Robert Drężek, gitarzysta Zespołu w Składzie, Luxtorpedy i 2Tm 2, 3: Niech Boże Narodzenie trwa u Was 365 dni w roku!
Zespół w Składzie (Robert Drężek – gitary; Katarzyna Bogusz – śpiew; Krzysztof Kmiecik – gitara basowa; Łukasz Kluczniak – saksofon altowy, klawisze; Daniel Pomorski – trąbka, klawisze; Przemysław Pacan – perkusja) wystąpił 3 stycznia br. w kościele św. Stanisława w Boguchwale k. Rzeszowa z koncertem kolęd. Fot. Renata Kwiatkowska
Z Robertem Drężkiem, liderem Zespołu w Składzie, gitarzystą grup Luxtorpeda i 2Tm 2,3, rozmawia Jaromir Kwiatkowski
Nazwa Zespół w Składzie wielu słuchaczom pewnie niewiele powie. Ale sprawa ma się zupełnie inaczej, gdy powiemy, że tworzą go muzycy z różnych części Polski, na co dzień grający z takimi zespołami i wykonawcami jak Arka Noego, Luxtorpeda, Mietek Szcześniak, 2Tm 2,3, Deus Meus, Dikanda, Armia, Happysad, Urszula Dudziak, Kasia Kowalska, Martyna Jakubowicz czy Justyna Steczkowska. Kasia Bogusz, Daniel Pomorski i Łukasz Kluczniak są bardzo dobrze znani uczestnikom koncertów Jednego Serca Jednego Ducha w Rzeszowie. Czy Zespół w Składzie to okazjonalna grupa, która skrzykuje się tylko w okresie Bożego Narodzenia, by jeździć po kraju z koncertami kolęd?
Dokładnie tak jest. To jest nasza dwunasta trasa koncertowa z kolędami. Co roku mijamy się na różnych festiwalach, gramy z sobą w różnych zespołach i konfiguracjach. Na przełomie 2003 i 2004 roku postanowiliśmy, jeszcze wtedy bez Kasi, z inną wokalistką, zagrać trasę z kolędami. I tak zostało do dziś. Jest to zespół „jednomiesięczny”. Zespół w Składzie rodzi się co roku w Boże Narodzenie i 2 lutego obumiera na 11 miesięcy. Nie popadamy zatem w rutynę, to co robimy jest świeże i bardzo się cieszymy, że możemy co roku pochylać się nad tajemnicą Wcielenia i Bożego Narodzenia. Dla mnie niesamowite było, gdy po pierwszej trasie Krzysiu Kmiecik, nasz basista, powiedział: „Robert, dla mnie po raz pierwszy w życiu, dopiero teraz, pod koniec stycznia, skończyło się Boże Narodzenie. Cały miesiąc je świętowałem”. To jest założenie tego zespołu.
Temu właśnie służy okres kolędowy, który przenosi atmosferę Bożego Narodzenia do święta Matki Bożej Gromnicznej. Podkreślaliście w Boguchwale, że okres kolędowania jest czasem szczególnym, zwłaszcza w Polsce; że śpiew kolęd jest polskim fenomenem. Z czego ta wyjątkowość wynika?
Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia; nie znam genezy tego zjawiska. Mało tego, powiem, że dopiero Zespół w Składzie spowodował, iż zacząłem kolędować w swoim domu rodzinnym. Kiedy graliśmy pierwsze trasy koncertowe, to u mnie w domu nie było czegoś takiego jak kolędowanie. To nie było tak, że ja tę tradycję wyniosłem z domu, po czym założyłem zespół, tylko ktoś kiedyś do mnie zadzwonił i zaproponował, byśmy z Krzyśkiem Kmiecikiem, z którym grałem wówczas w zespole Adonai, zagrali kolędy. My akurat nie widzieliśmy tego w takiej formie, w jakiej grał tamten zespół. Postanowiliśmy z naszymi przyjaciółmi z zespołu Adonai zaaranżować kolędy. To spowodowało, że krok po kroku zacząłem się zatrzymywać nad nimi. Teraz odkrywam, że tak naprawdę jesteśmy nie wiem, czy jedynym, czy jednym z bardzo nielicznych krajów na świecie, który tak długo kolęduje. Bo w świecie generalnie wygląda to tak, że kolęduje się przez dwa dni świąt, a później jest karnawał i koniec kolędowania. Mało tego, w sklepach często jest tak, jak powtarza Kasia – jeszcze nie ma Adwentu, lecz już zaraz po tym, jak ze sklepów „wyjeżdżają” znicze i dynie halloweenowe, „wjeżdżają” tam Mikołaje i choinki, a z głośników lecą kolędy. To jest pomieszanie z poplątaniem. Całe szczęście, ze w Polsce mamy tradycję kolędowania, którą tak naprawdę odkrywam dopiero teraz. Warto się w tym czasie zatrzymać nad tajemnicą Wcielenia, nad tym, że Bóg przyszedł do nas pod ludzką postacią, po to, by się do nas zbliżyć i nas odkupić.
Dlaczego tak kochamy kolędy? Czy wpływa na to klimat Bożego Narodzenia? Może są to po prostu piękne utwory? A może i jedno, i drugie?
