Trzynasta niedziela zwykła (B), 1 lipca 2018 – komentarz do Ewangelii
Za bramą śmierci
● Rozważa: ks. Julian Wybraniec ●
Trzynasta niedziela zwykła, rok B (1 lipca 2018)
Czytania: Mdr 1, 13-15; 2, 23-24; 2 Kor 8, 7. 9. 13-15
Ewangelia: Mk 5, 21-43 ●
Bramą do Chrystusa jest wiara, a jej aspektem komplementarnym jest nadzieja. Wierzyć oznacza wiedzieć, iż poza kurtyną świata widzialnego istnieje inny świat, a poza życiem ziemskim – życie wieczne. Nadzieja to ufność, że to inne życie będzie w pełni nasze.
Aby móc mieć nadzieję, należy koniecznie żyć. Co oznacza świat realny dla umarłego? Nic. Chrystus natomiast ojcu umarłej córki mówi: wierz!
Wszystkie narody posiadają swoje idee odnośnie do życia po śmierci, często jednak nie ofiarowują nadziei, lecz jedynie pocieszają tego, kto doświadczył utraty bliskiej mu osoby.
M. Bierdiajew pisze, iż szlachetność i głębia wyznania religijnego mierzy się poprzez postawę, jaką posiada ono wobec śmierci. Postawa chrześcijańska wyraża się słowem: „Wierz!”. Wierz, iż twoje życie w Chrystusie nie będzie miało końca.
Na grobach czasem można zobaczyć napis: „Tutaj śpi snem wiecznym…”. Dlaczego śmierć zostaje przyrównana do snu? Człowiek, który śpi, nie umarł; nie postrzega tego, co dzieje się wokół niego, ale podczas snu jego życie i energia wzmacniają się i rosną – i wiadomo, że kiedyś się obudzi. Nawet jeśli metafora ta jest tylko częściowa, jest obrazem nadziei chrześcijańskiej.
Ktoś może zażartować sobie: „My mówimy o zmarłych, że śpią, oni zaś mówią to samo o nas!”. W słowach tych zawiera się dużo prawdy. Śpiąc, często śnimy o sytuacjach, które wydają się rzeczywiste, w których zdaje się nam, iż faktycznie widzimy i słyszymy to, co się wydarza. Zdaniem autorów duchowych, tak dzieje się też z naszym życiem ziemskim: czy naprawdę wszystko, co słyszymy i widzimy, jest prawdziwe? Ci, którzy umarli, widzą natomiast prawdziwe oblicze prawdy: umierają pozornie, gdyż w rzeczywistości przebudzają się, by żyć naprawdę, a minione życie wydaje im się jedynie krótkim snem. Sen jest chrześcijańską metaforą śmierci: śmierć z Chrystusem nie niszczy życia, lecz wzmacnia je i pozwala zmartwychwstać.
Kiedy człowiek się budzi, otwiera oczy, zaczyna myśleć i podejmować decyzje. Podczas życia budzimy się tysiące razy, właściwie moglibyśmy powiedzieć, iż całe życie jest jednym długim i stopniowym przebudzaniem się. I nie tylko ze snu.
Małe dzieci budzą się do zainteresowań i do wiedzy; sukcesywnie odkrywają świat i zaczynają zarzucać rodziców pytaniami zawierającymi tysiące „dlaczego?”. Im żywsze jest dziecko, tym większe jest jego pragnienie zdobywania wiedzy. Jednak w życiu każdego człowieka, wcześniej czy później, następuje poczucie sytości wrażeń i zainteresowań, swoistego rodzaju zmęczenie. Jest to jedna z oznak starości, która zapowiada śmierć – u niektórych moment ten nadchodzi szybciej, inni natomiast do późnego wieku zachowują duchową młodość.
Nie tak ważne jest jednak zachowanie witalności w poznawaniu świata ziemskiego, jak – podczas śmierci – przebudzenie się do poznania świata boskiego, aż do chwili, kiedy Jezus powie nam: wstań!
Ks. Julian Wybraniec – w maju 2012 r. przyjął święcenia kapłańskie. Obecnie jest wikariuszem w rzeszowskiej katedrze. Jego pasją jest liturgia oraz muzyka liturgiczna w teorii i praktyce.
Słowa Ewangelii według Świętego Marka
Gdy Jezus przeprawił się z powrotem łodzią na drugi brzeg, zebrał się wielki tłum wokół Niego, a On był jeszcze nad jeziorem. Wtedy przyszedł jeden z przełożonych synagogi, imieniem Jair. Gdy Go ujrzał, upadł Mu do nóg i prosił usilnie: «Moja córeczka dogorywa, przyjdź i połóż na nią ręce, aby ocalała i żyła». Poszedł więc z nim, a wielki tłum szedł za Nim i zewsząd na Niego napierał.
A pewna kobieta od dwunastu lat cierpiała na upływ krwi. Wiele wycierpiała od różnych lekarzy i całe swe mienie wydała, a nic jej nie pomogło, lecz miała się jeszcze gorzej. Posłyszała o Jezusie, więc weszła z tyłu między tłum i dotknęła się Jego płaszcza. Mówiła bowiem: «Żebym choć dotknęła Jego płaszcza, a będę zdrowa». Zaraz też ustał jej krwotok i poczuła w swym ciele, że jest uleczona z dolegliwości.
A Jezus natychmiast uświadomił sobie, że moc wyszła od Niego. Obrócił się w tłumie i zapytał: «Kto dotknął mojego płaszcza?» Odpowiedzieli Mu uczniowie: «Widzisz, że tłum zewsząd Cię ściska, a pytasz: Kto Mnie dotknął». On jednak rozglądał się, by ujrzeć tę, która to uczyniła. Wtedy kobieta podeszła zalękniona i drżąca, gdyż wiedziała, co się z nią stało, padła przed Nim i wyznała Mu całą prawdę.
On zaś rzekł do niej: «Córko, twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju i bądź wolna od swej dolegliwości».
Gdy On jeszcze mówił, przyszli ludzie od przełożonego synagogi i donieśli: «Twoja córka umarła, czemu jeszcze trudzisz Nauczyciela?» Lecz Jezus, słysząc, co mówiono, rzekł do przełożonego synagogi: «Nie bój się, wierz tylko!» I nie pozwolił nikomu iść z sobą z wyjątkiem Piotra, Jakuba i Jana, brata Jakubowego.
Tak przyszli do domu przełożonego synagogi. Widząc zamieszanie, płaczących i głośno zawodzących, wszedł i rzekł do nich: «Czemu podnosicie wrzawę i płaczecie? Dziecko nie umarło, tylko śpi». I wyśmiewali Go.
Lecz On odsunął wszystkich, wziął z sobą tylko ojca i matkę dziecka oraz tych, którzy z Nim byli, i wszedł tam, gdzie dziecko leżało. Ująwszy dziewczynkę za rękę, rzekł do niej: «Talitha kum», to znaczy: «Dziewczynko, mówię ci, wstań!» Dziewczynka natychmiast wstała i chodziła, miała bowiem dwanaście lat. I osłupieli wprost ze zdumienia. Przykazał im też z naciskiem, żeby nikt o tym się nie dowiedział, i polecił, aby jej dano jeść.