Druga Niedziela Wielkanocna, 12 IV 2015 – komentarz do Ewangelii
● Rozważa: ks. Bohdan Dutko MS ●
Druga Niedziela Wielkanocna (12 kwietnia 2015)
Czytania: Dz 4, 32-35; 1J 5, 1-6
Ewangelia: J 20, 19-31 ●
„Garść piasku rzucona w niezmierne morze,
oto czym jest grzech wobec nieskończonego miłosierdzia Bożego”.
św. Izaak Syryjczyk
Dziś Niedziela Miłosierdzia. Dziś Bóg chce każdego z nas oświetlić światłem swego miłosierdzia, abyśmy zobaczyli miłość Boga do nas i to, że jesteśmy grzesznikami – co nie jest wcale takie proste.
Miłość Boga
Miłość zawsze niesie radość. Uczniowie uradowali się, kiedy zobaczyli Pana! Widzieć Pana Zmartwychwstałego, to jest prawdziwa radość, która z serca zabiera strach, a daje pokój. Spotkać Miłość Pana i kochać Go jest największym szczęściem. Oddać się całkowicie w ręce Boga, tak jak uczynił to Tomasz: „Pan mój i Bóg mój!”.
Znam matkę syna alkoholika, która czując zbliżającą się śmierć, u sąsiadki złożyła swoje oszczędności, aby zabezpieczyć życie syna… Taka jest matczyna miłość… Nie patrzy na nałóg, na zniewolenie swego dziecka… To właśnie nałóg i zniewolenie są powodem szczególnego kochania. Matka kocha syna za nic! W jej postawie widać ziarno Bożego miłosierdzia: miłość gratisową, która nie stawia warunków i nie mówi: jeśli się zmienisz, to będę cię kochał. Bóg nas kocha i przyjmuje nas rzeczywiście takimi, jakimi jesteśmy. Jezus Chrystus kocha nas miłością nieskończoną. Bóg jest zakochany w każdym z nas do szaleństwa i pragnie nas spotkać twarzą w twarz. Chce, abyśmy byli zanurzeni w Jego darmowej miłości, która jest niezniszczalna. Miłosierny Jezus obdarza nas Duchem Świętym, abyśmy mogli kochać w ten sam sposób!
Jestem grzesznikiem
Są środowiska, w których mówienie o sobie, że jest się grzesznikiem, wywołuje poruszenie. Jest też prawdą, że w ustach niektórych takie wyznanie brzmi jak slogan! Nie ma co chodzić po skrajnościach. Świetnie widzimy grzechy innych: męża, żony, syna, sąsiada czy współbrata… A chodzi tylko o to, żeby zobaczyć je u siebie.
Abba Mojżesz powiedział: „Jeżeli człowiek nie jest w sercu przekonany, że jest grzesznikiem, to Bóg go nie wysłuchuje. A brat zapytał: Co to znaczy być przekonanym, że się jest grzesznikiem? Starzec odpowiedział: Jeśli ktoś dźwiga ciężar własnych win, to nie ogląda się za cudzymi”.
Naprawdę nie jest łatwo uznać się grzesznikiem. Kiedy upadamy, próbujemy się sami usprawiedliwiać. Jednak żaden człowiek nie usprawiedliwi się przed Bogiem. Ile naszych sióstr i braci żyje w lęku, w niewoli grzechu, w beznadziei. Wewnętrznie zamknięci, zabarykadowani i pełni obaw. A wystarczy pokornie powiedzieć: „Panie, jestem grzesznikiem i bez Ciebie nic nie uczynię. Ufam w Twoje wielkie miłosierdzie!”.
Miłosierdzie Boże czerpie się naczyniem ufności. Im więcej ufamy, tym więcej otrzymujemy. Jezus skarży się siostrze Faustynie: „Jak boleśnie rani mnie nie dowierzanie mojej dobroci”. Nieufność względem Jezusa Chrystusa blokuje łaski, które On pragnie na nas wylać. Jego pragnieniem jest dawać, i to dawać wiele.