Myślę, że Polacy są trochę sentymentalni, bardzo lubią tradycję, pewną „klimatyczność”. Te kolędy to wszystko sprawiają. Niestety, bardzo często jest tak, że poza tą tradycją nie ma nic głębiej. Skoro dziadek, babcia, pradziadkowie śpiewali, to i ja śpiewam. Bardzo się cieszę, że dane mi było w pewnym momencie zagrać w zespole, który wchodzi w głąb tych kolęd i okazuje się, że kolędy to nie są tylko piosenki o Bożym Narodzeniu, lecz tkwi w nich wielkie bogactwo i głębia. Staramy się z zespołem „rozbierać” kolędy na czynniki pierwsze, bo nam to też pomaga zwracać uwagę na różne tajemnice w tych kolędach zawarte. Ale też chcemy się tymi kolędami dzielić z ludźmi, którzy przychodzą na nasze koncerty.
Wydawać by się mogło, że kolędy, zwłaszcza te tradycyjne, są już tak „ograne”, że w sensie muzycznym nie da się tu już nic twórczego wymyślić. Taki zespół jak Wasz, ale też kilka innych, np. rodzina Pospieszalskich, udowadniają, że tak nie jest; że ten materiał można odkryć muzycznie na nowo. Uważam, że siłą opracowań Waszych kolęd jest to, że nie są one zbyt udziwnione. Są proste w najlepszym znaczeniu tego słowa, a jednocześnie brzmią bardzo świeżo.
Powiem ci, że dokładnie odczytałeś to, co było naszą intencją. To niesamowite i bardzo mnie cieszy. Kiedy zaczynaliśmy aranżować te kolędy, to zależało nam na tym, by była w nich prostota. Nie chcieliśmy, by był to występ zespołu, zależało nam na tym, by było to wspólne kolędowanie. Staraliśmy się, by linia melodyczna była w miarę tradycyjna, aby ludzie, którzy przychodzą na koncert, mogli z nami kolędować. Z drugiej strony zależało nam na tym, by było to ubrane w jak najlepszą oprawę, najlepsze smaki, kolory. Żeby to wszystko było na jak najwyższym poziomie. Na tyle, na ile pozwalają nam umiejętności. To, co mówisz, jest dowodem na to, że nam się udało.
Bardzo się udało. Zgadzam się z ks. proboszczem Mariuszem Mikiem, który po koncercie w Boguchwale powiedział, że pokazaliście wielki kunszt muzyczny. Od siebie dodam, że ten kunszt połączony z prostotą aranżacji powodują, iż Wasze kolędy są jak oddech świeżego powietrza. I chyba o to chodzi.
Też mi się tak wydaje. W okresie Bożego Narodzenia pojawia się mnóstwo różnych płyt z kolędami. Czasami są one „przekombinowane”, przez co ucieka z nich sedno, a ludzie są nimi zmęczeni. My natomiast otrzymujemy wiele sygnałów, że ludzie zasiadają do Wigilii przy naszej płycie, że ta płyta ich nie męczy. Mam nadzieję, że udało się nam nie zgubić tego, co jest istotą kolęd. To było naszym celem. Bogu chwała!
No właśnie. Wystąpiliście w podrzeszowskim miasteczku o szczególnej nazwie.
Bardzo nas to ucieszyło. Powiedziałem nawet do naszej wokalistki, że nazwa tego miasta jest adekwatna do każdej kolędy. Kiedy moja żona i córka dowiedziały się, że jadę grać kolędy w miejscowości Boguchwała, powiedziały” „ale odjazd! Nawet nie wiedziałyśmy, że taka miejscowość w Polsce istnieje”.
Czy masz jakieś swoje ukochane kolędy?
Spośród tych kolęd, które gramy, moje serce zwróciło szczególną uwagę na dwie. Pierwsza to „Bóg się rodzi”, która najbardziej, jeszcze z okresu mego dzieciństwa, kojarzy mi się z Bożym Narodzeniem. Kiedy ją zaaranżowaliśmy, stwierdziłem, że nasza aranżacja w 100 proc. oddaje klimat Bożego Narodzenia. Druga kolęda, która poprzez naszą aranżację stała się dla mnie perełką naszych kolęd, to „Mizerna cicha”. Zaczyna się od subtelnego, „mizernego i cichego” basu. Monotonny pochód basowy urasta na końcu do apogeum, kiedy Kasia śpiewa „Piekło zawarte, niebo otwarte, Słowo Ciałem się stało”. To jest kolęda, przy której – zawsze, gdy ją gramy, a nawet teraz, gdy o niej opowiadam – za każdym razem mam gęsią skórkę. Robi ona na mnie ogromne, niesamowite wrażenie.
Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć Zespołowi w Składzie jeszcze wielu sezonów kolędowych i sukcesów także innych zespołów, w których gracie.
Dziękuję bardzo i życzę wszystkim, żeby Boże Narodzenie trwało u Was 365 dni w roku. Żeby Bóg rodził się w Waszych sercach, Waszych relacjach z najbliższymi przez cały czas i żeby nadawał sens każdemu Waszemu dniu.
Amen!
Amen.