V Niedziela Wielkanocna (A), 18 V 2014 – komentarz do Ewangelii
Diakonia – posłannictwo miłości ofiarnej
● Rozważa: ks. Stanisław Bartmiński ●
V Niedziela Wielkanocna, rok A (18 maja 2014)
Czytania: Dz 6. 1-7; 1P 2, 4-9
Ewangelia: J 14, 1-12 ●
Perykopy, czyli przeznaczone na dziś do czytania/słuchania teksty biblijne, niosą wiele treści godnych naszej uwagi. Wybieram jeden kierunek rozważania: ustanowienie diakonatu, czyli „posługi miłości”. By zrozumieć ten zamysł, perykopy należy czytać od końca: Wpierw Ewangelię, następnie List św. Piotra, wreszcie zaproponowany przez Liturgię fragment Dziejów Apostolskich
1. Ewangelia dzisiejsza jest fragmentem tzw. Mowy Pożegnalnej, wygłoszonej przez Pana Jezusa w Wieczerniku podczas Ostatniej Wieczerzy. Stanowi jakby testament Pana Jezusa, świadomego swego odejścia z tego świata. I tak chyba została zrozumiana i przekazana przez św. Jana: Jako testament nie tylko dla współbiesiadników tej Wieczerzy, ale – w perspektywie – dla całego Kościoła. Przecież pisząc te słowa – po kilkudziesięciu latach od tamtych wydarzeń – po śmierci większości uczestników Ostatniej Wieczerzy, gdy w Kościele trwał gorący spór o czas powtórnego przyjścia Pana, którego uczestnikiem był np. św. Paweł, Apostoł Piotr nie był tak naiwny, by łudzić zapowiedzią natychmiastowego przyjścia Pana, który zabierze uczniów do nieba, gdzie czeka na nich nowe mieszkanie. Nie przyszedł, nie zabrał.
Trzeba było długiej i powolnej refleksji, by zrozumieć nieco wcześniejszą zapowiedź Pana Jezusa, zapisaną przez św. Mateusza w 24. rozdziale, a potwierdzoną choćby u św. Marka w rozdziale 13.: że o „dniu tym nikt nie wie, nawet Syn, tylko Ojciec”. Słowa Pana Jezusa „przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem”, to zapowiedź, to wskazanie kierunku, wskazanie drogi, jaką trzeba nam przebyć na ziemi, by dojść do nieba. To odniesienie do wielu wcześniejszych zaleceń, ba! nakazów, że mamy iść za Jezusem, naśladować Go „jak długo pozostajemy w ciele” – jak to lapidarnie ujął św. Paweł w 2. Liście do Koryntian.
Ta droga to dokonywanie dzieł jakich dokonywał Jezus Chrystus. Tu zapewne przyjdą nam na myśl wielkie cuda Pana, cuda, jakie przyciągały do Niego tłumy: uzdrowienia, wskrzeszenia, rozmnożenia chleba. Ale Panu nie o to chyba chodziło, bo te tłumy żądne – jak Herod cudów – sensacji, zawiodły w dniu próby, gdy „słońce się zaćmiło i mrok ogarnął ziemię”. Było coś innego, co przyciągało innych, gdy Pana już nie było wśród uczniów: Starożytny pisarz Tertulian potwierdza, że poganie, widząc chrześcijan, dziwili się „Patrzcie jak oni się miłują”. To nie widowiskowe cuda, owszem, obecne w pierwszych latach głoszenia Ewangelii, ale pociągało coś innego. To, co było realizowaniem w praktyce najważniejszego Chrystusowego nakazu z tej właśnie Ostatniej Wieczerzy: „Po tym poznają, że jesteście moimi uczniami, że miłość mieć będziecie”. To tam była mowa o wzajemnym usługiwaniu, obmywaniu nóg i nakaz „To czyńcie na moją pamiątkę” Nie zawężajmy go do Eucharystii, bo to łatwe, ale rozciągnijmy także i na przykazanie miłości, co jest znacznie trudniejsze. O ustanowieniu Eucharystii jest krótka wzmianka w Ewangelii, apeli o miłość wzajemną można się doliczyć wiele. Nie umniejszając wydarzenia pierwszego – doceńmy drugie. Zwłaszcza, że ma być to miłość służebna, „diakonija”, o czym za chwilę.
