Bp Grzegorz Ryś o 1050. rocznicy Chrztu Polski, Światowych Dniach Młodzieży oraz blaskach i cieniach Kościoła w Polsce: Wielkie wydarzenia

15 kwietnia 2016 14:38Komentowanie nie jest możliweViews: 488

Lipiec 2014 122 (1)-Resizer-800Z Grzegorzem Rysiem, biskupem pomocniczym archidiecezji krakowskiej, rozmawia ks. Bohdan Dutko MS

Czym jest dla nas jubileusz 1050. rocznicy Chrztu Polski?

Jest jeszcze jedną szansą dla promocji katechumenatu pochrzcielnego. Jubileusz ma wiele wymiarów, począwszy od najbardziej podstawowego – osobistego, po eklezjalny. Ma nas poprowadzić ku temu, żebyśmy żyli własnym chrztem jako Kościół – jedno Ciało Chrystusa, w którym jesteśmy ochrzczeni. Oczywiście, że jest też wymiar społeczny, narodowy, ale w moim odczuciu powinien on być podnoszony na końcu. Bez tych dwóch wcześniej wspomnianych wymiarów, jubileusz będzie przeżywany w sposób bardzo płytki i będzie zaklinaniem rzeczywistości.

Co trzeba zrobić, aby kwietniowe uroczystości rocznicowe Chrztu Polski nie były chwilowym wydarzeniem czy kolejną akcją religijną, ale rzeczywiście czasem łaski?

(…) Będzie czuwanie na Stadionie Lecha w Poznaniu, na które są zaproszone wszystkie rzeczywistości ewangelizacyjne w Polsce, ale też każdy indywidualnie. To czuwanie jest ułożone w kluczu obrzędów chrześcijańskiego wtajemniczenia chrzcielnego dorosłych w bardzo skondensowanej formie, czyli tak, jak się prowadzi dorosłego do chrztu, ze wszystkimi skrutyniami i etapami. Chcemy odkryć na nowo, co to znaczy wejść do Kościoła, co znaczy otrzymać nowe imię, co to znaczy przeżyć obrzęd Effatha – otwórz się. Niech się otworzą twoje uszy, żebyś mógł słyszeć Słowo Boga, a potem niech się otworzy twój język, byś mógł głosić Jego chwałę, byś mógł o Nim mówić innym. Później także te najważniejsze momenty, czyli Traditio – przyjęcie wiary i jej wyznanie (Reditio). Cieszę się bardzo na to skondensowane przeżycie katechumenatu pochrzcielnego.

Jak uroczystości centralne przełożyć na celebracje w parafiach?

Wiele zależy od pomysłowości proboszcza, duszpasterzy i całego zespołu ludzi świeckich. Myślę o członkach rzeczywistości kościelnych, powstałych po Soborze Watykańskim II, które koncentrują się na katechumenacie dorosłych, począwszy od ruchu Światło-Życie, gdzie centralnym okresem formacji oazowej jest właśnie deutero-katechumenat, po inną ważną rzeczywistość, jaką jest Neokatechumenat. Mamy wiele dynamicznych ruchów w Kościele Polskim, które ten wymiar katechumenalny mają wpisany w swój charyzmat. Wystarczy pozwolić tym ludziom aktywnie uczestniczyć w tworzeniu Kościoła lokalnego, jakim jest parafia.

Możliwości są rozmaite, zaczynając od katechezy dla dorosłych. Jednak główny nacisk kładłbym na przeżycie Triduum Paschalnego i Wigilii Paschalnej tym bardziej, że w naszym tradycyjnym duszpasterstwie jest to być może obszar zaniedbany, a jeśli to jest za mocne słowo, to powiedziałbym, że doceniany niewspółmiernie do swojej właściwej rangi. Gdyby był choć taki owoc rocznicy Chrztu Polski, to można by powiedzieć: chwała Bogu, żeśmy o niej pomyśleli.

Czy jubileuszowe świętowanie będzie miało także wymiar ekumeniczny?

Data Chrztu Polski jest wcześniejsza niż data tzw. schizmy wschodniej i oczywiście grubo wcześniejsza niż data początku reformacji, więc tym bardziej warto zaprosić do świętowania inne Kościoły, począwszy od Kościoła prawosławnego poprzez wszystkie Kościoły reformowane, szczególnie te, które uczestniczą w pracach Polskiej Rady Ekumenicznej, aż Kościoły nowej młodej reformacji.

