„Zakazany Bóg”. Wiara (czasami) wymaga męczeństwa

13 listopada 2015 17:35Komentowanie nie jest możliweViews: 596

zakazany bógJaromir Kwiatkowski ●

Mogliśmy ostatnio (lub prawie ostatnio) oglądać serię filmów, które układały się w ciąg opowieści o wierze. „Bóg nie umarł” niósł przesłanie, że wiara wymaga odwagi. Film „Czy naprawdę wierzysz” – że wiara wymaga działania. 6 listopada na ekrany kin wszedł obraz „Zakazany Bóg”. O tym, że wiara wymaga poświęcenia, a czasami nawet męczeństwa, oddania życia za Tego, w którego się wierzy.

Akcja filmu „Zakazany Bóg” dzieje się podczas tzw. wojny domowej w Hiszpanii (lata 30. XX w.). Opowiada on o 51 męczennikach-klaretynach z Barbastro, zamordowanych przez komunistycznych siepaczy.

Jak przypomina dystrybutor filmu – „Rafael” – podczas wojny domowej w Hiszpanii w latach 1936-1939 zniszczono i splądrowano 2 tys. kościołów, zakazano praktyk religijnych i dokonywano rzezi na katolikach. Bestialsko zamordowano ponad 8 tys. duchownych. Byli wśród nich biskupi, zakonnice, klerycy. Przez cały czas krwawych prześladowań obiecywano im darowanie życia pod warunkiem wyrzeczenia się wiary.

Można oczywiście kręcić nosem, jak czynią to krytycy dalecy od Kościoła, że film nie jest najwyższych lotów, że dramaturgia akcji jest nierówna, że postacie są ledwie zarysowane, nie pogłębione. Że film idzie wbrew współczesnym prawom konstruowania fabuły, które nakazują, by – obowiązkowo! – znalazła się jakaś „czarna owca”, która przyjmie warunki czerwonych, porzuci kapłaństwo, zdobędzie jakiś „pożyteczny” zawód i zacznie żyć z dala od Boga.

Skądinąd, gdyby pokazano duchownego-apostatę, byłoby to sprzeczne z prawdą historyczną, gdyż wśród prześladowanych księży i kleryków w Hiszpanii nie odnotowano żadnego przypadku apostazji. Ale mógłby się przynajmniej jeden mocno bić z myślami, na granicy apostazji! A tu nic!

Zarzuty te są po części słuszne. Można też dodać inne. Np. ciekawy wątek młodej, pięknej rewolucjonistki, która zakochuje się w jednym z kleryków, przypominającym jej… Rudolfa Valentino z filmowego plakatu, mógł zostać poprowadzony lepiej, bo na dobrą sprawę nie wiadomo, czy on unika jej dlatego, że ani mu do głowy nie przyszła rezygnacja z powołania, czy też dlatego, że coś do niej czuje, lecz nie chce sprzeniewierzyć się powołaniu.

A jednak film jest wzruszający i poruszający. Właśnie dlatego, że jest apologetyczny. Że został nakręcony po to, by pokazać siłę wiary, która prowadzi najpierw do heroizmu, a wreszcie do męczeństwa. Duchowni idą na śmierć ciesząc się, że oto za chwilę staną przed obliczem Boga, i wybaczając swoim oprawcom. Widać, że ta postawa robi na rewolucjonistach piorunujące wrażenie. Jednoznaczna odmowa wobec propozycji: zachowanie życia w zamian za wyrzeczenie się wiary, budzi w komunistach najpierw niedowierzanie, a później nawet (u niektórych) zwątpienie w sens tego, co robią. Wiara i miłość okazują się silniejsze od siły karabinów. Rewolucjoniści, którzy z sadystyczną przyjemnością wiozą pierwszą grupę duchownych na rozstrzelanie, ostatniej grupie nie potrafią już nawet spojrzeć prosto w oczy. To niewątpliwie jeden z bardziej udanych wątków filmu.

Taka apoteoza siły wiary, nie cofającej się przed męczeństwem, umacnia w wierze nas, od których na razie nikt aż tak wielkiej ofiary nie wymaga. Ale „Zakazany Bóg” jest także – skądinąd ani pierwszym, ani ostatnim – oskarżeniem rewolucji, która zaczyna się od szczytnych haseł wolności i sprawiedliwości, a z reguły przynosi przemoc, terror, ból, cierpienie, śmierć i krew.

I jeszcze refleksja końcowa: kino opiera się głównie na opowiadaniu ciekawych historii. Historia chrześcijaństwa w takie – ciekawe, ale i poruszające – historie obfituje. Życzyłbym sobie, aby twórcy – także polscy – po te historie sięgali częściej.

Zapraszam do kin na “Zakazanego Boga”!

Poleć innym!

  • Facebook
  • Twitter
  • Delicious
  • LinkedIn
  • StumbleUpon
  • Add to favorites
  • Email
  • RSS

Dyskusja

Tagi:
Email
Print
WP Socializer Aakash Web