Wtedy dokonywać będziemy dzieł większych niż te, których dokonywał Jezus, o czym sam zapewnił w dzisiejszej Ewangelii. Nie wiem, co miał wtedy na myśli. Trudne są te słowa, ale może myślał, że przez nas, Jego sługi, miłość rozleje się na cały świat, ogarnie wszystkie narody, do których posyła apostołów, a potem ich następców z posługą nie tylko Słowa, ale świadectwa. „Po tym niech poznają wszyscy, że miłość mieć będziemy”. On nie tylko patrzy z góry i punktuje nasze posługiwanie, ale wspiera, jest z nami,. ze swoim Kościołem, przez wszystkie dni.
2. Innymi słowami przemawia w swoim Liście św. Piotr – pierwszy papież. Styl Listu jest jakby zapowiedzią późniejszych encyklik papieskich. Może stąd ten patos, ten podniosły styl u prostego rybaka z prowincjonalnej mieściny, w bardzo prowincjonalnym państewku, mało znaczącym w ówczesnym świecie politycznym i kulturalnym. Widać Piotr ma świadomość zarówno swego posłannictwa, jak i wielkiej godności wybranych przez Boga Chrześcijan. W pierwszych słowach Listu – pominiętych w dzisiejszym czytaniu – pisze: Piotr, apostoł Jezusa Chrystusa, do wybranych /…/ według tego, co przewidział Bóg Ojciec”, a we fragmencie czytanym potwierdza: „Wy jesteście wybranym plemieniem, królewskim kapłaństwem, narodem świętym, ludem [Bogu] na własność przeznaczonym, abyście ogłaszali dzieła potęgi Tego, który was wezwał z ciemności do przedziwnego swojego światła”. My też stanowimy święte kapłaństwo, dla składania duchowych ofiar, przyjemnych Bogu przez Jezusa Chrystusa. Z wcześniejszych słów Pana Jezusa, z praktyki pierwszych chrześcijan widać, że realizuje się to przez posłannictwo miłości ofiarnej – diakonii.
3. Dzieje Apostolskie pouczają natomiast jak tę miłość realizować w praktyce, by nie skończyło się na „pięknosłowiu” – albo inaczej „austriackim gadaniu”: Gdy przy codziennym rozdawaniu jałmużny zaniedbywano niektóre wdowy, Apostołowie nie poprzestają na utyskiwaniu, ale powołują specjalny urząd diakona do posługi potrzebującym, stawiając tę posługę tuż po modlitwie i głoszeniu Słowa.
W społeczeństwach starożytnych były zastępy ludzi marginesu, których los nikogo nie wzruszał. Byli to nie tylko niewolnicy, kalecy, chorzy, starcy, ale głównie sieroty i wdowy. Los dzieci porzuconych był straszny, a ich liczba ogromna. Jedyną szansą przeżycia było, gdy znalazł się ktoś, kto brał je na wychowanie. Często by je później sprzedać jako niewolników do pracy, albo niewolnice do prostytucji. Nie lepszy był los wdów, zdanych na łaskę i niełaskę rodziny lub dorosłych dzieci. Może zbyt rzadko czytamy Ewangelię pod tym kątem, by dostrzec w niej ogromne serce Pana Jezusa właśnie dla dzieci, chorych, kalek czy wdów.
Niedocenionym wydaje się wkład pierwszych wspólnot chrześcijańskich w przywrócenie godności tym właśnie najbardziej pokrzywdzonym w ówczesnym świecie. Ubogich nazywano „skarbem Kościoła”, a wdowy i sieroty były uprzywilejowane w pierwotnych wspólnotach wierzących. Dla wdów otwarta była kasa wspólnoty, dla odrzuconych dzieci domy rodzin, które je często adoptowały. O wdowach wiele mówi św. Paweł i liczne pisma pozakanoniczne (apokryfy) z II wieku. Troska o nich była szczególnym i głównym zadaniem powołanych, wg świadectwa dzisiejszego czytania, diakonów, zwanych niekiedy uszami, ustami, sercem i duszą biskupa. Ustanowienie tego urzędu, przeżywającego dziś renesans w Kościele, to z pewnością jedna z bardziej chlubnych kart w dziejach Kościoła. A przywrócenie urzędu, jakie dokonuje się w wielu Kościołach lokalnych, jest znakiem jego żywotności.