Nie ma żadnego powodu, dla którego mielibyśmy obchodzić ten jubileusz tylko jako katolicy, wykluczając innych, dla których chrzest jest tak samo prawdziwy, jak nasz i tak samo zbawczy, jak nasz. Jesteśmy jednym Kościołem świętym i apostolskim – co wyznajemy co tydzień w Credo i jednocześnie jesteśmy chrześcijanami podzielonymi. To wielkie wezwanie tej rocznicy, żeby sobie uświadomić jedność Ciała Chrystusowego, w tym wymiarze, w jakim ona istnieje i jest nam podarowana i zadana.

Jubileusz to okazja, aby nakreślić stan wiary w Polsce. Jakie są plusy i minusy, blaski i cienie tego stanu?

Mamy ogromny potencjał w Kościele polskim. To jest Kościół mocny w rozbudowane struktury sieci parafialnej, ciągle mocny w powołania kapłańskie. Niemal co drugi ksiądz w Europie to Polak. To jest Kościół mocny ludźmi przygotowanymi do przekazu katechezy. Oczywiście, to jest tylko punkt wyjścia, bo siła instytucjonalna może uśpić, niosąc fałszywe poczucie bezpieczeństwa, tym bardziej, że mamy stosunkowo nieodległe jeszcze chlubne karty: przetrwanie komunizmu za cenę męczeństwa wielu synów i córek Kościoła, danie Kościołowi papieża itd. To wszystko nie jest do kontemplacji, tylko do pomnożenia, to jest nasz atut.

Zawsze myślę o wstrząsającym przykładzie Kościoła we Francji. Przed Rewolucją Francuską Kościół instytucjonalny był tam jeszcze mocniejszy niż nasz i bardzo związany z państwem. Kiedy obalano władzę królewską, razem z nią obalono i Kościół. I uczynili to ludzie, którzy teoretycznie zostali wychowani w mocnych strukturach kościelnych.

Kościół w Polsce to jest Kościół, w którym ciągle jest jeszcze mocna tradycja religijna…

Tak, ciągle w Polsce najliczniejszą wspólnotą jest Żywy Różaniec. To są osoby, które się systematycznie modlą i nie wolno tego bagatelizować mówiąc, że to trąci myszką, że to dzisiaj do nikogo nie przemawia. Nie, tym bardziej, że w tych tradycyjnych formach pojawiają się i nowe, np. Róże rodziców dzieci pierwszokomunijnych czy młodzieży bierzmowanej.

Ksiądz Biskup często mówi, że bez wspólnoty nie ma wiary…

Wiara jest osobista, ale musi być przeżywana we wspólnocie, która nie może być czymś abstrakcyjnym, musi być konkretna.

Kościół w Polsce ma ogromny dynamizm ewangelizacyjny…

Mogę śmiało o tym mówić, bo z niezbadanych wyroków Opatrzności Bożej odpowiadam za środowiska nowej ewangelizacji. Mamy kilkaset różnorodnych dynamicznych rzeczywistości. Działa prawie sto Szkół Nowej Ewangelizacji, kilkadziesiąt jest zrzeszonych we wspólnocie Szkół Nowej Ewangelizacji św. Andrzeja, której patronuje Jose H. Prado Flores. To są środowiska, które proponują zarówno pierwszą ewangelizację, jak i następującą po niej rzetelną formację. Jest wiele wspólnot, które źródłowo wyrastają z ruchu Światło-Życie. Niektórzy twierdzą, że ten ruch stracił dzisiaj na znaczeniu. On nie stracił, tylko przestał być ruchem monopolistycznym. Z tego ruchu zrodziło się w Polsce całe środowisko Odnowy w Duchu Świętym wewnątrz Kościoła Katolickiego. Niezwykle dynamiczne są wspólnoty takie, jak „Galilea”, czy też wspólnota EnChristo, której przewodzi Andrzej Sionek, które również wywodzą się z ruchu Światło-Życie, Za każdą z nich obecne są różne wydarzenia: kursy ewangelizacyjne, rekolekcje dla grup, osób indywidualnych, dla różnych stanów. Wspomnę jeszcze fantastyczną wspólnotę św. Tymoteusza, która prowadzi Przystanek Jezus na Woodstocku. To jest ogromna rzesza, którą tworzy kilkaset tysięcy ludzi.

