V Niedziela Wielkiego Postu (A), 6 kwietnia 2014 – komentarz do Ewangelii
Tajemnica nieśmiertelności
● Rozważa: ks. Julian Wybraniec ●
V Niedziela Wielkiego Postu, rok A
(6 kwietnia 2014)
Czytania: Ez 37, 12-14; Rz 8, 8-11
Ewangelia: J 11, 1-45 ●
Oglądając telewizję, tak często słyszymy o śmieci: wypadki, wojny, zamachy, choroby. Umierają ludzie starsi, ale zdarza się, że umierają osoby w sile wieku, młodzi, zostawiając w żalu i tęsknocie swoją rodzinę, bliskich, przyjaciół i znajomych. Jak mamy patrzeć na śmierć jako chrześcijanie? Czego uczy nas Chrystus?
Ciało, które prowadzi do śmierci, i duch, który ożywia, to dwa bieguny, pomiędzy którymi rozpięty jest sens dzisiejszych czytań. Jest to zarazem przesłanie całego Wielkiego Postu, w czasie którego mamy dostrzec tę właśnie prawdę, że – jak pisze św. Paweł – dążność Ducha prowadzi do życia i pokoju. Chrystus, który jest Panem życia i śmierci, ma władzę przywrócić nam utracone przez grzech życie wieczne, o ile tylko przyzwolimy działać w nas Duchowi Świętemu i uwierzymy Zbawicielowi, że On jest Zwycięzcą śmierci.
Z tym tematem kojarzy mi się postać młodej, włoskiej dziewczyny – bł. Chiary Luce Badano. Beatyfikował ją w 2010 r. papież Benedykt XVI. Jej życiową maksymą były słowa: „Jeśli Ty tego chcesz, Jezu, ja także tego pragnę”.
Chiara urodziła się w 1971 roku w północnych Włoszech. Jako siedemnastolatka zachorowała na raka kości. Zmarła 7 października 1990 roku w wieku 19 lat. Jak zareagowała ta młoda dziewczyna na wieść o tym, że niedługo umrze? Mówiła: „Nie płaczcie nade mną. Ja idę do Jezusa. Na moim pogrzebie nie chcę ludzi płaczących, lecz głośno śpiewających”. Kiedy odwiedził ją kardynał Saldarini, powiedział zwracając się do Chiary: „Masz przepiękne oczy. Bije z nich cudowne światło. Skąd ono w Tobie się bierze?”. Dziewczyna odpowiedziała: „Staram się bardzo kochać Jezusa”.
Gdy była już pewna, że niedługo rozstanie się z tym światem, razem z mamą przygotowywała swój pogrzeb. Nazwała go „uroczystością zaślubin”. Sama wybrała sobie sukienkę: białą, bardzo prostą, z czerwonym paseczkiem. Zdecydowała też, jak chce być uczesana na ten dzień. Na swój pogrzeb sama dobrała muzykę, śpiewy, czytania mszalne. Zdecydowała, jakimi kwiatami miał być przybrany kościół. Prosiła, aby ceremonia pogrzebowa była radosnym świętem. „Mamo. Gdy będziesz mnie przygotowywała do trumny, musisz powtarzać: Teraz Chiara Luce widzi Jezusa” – pocieszała mamę. Swoje ostatnie słowa skierowała właśnie do mamy: „Ciao. Bądź szczęśliwa, bo ja jestem szczęśliwa”. Wiedziała, że kto jest przyjacielem Jezusa, tak jak był nim Łazarz z dzisiejszej Ewangelii, nie musi się bać śmierci.
Świadectwo wiary bł. Chiary Luce Badano jest świadectwem tej wiary, którą zwiastują i do której nas wzywają dzisiejsze czytania: wiary w ostateczne zwycięstwo Chrystusa. Przyglądając się bł. Chiarze widzimy siłę wiary i nadziei na życie wieczne z Chrystusem. Ona myślała o śmierci, ale także o tym, co będzie po niej.
A my, czy myślimy o naszej śmierci? Czy zdajemy sobie sprawę, że i nas ona czeka? Czy nie ulegamy złudzeniu, że umierają tylko inni? To takie naturalne pragnienie człowieka – wiedzieć co będzie kiedyś. Wielu ludzi nie może wytrzymać, aby nie kupić programu telewizyjnego, dzięki któremu będą wiedzieć, jakie filmy i programy będą w telewizji w nadchodzącym tygodniu. Jednocześnie często te same osoby nie interesują się zupełnie, co będzie z nimi po śmierci. A są to niebłahe pytania. Od odpowiedzi na nie zależy przecież kształt naszego życia tu, na ziemi.
Na przykładzie wskrzeszenia Łazarza widzimy, że Bóg jest mocniejszy od śmierci. Bóg jest ostatecznym zwycięzcą. To prawda – śmierć zwycięży człowieka, ale Bóg zwycięży śmierć. I tu jest Dobra Nowina! Śmierć nie jest końcem wszystkiego. Spotkamy się kiedyś wszyscy razem. I choć Biblia mówi, że życie to będzie całkiem inne od tego tu, na ziemi, to jednak będzie ono pełne miłości.
Jezus może nam dać życie wieczne, życie bez końca. Ono zaczyna się już na ziemi, gdy żyjemy zjednoczeni z Jezusem, w przyjaźni z Nim. Zmartwychwstanie oznacza, że nawet gdy skończy się nasze ziemskie życie, to nie ogarnie nas ciemność i pustka, ale otuli nas Boża miłość i Jego wieczne istnienie.