Bóg pochylony
W jednym z wywiadów, wokalista zespołu Perfect, Grzegorz Markowski powiedział: „Nie lubię ludzi pochylonych nade mną, wolę się pochylać nad innymi”. Wszyscy tacy jesteśmy – nie lubimy, aby ktoś pochylał się nad nami. Czujemy się zażenowani. Pamiętamy scenę z Wieczernika… Jezus z miednicą pochyla się na nogami Piotra i jego reakcja: „Nigdy!”. Czujemy się mocni… Wydaje się nam, że sami sobie ze wszystkim poradzimy. Jednak – aby doświadczyć miłosierdzia i przebaczenia – pozwólmy, aby Chrystus, Pan Miłosierny, pochylił się nad nami. Dzięki Jego pochyleniu, mamy prawdziwe życie.
Oby Bóg dał nam zawsze pragnienie Bożego miłosierdzia. Św. Teresa z Lisieux miesiąc przed śmiercią napisała: „Jakże się cieszę, że w godzinie śmierci jestem taka niedoskonała i tak bardzo potrzebuję Bożego miłosierdzia”.
Pan Jezus powiedział do siostry Faustyny: „Miłosierdzie jest tak niezgłębione, że żaden umysł ludzki nie jest w stanie go pojąć”.
Lew Tołstoj napisał, jak to stary grzesznik, który nawrócił się dosłownie w ostatniej chwili, dostał się do nieba. Podszedłszy pod drzwi raju zaczął pukać i prosić, aby go wpuszczono. Ale zarówno Piotr, jak i Dawid (widocznie mieli akurat dyżur) nie zareagowali na jego gorącą prośbę, aczkolwiek powoływał się na ich własną historię życia, podkreślając przy tym słabość ludzką i miłosierdzie Boże. Dopiero za trzecim razem, gdy trafił na Jana Ewangelistę, sprawy posunęły się naprzód. Wytrwale proszący grzesznik tłumaczył ukochanemu uczniowi Chrystusa tak: Nie możesz mnie teraz nie wpuścić! Piotr i Dawid wpuszczą mnie dlatego, że znają słabość człowieka i miłosierdzie Boże. A ty mnie wpuścisz, bo jesteś pełen miłości. Czy to nie ty, Janie, napisałeś w swej księdze, że Bóg jest miłością i kto nie miłuje, ten nie zna Boga? Czy to nie ty pouczałeś ludzi słowami: Bracia, miłujcie się wzajemnie? Czy teraz możesz mnie znienawidzić i przepędzić? Albo wyrzekniesz się tego, co mówiłeś, albo mnie umiłujesz i wpuścisz do królestwa niebieskiego. I otworzyły się podwoje raju. Jan objął pokutującego grzesznika i wpuścił go do nieba.
Ks. Bohdan Dutko, misjonarz saletyn. Po przyjęciu święceń kapłańskich (1988) pracował jako katecheta w parafii Matki Bożej Saletyńskiej w Olsztynie, studiował w Rzymie na Papieskim Uniwersytecie Salezjańskim i pełnił posługę duszpasterza akademickiego w Rzeszowie. W 1996 r. po raz pierwszy został redaktorem naczelnym dwumiesięcznika „La Salette – Posłaniec Matki Bożej Saletyńskiej”, którą to funkcję pełnił ponownie w latach 2007-2012. W latach 1997-2000 był asystentem w Radzie Prowincjalnej w Warszawie, następnie przez sześć lat był przełożonym wspólnoty zakonnej i proboszczem w Rzeszowie. W latach 2012-2015 pełnił funkcję wikariusza Polskiej Prowincji Zgromadzenia Księży Saletynów.
Słowa Ewangelii według świętego Jana
Było to wieczorem owego pierwszego dnia tygodnia. Tam, gdzie przebywali uczniowie, drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami. Jezus wszedł, stanął pośrodku i rzekł do nich: „Pokój wam!”.
A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem uczniowie, ujrzawszy Pana. A Jezus znowu rzekł do nich: „Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam”. Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: „Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane”.
Ale Tomasz, jeden z Dwunastu, zwany Didymos, nie był razem z nimi, kiedy przyszedł Jezus. Inni więc uczniowie mówili do niego: „Widzieliśmy Pana!”.
Ale on rzekł do nich: „Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę”.
A po ośmiu dniach, kiedy uczniowie Jego byli znowu wewnątrz domu i Tomasz z nimi, Jezus przyszedł mimo drzwi zamkniętych, stanął pośrodku i rzekł: „Pokój wam!”. Następnie rzekł do Tomasza: „Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż ją do mego boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym.