Modlitwy na trudne dni (19). Modlitwa człowieka ustawicznie chorego
Panie, jestem zmęczony tymi ciągłymi chorobami, tymi wyczerpującymi i śmiesznymi niedomaganiami i tym zmęczeniem, choć nie robię nic ciężkiego.
Jestem zmęczony tymi stale nie przewidzianymi przeszkodami, które powodują, że mówi się o mnie: „On to zawsze jest nie w formie…”
Tak, ciągle coś mi dolega.
Och, nic poważnego, nic, co sprawiłoby, że inni patrzyliby na mnie z trochę zalęknionym szacunkiem, jaki ma się zwykle w takich wypadkach… Kiedy sobie mówimy: „To mogło się zdarzyć mnie…”
Nawet nie. To, co mi jest, to błahostki. Drobnostki, które nikogo nie niepokoją: a to jakaś migrena, a to jakaś grypa; potem wątroba, następnie coś innego. Po prostu drobiazgi.
Ale to trwa nieprzerwanie. I zaczynam tracić cierpliwość.
Łapię się na tym, że marzę czasem o życiu człowieka silnego, życiu bez chorób…
O pięknym życiu w pełni sił, kiedy wstawałbym co rano wypoczęty, świeży, gotów z uśmiechem przeprowadzać swoje plany…
Piękne, wyśnione życie…
A potem dochodzę do tego, że zazdroszczę innym. Tym, którzy „mają się dobrze”. Uważam, że to niesprawiedliwe — ich odprężone twarze, świeża cera, spożywane bez obawy posiłki…
I ten uśmiech, z jakim mnie pytają: „No, co tam dziś znowu się dzieje?…”, i ta mina ludzi, którzy nigdy tego nie zaznali.
Przebacz mi, Panie, że byłem niesprawiedliwy. Wiem dobrze, że to nie tylko moja wina. Ale jednak miałem im to za złe. To absurdalne.
Pozwól mi, Panie, zrozumieć, że… oni mnie nie rozumieją.
Daj mi również siłę, która jest taka cenna, gdy nie ma się na nic ochoty.
Siłę, żebym sobie nie „folgował”, jak to się mówi. Siłę, żebym był w porządku mimo wszystko.
Panie, spraw, żebym te moje małe, nie kończące się nieszczęścia znosił z klasą.
Źródło:
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/M/MO/trudne_dni.html