30 niedziela zwykła 2018 – komentarz do Ewangelii
Perykopa ewangeliczna: Mk 10,46b-52
Rozważa: Lucyna Montusiewicz ●
Dobrze jest być w Jerychu, aby odczuć siłę przekazu opisywanego przez dzisiejszą Ewangelię zdarzenia. Przez miasto, także w czasach Jezusa, przechodził szlak łączący południe aż po Afrykę i północ, czyli Babilonię i dalej Europę. Był to szlak kupców, wojsk, pielgrzymów i włóczęgów licznie przybywających tutaj z powodu potężnego źródła tworzącego jedyną oazę na dużej przestrzeni.
To najniżej położone miasto na kuli ziemskiej leżące w depresji Jordanu jest zawsze otulone mgłami parującego po sąsiedzku Morza Martwego, a położone na obrzeżu Pustyni Judzkiej, pokryte jest kurzem i piaskowym pyłem. W mieście, z racji położenia geograficznego, przez większą część roku panuje dotkliwy upał, zaś uporczywe muchy uprzykrzają byt ludziom i zwierzętom.
Właśnie w tej scenerii obserwujemy pewnego człowieka, którego sytuacja jest, można by powiedzieć, beznadziejna. Siedzi w pyle przy gościńcu, jest niewidomy, żebrze, a to oznacza, że jest zupełnie zależny od łaski innych.
Niewidomy, który ma zapisane imię Bartymeusz syn Tymeusza w sensie społecznym jako osoba nic nie znaczy, bo nawet nie może przebywać w mieście i sam nie może tej sytuacji zmienić.
On o tym wie!
Jest świadomy swoich ograniczeń, w tym jest inny niż my. Ponieważ my polegamy na sobie, ufamy swoim umiejętnościom, możliwościom, swoim wpływom, wiemy, jak dużo potrafimy i co możemy, opieramy się na sobie.
Z Bartymeuszem zaś mamy wspólne doświadczenie ślepoty, chociaż inaczej, ponieważ my na ogół nie widzimy miłości Boga i ta ślepota znacząco utrudnia nam życie.
Niewidomy, siedząc przy gościńcu, kiedy słyszy nadciągający tłum, wyznaje publicznie i głośno wiarę w Mesjasza, bowiem w tamtym czasie powiedzieć: „Jezusie, Synu Dawida”, oznaczało właśnie to rozpoznanie Mesjasza w Jezusie. Przed ślepcem spod Jerycha jeszcze nikt tego nie uczynił! On wierzy, że ten Człowiek ma moc odmienić jego sytuację!
Bartymeusz przekrzykuje gawiedź: „Ulituj się nade mną” – po hebrajsku tłumaczone jest „wezwij mnie” (hinejni, hinejni – jak śpiewa Leonard Cohen). Jednak każde tłumaczenie oznacza to samo: Panie, zauważ mnie, zauważ moje udręczenie. To symboliczne wołanie Bartymeusza stało się nieustanną modlitwą kościoła, szczególnie wschodniego.
Na to wołanie Jezus zawsze odpowiada, bowiem Bóg lubi ruch, aktywność, zaangażowanie człowieka. Niewidomy na wezwanie Pana zrywa się z miejsca, jest to bardzo dynamiczna scena. Mężczyzna porzuca płaszcz, który jest jego jedynym zabezpieczeniem przed dotkliwym chłodem pustynnej nocy. Nie dba o to, bo ma pewność, że płaszcz znajdzie sam.
Oto staje przed Panem z wiarą i pragnie tylko przejrzeć i na słowo Jezusa tak się staje.
Dzisiaj, właśnie dzisiaj w obliczu naszej ślepoty niewidomy spod Jerycha zaprasza nas do nieustannej modlitwy, do aktywnej relacji z Jezusem, aby przejrzeć, czyli mieć rozeznanie w życiu osobistym i społecznym.
To doskonała modlitwa, która zawsze sprowadza spojrzenie Jezusa na proszącego, tylko przygotuj sobie odpowiedź, gdy Pan cię zapyta, „co chcesz, abym ci uczynił?”.
Lucyna Montusiewicz, matka i żona, psycholog, nauczyciel akademicki, wieloletni przewodnik po Ziemi Świętej i Beskidach.
Słowa Ewangelii według Świętego Marka
Gdy Jezus wraz z uczniami i sporym tłumem wychodził z Jerycha, niewidomy żebrak, Bartymeusz, syn Tymeusza, siedział przy drodze. A słysząc, że to jest Jezus z Nazaretu, zaczął wołać: «Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!» Wielu nastawało na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: «Synu Dawida, ulituj się nade mną!»
Jezus przystanął i rzekł: «Zawołajcie go». I przywołali niewidomego, mówiąc mu: «Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię». On zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się na nogi i przyszedł do Jezusa.
A Jezus przemówił do niego: «Co chcesz, abym ci uczynił?»
Powiedział Mu niewidomy: «Rabbuni, żebym przejrzał».
Jezus mu rzekł: «Idź, twoja wiara cię uzdrowiła». Natychmiast przejrzał i szedł za Nim drogą.