towarzyszy mu nienawiść i pragnienie zemsty. Ponieważ trudno jest zapobiec pojawieniu się tego pierwszego rodzaju namiętności, polecane sangwinikom ćwiczenie ascetyczne polega na wytrzymaniu w milczeniu i wstrzymaniu się od podejmowania decyzji, dopóki pozostają pod wpływem wzburzenia.
W „Apoftegmatach” Ojców zawarta jest opowieść o pewnym starym mnichu, którego inni poddali próbie cnoty, prowadząc przy nim sarkastyczne na jego temat rozmowy. On jednak pozostał niewzruszony. Po próbie zapytano go: „Ojcze, gniewałeś się?”. On zaś odpowiedział: „Tak, ale przemilczałem”.
Gniew to podniecenie występujące przeciwko czemuś, co z kolei nam jest przeciwne. Żądza jest czymś wręcz odwrotnym: istnieje coś, co podnieca nasze pragnienie i chcielibyśmy to coś mieć za wszelką cenę. Jeśli pożądanie utrzymane zostanie w ryzach, będzie jedynie normalną reakcją zdrowego organizmu. Żołądek odczuwa pragnienie jedzenia i picia. Osoby zdrowe odczuwają pragnienie poruszania się, bawienia, śmiania. Jednak te pragnienia mogą przekształcić się w niszczące namiętności. Istnieją osoby, które nie potrafią przestać pić, albo takie, które pozwalają, by zdominowała je zmysłowość, i które kończą jako jej niewolnicy.
Pewna dobra rada Maksyma Wyznawcy głosi, iż należy oddzielić myśli od namiętności. W praktyce oznacza: kiedy opanowuje mnie jakaś namiętność, staram się na chwilę zatrzymać i zapytać: Czy naprawdę tego chcę? Tak, chcę, ale nie zrobię tego. Dzięki takiej świadomości sumienie potrafi zachować spokój i pokonać namiętność. Człowiek nie jest tym, czego pragnie, lecz tym, czego dobrowolnie chce i co dobrowolnie postanawia.
Ks. Julian Wybraniec – w maju 2012 r. przyjął święcenia kapłańskie. Obecnie jest wikariuszem w rzeszowskiej katedrze. Jego pasją jest liturgia oraz muzyka liturgiczna w teorii i praktyce.
Słowa Ewangelii wg św. Marka
Po wyjściu z synagogi Jezus przyszedł z Jakubem i Janem do domu Szymona i Andrzeja. Teściowa zaś Szymona leżała w gorączce. Zaraz powiedzieli Mu o niej. On podszedł i podniósł ją, ująwszy za rękę, a opuściła ją gorączka. I usługiwała im.
Z nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło, przynosili do Niego wszystkich chorych i opętanych; i całe miasto zebrało się u drzwi. Uzdrowił wielu dotkniętych rozmaitymi chorobami i wiele złych duchów wyrzucił, lecz nie pozwalał złym duchom mówić, ponieważ Go znały.
Nad ranem, kiedy jeszcze było ciemno, wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne, i tam się modlił. Pośpieszył za Nim Szymon z towarzyszami, a gdy Go znaleźli, powiedzieli Mu: «Wszyscy Cię szukają». Lecz On rzekł do nich: «Pójdźmy gdzie indziej, do sąsiednich miejscowości, abym i tam mógł nauczać, bo po to wyszedłem».
I chodził po całej Galilei, nauczając w ich synagogach i wyrzucając złe duchy.