Na koniec wypada mi przypomnieć Czytelnikom tego rozważania, pochodzącym zapewne w większości z terenu archidiecezji przemyskiej, obejmującej także diecezję rzeszowską i lubaczowską, o wczorajszych, czyli obchodzonych 19 maja uroczystościach 50-lecia święceń i 25-lecia posługi pasterskiej arcybiskupa Józefa Michalika. Ks. abp kontynuuje działalność budowlaną swego poprzednika, ale też wpierw wybudowane obiekty stara się wypełnić życiem religijnym wspierając różne organizacje i ruchy religijne. Za jego pasterzowania powstało nie tylko kilkanaście domów rekolekcyjnych o charakterze religijnym, ale wiele inicjatyw charytatywnych: noclegownie, jadłodajnie, szkolne koła „Caritas”. 76 szkolnych i ponad 30 parafialnych kół Caritas funkcjonujących w diecezji robi wrażenie. Biorąc nawet poprawkę na to, że niekiedy pokutuje przekonanie, iż „co zadekretowane, to załatwione”, że ta ojcowska troska biskupa o tworzenie wspólnot daje pożywkę niektórym cwaniaczkom i wazeliniarzom eklezjalnej maści do duszpasterstwa kolorowych papierków, bo papier bardzo cierpliwy – rozwój jest imponujący.
Niech więc owocem dzisiejszej refleksji, snutej w dzień po jubileuszowych uroczystościach księdza Metropolity, będzie włączenie w charytatywne struktury Kościoła lokalnego. One same niczego za nas nie załatwią, ale znacznie ułatwią nam realizację podstawowego zadania każdego chrześcijanina: „Po tym niech poznają wszyscy….”
————–
Ks. Stanisław Bartmiński, przyjął święcenia kapłańskie w 1959 r. w Przemyślu, w latach 1970-2008 proboszcz parafii pw. św. Marcina w Krasiczynie k. Przemyśla (obecnie na emeryturze). Krasiczyńska plebania stała się pierwowzorem filmowej „Plebanii“, a ks. Stanisław pełnił rolę konsultanta tego popularnego serialu. W okresie stanu wojennego organizował pomoc dla internowanych i ich rodzin oraz dla osób represjonowanych z powodów politycznych. Krasiczyńska plebania była też miejscem spotkań, rekolekcji i wykładów dla działaczy „Solidarności”. Laureat Nagrody im. ks. Romana Indrzejczyka, przyznanej mu przez Polską Radę Chrześcijan i Żydów „w dowód uznania dla działalności na rzecz dialogu międzyreligijnego, kształtowania społecznych postaw otwartości i tolerancji, wzajemnego szacunku oraz urzeczywistniania chrześcijańskiej miłości bliźniego”.
Słowa Ewangelii według św. Jana
Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie. W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem. Znacie drogę, dokąd Ja idę. Odezwał się do Niego Tomasz: Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę? Odpowiedział mu Jezus: Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie. Gdybyście Mnie poznali, znalibyście i mojego Ojca. Ale teraz już Go znacie i zobaczyliście. Rzekł do Niego Filip: Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy. Odpowiedział mu Jezus: Filipie, tak długo jestem z wami, a jeszcze Mnie nie poznałeś? Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca. Dlaczego więc mówisz: Pokaż nam Ojca? Czy nie wierzysz, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie? Słów tych, które wam mówię, nie wypowiadam od siebie. Ojciec, który trwa we Mnie, On sam dokonuje tych dzieł. Wierzcie Mi, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie. Jeżeli zaś nie – wierzcie przynajmniej ze względu na same dzieła. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, owszem, i większe od tych uczyni, bo Ja idę do Ojca.