————–
Ks. Julian Wybraniec – w maju 2012 r. przyjął święcenia kapłańskie. Obecnie jest wikariuszem w parafii pw. św. Brata Alberta w Kolbuszowej. Jego pasją jest liturgia oraz muzyka liturgiczna w teorii i praktyce.
————–
Tekst Ewangelii (J 11, 1-45)
Był pewien chory, Łazarz z Betanii, z miejscowości Marii i jej siostry Marty. Maria zaś była tą, która namaściła Pana olejkiem i włosami swoimi otarła Jego nogi. Jej to brat Łazarz chorował. Siostry zatem posłały do Niego wiadomość: Panie, oto choruje ten, którego Ty kochasz. Jezus usłyszawszy to rzekł: Choroba ta nie zmierza ku śmierci, ale ku chwale Bożej, aby dzięki niej Syn Boży został otoczony chwałą. A Jezus miłował Martę i jej siostrę, i Łazarza. Mimo jednak że słyszał o jego chorobie, zatrzymał się przez dwa dni w miejscu pobytu. Dopiero potem powiedział do swoich uczniów: Chodźmy znów do Judei. Rzekli do Niego uczniowie: Rabbi, dopiero co Żydzi usiłowali Cię ukamienować i znów tam idziesz? Jezus im odpowiedział: Czyż dzień nie liczy dwunastu godzin? Jeżeli ktoś chodzi za dnia, nie potknie się, ponieważ widzi światło tego świata. Jeżeli jednak ktoś chodzi w nocy, potknie się, ponieważ brak mu światła. To powiedział, a następnie rzekł do nich: Łazarz, przyjaciel nasz, zasnął, lecz idę, aby go obudzić. Uczniowie rzekli do Niego: Panie, jeżeli zasnął, to wyzdrowieje. Jezus jednak mówił o jego śmierci, a im się wydawało, że mówi o zwyczajnym śnie. Wtedy Jezus powiedział im otwarcie: Łazarz umarł, ale raduję się, że Mnie tam nie było, ze względu na was, abyście uwierzyli. Lecz chodźmy do niego. Na to Tomasz, zwany Didymos, rzekł do współuczniów: Chodźmy także i my, aby razem z Nim umrzeć. Kiedy Jezus tam przybył, zastał Łazarza już do czterech dni spoczywającego w grobie. A Betania była oddalona od Jerozolimy około piętnastu stadiów i wielu Żydów przybyło przedtem do Marty i Marii, aby je pocieszyć po bracie. Kiedy zaś Marta dowiedziała się, że Jezus nadchodzi, wyszła Mu na spotkanie. Maria zaś siedziała w domu. Marta rzekła do Jezusa: Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł. Lecz i teraz wiem, że Bóg da Ci wszystko, o cokolwiek byś prosił Boga. Rzekł do niej Jezus: Brat twój zmartwychwstanie. Rzekła Marta do Niego: Wiem, że zmartwychwstanie w czasie zmartwychwstania w dniu ostatecznym. Rzekł do niej Jezus: Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to? Odpowiedziała Mu: Tak, Panie! Ja wciąż wierzę, żeś Ty jest Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat. Gdy to powiedziała, odeszła i przywołała po kryjomu swoją siostrę, mówiąc: Nauczyciel jest i woła cię. Skoro zaś tamta to usłyszała, wstała szybko i udała się do Niego. Jezus zaś nie przybył jeszcze do wsi, lecz był wciąż w tym miejscu, gdzie Marta wyszła Mu na spotkanie. Żydzi, którzy byli z nią w domu i pocieszali ją, widząc, że Maria szybko wstała i wyszła, udali się za nią, przekonani, że idzie do grobu, aby tam płakać. A gdy Maria przyszła do miejsca, gdzie był Jezus, ujrzawszy Go upadła Mu do nóg i rzekła do Niego: Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł. Gdy więc Jezus ujrzał jak płakała ona i Żydzi, którzy razem z nią przyszli, wzruszył się w duchu, rozrzewnił i zapytał: Gdzieście go położyli? Odpowiedzieli Mu: Panie, chodź i zobacz. Jezus zapłakał. A Żydzi rzekli: Oto jak go miłował! Niektórzy z nich powiedzieli: Czy Ten, który otworzył oczy niewidomemu, nie mógł sprawić, by on nie umarł? A Jezus ponownie, okazując głębokie wzruszenie, przyszedł do grobu. Była to pieczara, a na niej spoczywał kamień. Jezus rzekł: Usuńcie kamień. Siostra zmarłego, Marta, rzekła do Niego: Panie, już cuchnie. Leży bowiem od czterech dni w grobie. Jezus rzekł do niej: Czyż nie powiedziałem ci, że jeśli uwierzysz, ujrzysz chwałę Bożą? Usunięto więc kamień. Jezus wzniósł oczy do góry i rzekł: Ojcze, dziękuję Ci, żeś mnie wysłuchał. Ja wiedziałem, że mnie zawsze wysłuchujesz. Ale ze względu na otaczający Mnie lud to powiedziałem, aby uwierzyli, żeś Ty Mnie posłał. To powiedziawszy zawołał donośnym głosem: Łazarzu, wyjdź na zewnątrz! I wyszedł zmarły, mając nogi i ręce powiązane opaskami, a twarz jego była zawinięta chustą. Rzekł do nich Jezus: Rozwiążcie go i pozwólcie mu chodzić. Wielu więc spośród Żydów przybyłych do Marii ujrzawszy to, czego Jezus dokonał, uwierzyło w Niego.