Modlitwy na trudne dni (23). Modlitwa panny (z notatek 35-letniej kobiety)
Panie, najwyższy czas, żebym przestała marzyć. To niczemu nie służy i sprawia mi zbyt wielki ból.
Byłoby lepiej, gdybym pogodziła się — odważnie, z prostotą i wdziękiem — z tym, że jestem… mój Boże, tak: że jestem „panną”.
Panie, wiesz, jak bardzo cierpiałam… w niektóre wieczory, sama, zupełnie sama, bez innego oparcia niż praca i jakichś kilkoro przyjaciół.
Wiesz, że czasem uważałam Cię za niesprawiedliwego, zanim zrozumiałam, że nie mam prawa do niczego.
Czy to Twoja wina, że kiedyś marzyłam o innym życiu? Czy marzenia dają prawo do posiadania tego, o czym się marzy?
Nie, nie trzeba już przywoływać tego, co „mogło być”. Nie trzeba już marzyć.
Trzeba nauczyć się nowego życia. Mojego. Zachować godność i prostotę, przydać się innym.
Oddal, Panie, śmieszne „nadzieje”, plany, których nie da się zrealizować, złość i urazę.
Zrezygnowane westchnienia i „rekompensaty”.
Pozwól, bym była dla innych pomocą, a nie przeszkodą.
Żebym była przyjaciółką, prostą i dobrą, która umie nie zazdrościć innym szczęścia i nie mówić bezustannie o swoich zawiedzionych nadziejach.
Żebym była oparciem, a nie wyrzutem.
Panie, spraw też, żebym nie uważała się za ofiarę… Ofiarę czego?
Żebym nie uważała swojego życia za heroiczne, skoro żyję zwyczajnie, z dnia na dzień, tak samo jak inni, choć trochę inaczej, i czasem udaje mi się komuś pomóc.
Bez wyrafinowanej ucieczki w poświęcenie.
Nie. Niech wszystko we mnie będzie proste, pokorne i pełne spokoju.
Będzie to, jeśli zechcesz, Panie, mój sposób „bycia jak inni”.
Źródło:
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/M/MO/trudne_dni.html