Ostatnio uczestniczyłem w drugich skrutyniach krakowskich wspólnot Drogi Neokatechumenalnej. Są to za każdym razem kilkudziesięcioosobowe wspólnoty, nierzadko bardzo młodych ludzi, którzy mają przed sobą jeszcze całą przyszłość. Naprawdę przechodzą rzetelną formację, właśnie katechumenalną. O tym się głośno nie mówi.

Także nikt nie pisze w gazetach, że przez cały rok jubileuszowy trwa jubileusz więźniów. Na przykład w więzieniu w Wadowicach czy w więzieniu w Ruszczy odbywają się kursy ewangelizacyjne Alfa. W więzieniu w Podgórzu Mężczyźni św. Józefa prowadzą cykl katechez o miłosierdziu. Za chwilę będziemy mieć jubileusz dla ludzi uzależnionych, bezdomnych. Za każdym z tych jubileuszy stoi nie jedna osoba, tylko kilka wspólnot, które odczytały wezwanie Boże i chcą się w to zaangażować. To jest siła Kościoła, to się dzieje w Kościele w roku jubileuszowym.

To były blaski, a teraz spójrzmy w stronę cieni. Statystyki mówią, że 90 procent Polaków deklaruje się jako katolicy, w niedzielnej Eucharystii uczestniczy około 40 procent wiernych, dzietność wynosi 1,33 procenta, w ciągu roku dochodzi do rozpadu około 70 tysięcy małżeństw. Co ksiądz biskup myśli o tych danych?

Z liczbami się nie dyskutuje. Nie chodzi o to, żeby leczyć skutki, trzeba pytać o przyczyny. A przyczyna jest zawsze ta sama: brak wiary przeżywanej w sposób osobisty. To jest trochę owoc tego poczucia siły, o którym mówiliśmy wcześniej. Bardzo łatwo zakładamy, że w ludziach jest wiara, a to założenie jest trochę na wyrost. Czterdzieści procent to jest dużo w stosunku do innych narodów, tylko z tego nic nie wynika. Ewangelia mówi, że dobry pasterz zostawia 99 owiec, gdy jedna się zgubi, a nie, gdy zginęło mu 60 proc.! Przyczyną jest zawsze brak wiary

Jak się to dzieje? Przecież dużo katechizujemy, robimy różne akcje w parafii, oddajemy naszą najlepszą energię…

To jest prawda, ale katechizacja bez ewangelizacji jest czymś mało owocnym.  Dlatego w życiu musi być taki moment, w którym człowiek zostanie sprowokowany do zasadniczej decyzji wiary. Dokąd tej decyzji nie ma, to cała wiedza z katechizacji jest tylko wiedzą, niczym więcej, jest rodzajem światopoglądu, ale to jeszcze nie jest wiara. Papież Benedykt XVI powiedział, że wiara to jest indywidualne, osobiste spotkanie z Jezusem Chrystusem

W tym spotkaniu towarzyszy Kościół…

Myślę, że tu jest podstawowa słabość w polskim Kościele, że mamy ciągle jeszcze za mało indywidualnego prowadzenia, ewangelizacji, która się rozgrywa na poziomie jeden do jeden. Wielokrotnie spotykam się z ludźmi, którzy nie mogą się doprosić o kierownictwo duchowe, o to, żeby ksiądz był dla nich stałym spowiednikiem. To tu jest słabość, bo bez tego nie ma wiary.

Księża angażują się ponad siły w ogólne duszpasterstwo, w katechezę szkolną, są po prostu przemęczeni i brakuje im czasu…

Ja bardzo szanuję księży i absolutnie to nie jest ich krytyka. Próbujemy analizować i szukamy przyczyn. Za tym musi pójść decyzja dotycząca tego, co ksiądz ma robić, a czego robić nie musi. Mamy ogromną liczbę księży i może dlatego Kościół w działaniu jest nieco sklerykalizowany. Nie wszystko ksiądz musi robić. Są obszary odpowiedzialności w parafii, do których powinni być wprowadzeni świeccy.

Dużo Polaków emigruje do Europy Zachodniej, jednak ich obecność na niedzielnej Mszy św. tam nie przekracza kilku procent…

Owszem, jest niski procent, ale to zależy od miejsca, bo w Anglii i Szkocji jest to 10 procent. Przyjrzyjmy się Polakom, którzy tam chodzą do kościoła. To są ludzie dynamiczni, którzy w Polsce byli związani ze wspólnotami, mają po troje, czworo dzieci, chcą się organizować we wspólnoty. Oni potrzebują wsparcia. Jeśli go dostaną, to włączą się także do ewangelizacji swoich rodaków, z którymi tam żyją. Wróciłem niedawno z Anglii i ze Szkocji, i spotkałem tam ludzi, co do których miałem poczucie, że po to wyjechali, żeby Pan Bóg ich tam wreszcie dopadł.

