„Misterium Passionis”, czyli teatr cieni Andrzeja Piecucha
Tekst Jaromir Kwiatkowski, fotografie Renata Kwiatkowska ●
- Nieważne, ile razy upadamy, ważne, ile razy się podźwigniemy – powtarza Andrzej Piecuch, na co dzień aktor teatru „Maska” w Rzeszowie, twórca prywatnego Teatru „Jaruga” w Siedliskach. - Dlatego finałem misterium jest scena zmartwychwstania, która jest optymistyczna. Jezus mówi: „Kto chce pójść za mną, niech weźmie swój krzyż i niech mnie naśladuje”. To wskazówka: popatrzcie, to jest właśnie ta droga, to jest cel – zmartwychwstanie, zbawienie.
Teatr „Jaruga” Andrzeja Piecucha wespół z GOK w Lubeni wystawiły w niedzielę, 6 marca, w muzeum bł. ks. Józefa Kowalskiego w Siedliskach, zlokalizowanym na dolnym poziomie tamtejszego kościoła parafialnego, premierowe przedstawienie „Misterium Passionis”. Była to droga krzyżowa przedstawiona w konwencji teatru cieni.
- Chciałem zaprosić widzów do indywidualnej kontemplacji drogi krzyżowej, może zinterpretowanej nieco innymi środkami technicznymi. Poprzez tworzenie żywych obrazów – zatrzymanych i w ruchu – bardzo sugestywnie oddziałujemy na widza – podkreśla Andrzej Piecuch, scenarzysta i reżyser przedstawienia. Po czym dodaje: – Myślę, że rzadko wykorzystuje się ten element techniki – teatr cieni, tworzony przez aktorów na żywo, bardzo sugestywny i bardzo osobiście przeżywany przez widzów.
W tym misterium na widza – oprócz obrazu – oddziałuje także muzyka i tekst. W „Misterium Passionis” wykorzystano muzykę Hansa Zimmera i Jerzego Fryderyka Haendla. Na warstwę słowną składają się wybrane przez Andrzeja Piecucha fragmenty tekstów polskich poetów: Julii Hartwig, Anny Kamieńskiej, Marka Skwarnickiego oraz księży-poetów: Janusza Pasierba, Wiesława Aleksandra Niewęgłowskiego i Jana Twardowskiego. – Musiałem dobrać taki klucz, żeby z ich indywidualnych spojrzeń na drogę krzyżową, na motyw cierpienia, skonstruować spójny scenariusz – zaznacza Andrzej Piecuch.
Do „żywych obrazów”, muzyki i słowa doszły takie elementy jak dekoracja, rekwizyty, odgłosy, krótkie dialogi, pojedyncze krzyki. Wszystko to razem tworzy nastrój, klimat tego widowiska. – Trzeba też wiedzieć, że konwencję teatru cieni uzyskujemy poprzez użycie odpowiedniego reflektora, który daje specjalny kontur; zwykłym reflektorem się tego nie uzyska – podkreśla reżyser spektaklu. I dodaje: – Starałem się tak stopniować te różne środki wyrazu, aby dramaturgia widowiska narastała. W momentach kulminacyjnych, np. podczas ukrzyżowania, dodaliśmy czerwony filtr, by potęgował tragedię tej sceny.
W przedstawieniu biorą udział aktorzy zawodowi i amatorzy z Rzeszowa, Tyczyna, Siedlisk, Sołonki. -To są moi adepci, osoby sprawdzone, które brały już wcześniej udział w moich wcześniejszych realizacjach: „Słońcesław z Żołyni” i „Wielki Teatr Świata” Pedro Calderona. Przygotowuję ten zespół, nad tymi ludźmi pracuję, a oni wchodzą do moich spektakli. Poświęciliśmy kilka prób, by wypracować sposób poruszania się, a przede wszystkim gest. Nie chciałem dokładać słowa, które – zmontowane razem z muzyką – jest odtwarzane z nagrania, natomiast sugestywny obraz musi powstać przy pomocy przekazu ciała – opowiada Andrzej Piecuch, po czym dodaje: – To, co ja proponuję, moja wizja teatru, to teatr misteryjny, który działa pomiędzy sacrum a profanum i do takich tematów dociera.
„Misterium Passionis” będzie można obejrzeć w tym roku jeszcze trzykrotnie: 13 marca o godz. 18.30 w Domu Kultury w Siedliskach; 14 marca o godz. 19 w kościele parafialnym w Lecce i 20 marca, w Niedzielę Palmową, o godz. 18.30, w GOK w Lubeni. Andrzej Piecuch obiecuje, że spektakl będzie powtarzany w następnych latach. Przymierza się też do plenerowej drogi krzyżowej, którą – jeżeli zdobędzie na to grant – zamierza wystawić za rok czy dwa w Siedliskach. – To będzie potężna realizacja – podkreśla.