Modlitwy na trudne dni (25). Modlitwa o zgodę na bycie tym, kim się jest
Nie wiedziałem o tym, Panie, kiedy byłem dzieckiem.
Nie wiedziałem, że można być zmęczonym, zmęczonym samym sobą. I mówić sobie, że zmarnowało się życie.
Miałem już różne pokusy. Ta jest chyba najsilniejsza.
Ach! Chcieć lepszego zdrowia, bardziej błyskotliwego umysłu, mniej wątłego ciała, lepszego wykształcenia…
Innej sytuacji i tego wielkiego kredytu, który zdają się mieć niektórzy…
Odkrywać u innych sto szans, które mnie by się przydały, i sto ułatwień, których nigdy nie miałem…
Wiedzieć, że najwyższy czas żyć, a za późno, żeby snuć mrzonki.
Wiedzieć, że niemożliwe nigdy nie nastąpi.
Wiedzieć to, o Boże, to już jest światło.
I oto przychodzi ono stąd, skąd nie oczekiwałem niczego.
Marzenia skończone. Zostaje mi życie — prawdziwe, takie, które mam kochać.
Moje życie takie, jakie jest, i moje słabe zdrowie, i moja marna kariera.
I wszystko pozostałe, czego nie chciałem.
To wszystko, Panie, chciałbym zaakceptować.
I zaakceptować siebie samego, choć jestem taki żałosny.
Nie zastanawiać się już, co „mogło być”.
I znaleźć szczęście w robieniu tego, co potrafię.
Źródło:
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/M/MO/trudne_dni.html