Jesteśmy w trakcie Roku Miłosierdzia, przed  nami Światowe Dni Młodzieży. Jakie nadzieje Ksiądz Biskup wiąże z tymi wydarzeniami, jakich owoców się spodziewa?

Ja się spodziewam nastawienia na ciąg dalszy. Byłoby bardzo niedobrze, gdyby – zwłaszcza Światowe Dni Młodzieży – były rodzajem wielkiego wydarzenia, które przykuje naszą uwagę bez pytania, co dalej. Nic gorszego by nam się nie mogło przydarzyć, niż poprowadzić młodych na spotkanie z Jezusem Chrystusem dzięki obecności Piotra, jakim jest papież, a potem zostawić ich samym sobie z tym odkryciem i doświadczeniem czegoś w wierze. Jestem przekonany, że młodzi, którzy zostaną rozpaleni doświadczeniem wiary, nie zostawią nas w spokoju i nie pozwolą nam roztrwonić tego wszystkiego.

Odkryć oblicze Miłosiernego Ojca i obudzić w sobie uczynki miłosierdzia wobec bliźnich – oto cele Roku Miłosierdzia. W tym kontekście chciałbym dotknąć bardzo gorącego tematu, jakim jest napływ emigrantów do Europy… Dla Księdza Biskupa – historyka, to nie jest nowe zjawisko. Jak mamy zachować się wobec apelu papieża Franciszka w sprawie przyjęcia w Polsce tzw. uchodźców, emigrantów…

Kościół nie może bawić się w politykę. Politykę niech robi rząd i parlament. Kościół musi mówić językiem Ewangelii, a on jest dość radykalny. Jezus staje przed nami i mówi: „Byłem przybyszem i przyjęliście mnie”, „Byłem przybyszem, a nie przyjęliście mnie”. I konsekwentnie potem mówi: „Pójdźcie błogosławieni”, albo „Idźcie precz, przeklęci”. To jest język wiary.

Jeśli doświadczam, że Bóg mnie przyjmuje takiego, jakim jestem – mimo, że ja swoimi grzechami ciągle Go ranię i zabijam – to co mam powiedzieć Bogu, kiedy On staje przede mną nie jako król, ale jako żebrak i mówi: „Jestem przybyszem”? Tu nie jest ważna polityka, tu jest potrzebne reagowanie na konkretną sytuację. Oczywiście, miłość jest stopniowalna, ma swój porządek… Dla mnie jest najważniejsze, żebyśmy nie wpuścili do Kościoła dyskursu, który nie ma nic wspólnego z Ewangelią, a który jest uprawianiem polityki.

W latach osiemdziesiątych Jan Pietrzak śpiewał: „Żeby Polska była Polską”. Jakie słowa do tego tekstu dopisałby Ksiądz Biskup dzisiaj?

Tamte słowa są dobre. Jest tylko pytanie, co kto rozumie przez Polskę. Polskość to jest bardzo piękna i bardzo bogata propozycja etyczna. Ważne jest tylko, co z tej tak wielkiej i wspaniałej propozycji wybieramy? Polska będzie Polską, jeśli nie będę patrzył na nią powierzchownie; tego się nie da sprowadzić do kilku symboli. Są Polacy, którzy są Żydami, są świetni Polacy, którzy są prawosławni, są fantastyczni Polacy, którzy są luteranami, zielonoświątkowcami, i przez nasze mówienie Polak – katolik czują się wykluczeni albo z Kościoła, albo z polskości. To, co mówię teraz, wcale się nie kłóci z tym, że mnie, jako katolikowi, polskość bardzo pomaga.

Fot. ks. Bohdan Dutko MS

Wywiad ukazał się w marcowo-kwietniowym numerze dwumiesięcznika “La Salette Posłaniec Matki Bożej Saletyńskiej. Przedruk za zgodą redakcji.Baner_LaSalette (280x76px)

 

Poleć innym!

  • Facebook
  • Twitter
  • Delicious
  • LinkedIn
  • StumbleUpon
  • Add to favorites
  • Email
  • RSS

Dyskusja

Tagi:
Email
Print
WP Socializer Aakash Web