O wolności dawania i niedawania. Na kanwie kolejnego finału WOŚP
Na zdjęciu: Jerzy Owsiak – szef Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
Jaromir Kwiatkowski ●
Kolejny finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, który odbył się w ostatnią niedzielę, sprawił, że znów odżyły dyskusje nad stylem prowadzenia działalności dobroczynnej przez Jerzego Owsiaka. Znów też starły się poglądy skrajne: od bezkrytycznej akceptacji WOŚP do totalnej negacji. A prawda o tym, czy ten styl jest właściwy, leży pewnie gdzieś pomiędzy tymi skrajnościami.
Nie da się ukryć, że Owsiak w III RP doznaje szczególnych forów, objawiających się choćby w tym, że przez całą niedzielę, kiedy odbywa się finał, TVP relacjonuje postępy zbiórki w wielu wejściach na żywo, a koszt tych transmisji jest gigantyczny. Owsiak został wykreowany wręcz na „świeckiego świętego” III RP, który co roku wytrąca miliony Polaków z marazmu i mobilizuje ich wokół szczytnej idei pomocy.
Owsiak kochany i negowany
„Niech ktoś z was zorganizuje taką akcję” – bronią Owsiaka przed krytyką jego zwolennicy, zapominając jakby, że w układzie sił w życiu publicznym, który powstał po 1989 r., po tej drugiej stronie nikt by takiej szansy nie dostał.
„Skoro jesteście przeciwnikami WOŚP, to napiszcie oświadczenia, że gdy będziecie w szpitalu, to nie życzycie sobie, abyście byli leczeni na sprzęcie kupionym z pieniędzy Orkiestry” – to kolejny argument, przyznajmy, dość jednak demagogiczny.
Przeciwnicy Owsiaka natomiast od lat podnoszą, że rzeczywiste koszty akcji mogą być większe od wpływów, oskarżają Orkiestrę, że działa w atmosferze psychicznego nacisku na ludzi, w której dobrowolność składania datków staje się przymusem, wskazują, że część pieniędzy WOŚP idzie na organizację Przystanku Woodstock, podczas którego demoralizuje się młodzież itd. Ostatnio przeciwnicy Owsiaka dostali znów do ręki amunicję w postaci informacji o niejasnych przepływach finansowych między Orkiestrą i spółkami Owsiaka. Sam szef Orkiestry zachowuje się co najmniej dziwnie, uchylając się od zapewnienia sądowi wglądu w księgi rachunkowe (w procesie, jaki wytoczył blogerowi o ksywce Matka Kurka, który pisze o niejasnych interesach finansowych Owsiaka) czy usuwając, rękami kilku osiłków, dziennikarza Telewizji Republika Michała Rachonia, który odważył się zadać mu kłopotliwe pytanie podczas konferencji prasowej.
O Owsiaku – nie przekraczając Ewangelii
Co ma zatem zrobić ktoś, kto chce spojrzeć na tę sprawę unikając skrajności – z jednej strony zacietrzewienia w krytyce Owsiaka, z drugiej – bezkrytycznych hołdów wobec szefa Orkiestry? Ważne wskazówki dał na portalu Deon.pl ks. Wojciech Węgrzyniak, który wyznaczył cztery granice, których przekroczenie staje się, jego zdaniem, przekroczeniem Ewangelii.
Ks. Węgrzyniak sprzeciwia się, po pierwsze, wyjęciu Owsiaka spod krytyki, argumentując, że „w Biblii znajduje się krytyka nawet Boga”. Autor uważa, że jeżeli zakazalibyśmy krytyki Owsiaka, to tak samo nie powinniśmy krytykować Kościoła, państwa, nauczycieli, lekarzy i wielu innych, bo przecież i oni robią wiele dobra. Po drugie, autor sprzeciwia się poglądowi, że nie wolno wspierać WOŚP, bo wiele spraw jest tam niejasnych. Twierdzi, że na tej zasadzie nie powinniśmy płacić podatków, bo w państwie jest wiele spraw niejasnych, albo nawet nie powinniśmy dawać księżom kopert na kolędzie, bo nie wiadomo, co z nimi zrobią. Po trzecie, ks. Węgrzyniak nie zgadza się z poglądem, że niewspieranie WOŚP jest złem, gdyż – argumentuje – akcje charytatywne mają to do siebie, że są dobrowolne, a jakikolwiek przymus medialny czy emocjonalny jest nie do przyjęcia. Wreszcie, po czwarte, autor polemizuje z poglądem, że Kościół jest przeciw WOŚP, przypominając, że hierarchowie nigdy nie sformułowali oficjalnego stanowiska w tej sprawie oraz że zdecydowana większość ofiarodawców to katolicy, a więc Kościół. W tej ostatniej kwestii dodam, że zbiórka prowadzona jest głównie przed kościołami i jakoś nie słychać, by wolontariusze Orkiestry byli stamtąd przeganiani.
Szanujmy siebie nawzajem
„W tych czterech granicach – ścianach jest wiele miejsca na dawanie, albo niedawanie. Krytykę akcji albo sprzyjanie jej. Ewangelię przekracza się dopiero wtedy, kiedy przestaje się kochać albo Owsiaka, albo tych, którzy go krytykują” – puentuje swoje rozważania ks. Wojciech Węgrzyniak.
No właśnie. Ten tekst ustawia problem zdroworozsądkowo. Można go spuentować następująco: szanujmy siebie nawzajem. Niech ci, których Owsiak „uwiera”, którzy uważają, że sensowniej jest wspierać inne dzieła charytatywne (a jest ich w Polsce bardzo wiele, WOŚP nie ma tu monopolu), którym nie podoba się zgiełk Orkiestry i uważają, że najwięcej dobra niekoniecznie powstaje tam, gdzie jest dużo hałasu i krzyku – uszanują wolę tych, którzy mają inne zdanie. I vice versa. Z miłością.
Działalność dobroczynna ma sens tylko wtedy, gdy jej istotą jest wolność dawania i niedawania.