Dwudziesta piąta Niedziela zwykła, 24 IX 2017 – komentarz do Ewangelii
● Rozważa: Lucyna Montusiewicz ●
XXV Niedziela zwykła (24 września 2017)
Czytania: Iz 55, 6-9; Flp 1, 20c-24. 27a
Ewangelia: Mt 20, 1-16a ●
Dobiega końca czas lata, zbiorów płodów ziemi i prac w ogrodach. Tymczasem dzisiejsza Ewangelia mówi o gospodarzu, który wczesnym rankiem wychodzi, by nająć robotników do pracy w winnicy.
Winnica jest symbolem uprawy roli, która wymaga wytężonej pracy człowieka, jego mądrej gospodarki, współpracy z naturą i wpływami pór roku. To praca, w którą trzeba włożyć swoje serce i zaangażowanie. Prawdziwa winnica to – On, ale to także Jego Kościół, którego członkowie pozostają we wspólnocie z Nim. Nagrodą jest wino, które sprawia radość sercu człowieka (Ps 104, 15), bez którego nie może obejść się wiele rytualnych biblijnych błogosławieństw. Jest także niezbędnym elementem Wieczerzy Paschalnej, podczas której Jezus przemienia wino w Swoją krew. Bez której my z kolei nie możemy żyć.
A zatem powróćmy do winnicy. Pan-Gospodarz- Stwórca, bo to Jego ulubiony symbol świata, zaprasza już od rana, czyli od początku świata, od początku twojego życia, od początku tygodnia, od początku tego dnia, od początku tej godziny… do pracy w Jego Edenie. Tak, dobrze czytasz, bo Eden dla mnie i ciebie to być we współpracy z Bogiem Jedynym. Pracować w Jego Ogrodzie i wykonywać to, co On uznaje za potrzebne i słuszne, w tej wolności, którą mamy na własność.
Nagroda jest wspaniała – denar, który symbolizuje bożą zapłatę. Jedni mówią, że chodzi tu o życie wieczne, a inni – że to jest szczęście bycia w harmonii z Bogiem, czyli doświadczania pierwotnej radości, zaufania i szczęścia.
Ciekawym wydaje się obserwowanie ludzi czekających biernie na to, co im życie przyniesie. Tkwią w jakimś miejscu, bez żadnej inicjatywy, jakby nie mający pomysłu, siły czy chęci, aby coś zrobić. Pojawia się ktoś z wezwaniem: przyjdź i ty! Więc wyruszają owi robotnicy wezwani o różnej porze dnia pracy do winnicy. Każdy trudzi się na tyle, ile czasu ma do zachodu słońca. Przy wypłacie wszyscy są zaskoczeni. Ci pierwsi, chociaż umawiali się o denara, są niezadowoleni. Uważają, że im należy się więcej miłości, a nie tyle samo co tym, którzy krótko pracowali. Dlatego dzisiejsza Ewangelia jest taka niewygodna. Bo my nie znamy Boga, Jego hojności i życzliwości względem nas. Chcemy ludzkiej „sprawiedliwości”, po równo, a dla siebie więcej.
Ten zaszczyt pracy w Winnicy – Kościele uzmysławia nam inny wymiar Bożych planów miłości względem nas, grzeszników. Każdy otrzyma w nagrodę denara – w swoim czasie. Zatem cierpliwość w oczekiwaniu jest tym, czego potrzebujemy w dzisiejszym doświadczeniu cierpienia czy utrudzenia. Ta nagroda na pewno nadejdzie, zaś osądzanie Gospodarza za to, co czyni, jest pułapką, w która wpadają bezbożni. Są to dary niezasłużone. Człowiek nie może sobie rościć do nich żadnego prawa, bo wszystko jest łaską.
Lucyna Montusiewicz, matka i żona, psycholog, nauczyciel akademicki, wieloletni przewodnik po Ziemi Świętej i Beskidach.
Słowa Ewangelii według świętego Mateusza
Jezus opowiedział swoim uczniom następującą przypowieść:
«Królestwo niebieskie podobne jest do gospodarza, który wyszedł wczesnym rankiem, aby nająć robotników do swej winnicy. Umówił się z robotnikami o denara za dzień i posłał ich do winnicy.
Gdy wyszedł około godziny trzeciej, zobaczył innych, stojących na rynku bezczynnie, i rzekł do nich: „Idźcie i wy do mojej winnicy, a co będzie słuszne, dam wam”. Oni poszli. Wyszedłszy ponownie około godziny szóstej i dziewiątej, tak samo uczynił.
Gdy wyszedł około godziny jedenastej, spotkał innych stojących i zapytał ich: „Czemu tu stoicie cały dzień bezczynnie?” Odpowiedzieli mu: „Bo nas nikt nie najął”. Rzekł im: „Idźcie i wy do winnicy”.
A gdy nadszedł wieczór, rzekł właściciel winnicy do swego rządcy: „Zwołaj robotników i wypłać im należność, począwszy od ostatnich aż do pierwszych”. Przyszli najęci około jedenastej godziny i otrzymali po denarze. Gdy więc przyszli pierwsi, myśleli, że więcej dostaną; lecz i oni otrzymali po denarze.
Wziąwszy go, szemrali przeciw gospodarzowi, mówiąc: „Ci ostatni jedną godzinę pracowali, a zrównałeś ich z nami, którzy znosiliśmy ciężar dnia i spiekotę”. Na to odrzekł jednemu z nich: „Przyjacielu, nie czynię ci krzywdy; czyż nie o denara umówiłeś się ze mną? Weź, co twoje, i odejdź. Chcę też i temu ostatniemu dać tak samo jak tobie. Czy mi nie wolno uczynić ze swoim, co chcę? Czy na to złym okiem patrzysz, że ja jestem dobry?” Tak ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi».