Triduum Paschalne – rozważania do czytań

14 kwietnia 2014 19:21Komentowanie nie jest możliweViews: 2784

“Święta trzydniówka”
● Rozważa ks. Stanisław Bartmiński ●

Sigla Czytań:
Wielki Czwartek, MSZA WIECZERZY PAŃSKIEJ: Wj 12, 1-8. 11-14; 1 Kor 11, 23-26; J 13, 1-15.
Wielki Piątek, LITURGIA MĘKI PAŃSKIEJ: Iz 52, 13 – 53, 12; Hbr 4, 14-16; 5, 7-9; J 18, 1 – 19, 42.
WIGILIA PASCHALNA Niedzieli Zmartywchwstania: Rdz 1, 1 – 2, 2 (krótsze: Rdz 1, 1. 26-31a); Rdz 22, 1-18 (krótsze: Rdz 22, 1-2. 9-13. 15-18); Wj 14, 15 – 15, 1 + Psalm: Wj 15, 1. 2. 4-5. 17ab-18 (R.: por. 1a); Iz 54, 4a. 5-14; Iz 55, 1-11; Ba 3, 9-15. 32 – 4, 4; Ez 36, 16-17a. 18-28; Rz 6, 3-11; Mt 28, 1-10.

Bogactwo czytań przeznaczonych na „Triduum Sacrum”, czyli „Trzy święte Dni” Wielkiego Tygodnia, i treści w nich zawarte zmuszają do wyboru kilku myśli – moim zdaniem najważniejszych – do wielkotygodniowej refleksji. Będzie to po pierwsze przypomnienie, czym były i czym są te trzy dni, po wtóre, postaram się ukazać ich znaczenie jakby na trzech poziomach rozważania.

Po pierwsze, na poziomie historycznym, jak czytania ułożone w porządku chronologicznym pokazują ostatnie dni ziemskiego życia Pana Jezusa, narastające zagrożenie, ostatnią spożytą z uczniami kolację, pojmanie, proces sądowy przed podwójnym trybunałem: religijnym (Sanhedrynem) i cywilnym (przed Piłatem). Pokazują wyrok i jego wykonanie, wreszcie pochówek w ogrodzie Getsemani. Tu – późnym popołudniem Wielkiego Piątku – relacja historyczna się kończy.

Drugi poziom to uświadomienie nam, chrześcijanom, zakorzenienia Ewangelii w Starym Testamencie. Zamysł ten dostrzegamy w doborze czytań wybranych przez Kościół na te najważniejsze w całym roku liturgicznym dni.  Wybrane fragmenty, jak w tych wydarzeniach wypełniają się zapowiedzi prorockie Starego Testamentu.

I wreszcie trzeci poziom, już zupełnie pozahistoryczny, to obrzędy kościelne obrosłe symbolami, a zakorzenione w Męce i Zmartwychwstaniu. Obrzędy adoracyjne, chrzcielne, poświęcenia, ukazujące owoce Męki i Zmartwychwstania dla Kościoła, czyli dla nas, każdego z jego członków.

 Triduum Sacrum

„Sacrum”, czyli święte. Gdyby nie zwulgaryzowane słowo, można by powiedzieć „święta trzydniówka”, trwająca od Mszy św. wieczornej w czwartek, zakończona rezurekcyjną Mszą niedzieli zmartwychwstania, będącą sercem i centrum całego roku liturgicznego, stanowiąca jedno – trwające trzy dni – święto. By to podkreślić, zauważmy – kapłan nie powie ani we czwartek, ani w piątek „Idźcie ofiara spełniona”, „Idźcie w pokoju Chrystusa”, bo nawet opuszczając kościół mamy trwać w tym święcie.

Na czym polega świętość tego triduum? Dla wielu z nas święta wielkanocne to niedziela zmartwychwstania z poniedziałkiem wielkanocnym. Wtedy świętujemy: zasiadamy do wspólnego stołu, dzielimy się poświęconymi pokarmami, spotykamy się z bliskimi, mamy dla siebie czas. A „Dni Triduum Paschalnego” wielu traktuje raczej jako „przygotowanie” do tych prawdziwych świąt. To czas sprzątania, zakupów, gotowania, pieczenia, dla niektórych spóźnionej spowiedzi, tak, aby wszystko było gotowe „na święta”, byśmy w niedzielne popołudnie mogli spokojnie odespać zmęczenie. Przesadzam?  Może trochę.

Cieszy, że z roku na rok kościoły zapełniają się coraz bardziej świadomymi wiernymi już w Wielki Czwartek i Wielki Piątek, nie mówiąc o wieczornej Mszy św. sobotniej, bijącej często niedzielne rekordy frekwencji. Świętość tych dni wynika nie z naszej świadomości, ale z rangi wydarzeń, jakie w nich wspominamy. Źle mówię: w jakich uczestniczymy, bo u Boga nie ma czasu – „lat tysiące to jak jeden dzień”. W tych wydarzeniach stajemy się nie tylko widzami, ale ich uczestnikami. Zaś dopowiedzenie paschalne przenosi nas do pierwszej „paschy”: wyjścia Izraelitów z niewoli egipskiej. Tamta pascha, przeżywana mocno w każdej prawowiernej żydowskiej rodzinie, była zapowiedzią innej Paschy. O tym wspomnę nieco później.

Czytania biblijne

Z wielu czytań – łącznie w tych nabożeństwach liturgia dopuszcza ok. piętnastu, z możliwością pominięcia niektórych, co zostawione jest roztropności celebransa – omówię  głównie opis Ostatniej Wieczerzy przeznaczony na Mszę Wieczerzy Pańskiej w czwartek  i Męki Pana Jezusa. Jej przebieg, od uroczystego przyjęcia wydanego na cześć Pana Jezusa przez niedawno wskrzeszonego Łazarza, poprzez Ogrojec, pojmanie, skazanie i śmierć, relacjonują wszyscy Ewangeliści. Kościół każe czytać Ewangelie tzw. synoptyczne w Niedzielę Palmową: w roku A – św. Mateusza, w roku B -  św. Marka, a w roku C – św. Łukasza. Natomiast w Wielki Piątek każdego roku czytana jest Ewangelia wg św. Jana. Napisana najpóźniej, uzupełnia poprzednie, a Ostatniej Wieczerzy i opisowi męki poświęca wiele miejsca.

Opis Ostatniej Wieczerzy z Wielkiego Czwartku jest fragmentem obszernej i pięknej „modlitwy arcykapłańskiej” Pana Jezusa, obszernie zrelacjonowanej przez ewangelistę Jana. Uważnego słuchacza bądź czytelnika tych słów może zdziwić, że w dniu ustanowienia Eucharystii i kapłaństwa – czytanie liturgiczne pomija te fakty. (wspomina o nich jedynie św. Paweł w II czytaniu) Może dlatego, że odkłada je na czas spokojniejszy, mniej nabrzmiały wydarzeniami, na czas po Zielonych Świętach, gdy ustanowiono uroczystość Bożego Ciała. A może dlatego, że podążając za myślą Pana Jezusa Kościół uznał, iż miłość bliźniego, służba drugiemu człowiekowi jest ważniejsza nawet od celebracji Eucharystii. To tam w Wieczerniku padły słowa: „Przykazanie nowe daję wam….”Po tym niech poznają wszyscy, żeście moimi uczniami, że miłość mieć będziecie”, „Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem”. Może o to chodzi, byśmy słów „To czyńcie na moją pamiątkę”, nie zawężali do celebracji, ale objęli nimi i tę służebną postawę Pana Jezusa.

Kościół, uwzględniając zalatanie współczesnego człowieka, znacznie skrócił czytane ewangeliczne perykopy. Dlatego opis męki rozpoczyna się od Ogrojca. Ponieważ jednak szybko rośnie ilość ludzi zafascynowanych Biblią, wielu w internecie sięgnie do tekstu nawet oryginalnego, do wielu komentarzy i polemik. Biblia, dzięki popularnym wśród wiernych „kręgom biblijnym”, przestała być księgą tylko dla wtajemniczonych „uczonych w Piśmie”. Kiedyś kazanie profesora przemyskiego Seminarium, ks. Jana Jakubczyka, który w latach procesów politycznych zaczął je od słów „Procesy osób znanych zawsze wzbudzają sensację” – i mówił o procesie Pana Jezusa w świetle ówczesnego prawa rzymskiego i żydowskiego, zapadło mi w pamięci – było dla nas, młodych, nowością,

Czytany w Wielki Piątek opis męki to beznamiętna relacja św. Jana Apostoła, świadka tamtego procesu sądowego. Bez wątpienia najsłynniejszego z  procesów karnych w dziejach ludzkości. Znalazł on potwierdzenie w źródłach laickich tamtych czasów, np. u Tacyta, historyka z II wieku, czy Józefa Flawiusza, autora „Dawnych dziejów Izraela”. Przez wieki był on dokładnie analizowany przez egzegetów i prawników. Poświęcono mu ponad 500 książek i artykułów.. Dziś również wzbudza zainteresowanie. Np. Alicja Grześkowiak w artykule pt. „Proces Chrystusa”, zamieszczonym w Tygodniku Powszechnym nr 48 z 2007 r., ukazuje przekręty, jakich dopuszczono się w tym procesie. Czytającym ten tekst w internecie, by nie wymądrzać się przepisując jego treść, podaję link do tego artykułu. Oto on: http://tygodnik.onet.pl/proces-chrystusa/c3wcg

Nie powstrzymam się jednak od zacytowania gorzkiej refleksji autorki:

Dnia 25 kwietnia 1933 roku w Jerozolimie zebrał się specjalny trybunał żydowski. Zaaranżowano przed nim proces Chrystusa, prowadzony ściśle według norm prawnych autentycznego procesu tamtych czasów. Wynik procesu był łatwy do przewidzenia. Chrystus został przez współczesny Sanhedryn uniewinniony czterema głosami przeciwko jednemu. Ogłoszono, że skazanie Chrystusa było jednym z najbardziej godnych pożałowania błędów popełnionych przez ludzkość. /…/ Czy jednak my współcześni znaleźlibyśmy dzisiaj w sobie tyle odwagi, zwykłej uczciwości – by wystąpić w Jego obronie, by przeciwstawić się bezprawiu? Czy dzisiaj ukrzyżowalibyśmy Chrystusa po raz wtóry? Warto o tym pomyśleć…

Ale wróćmy do naszego rozważania.

Św. Jan, spisujący po latach swoją Ewangelię, wzbogaca ją refleksją teologiczną, w której dostrzega „Zamysł Boży”: „nadeszła Jego godzina przejścia z tego świata do Ojca”, „od Boga wyszedł i do Boga idzie”, „umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował”. Stało się tak, aby się wypełniło słowo, które wypowiedział: Nie utraciłem żadnego z tych, których Mi dałeś. Tak miało się spełnić słowo Jezusa, w którym zapowiedział, jaką śmiercią miał umrzeć. Wszystko się dokonało, aby się wypełniło Pismo.

Pora na  kolejny poziom tych rozważań.

Czytania tych dni przenoszą nas do Starego Testamentu. Zanurzają nas jakby w tradycji żydowskiej. Począwszy od pierwszego (z liturgii Wielkiego Czwartku) fragmentu z Księgi Wyjścia, gdzie Bóg Izraela nakłada na swój naród obowiązek składania ofiary paschalnej z Baranka, poprzez Izajasza proroka, który w Wielki Piątek, mówiąc o „zacnym moim słudze, który usprawiedliwi wielu  i ich nieprawości on sam dźwigać będzie”, a  za to, „że siebie na śmierć ofiarował i policzony został pomiędzy przestępców, że poniósł grzechy wielu i oręduje za przestępcami – wybije się, wywyższy i wyrośnie bardzo”, aż do kilku czytań Wigilii Paschalnej (liturgia dopuszcza, wręcz zaleca, 6 czytań ze Starego Testamentu)  - Bóg mówi do nas słowami Starego Testamentu.

Apostołowie byli Żydami. Wychowani w tradycji żydowskiej, w niej szukali potwierdzenia prawdy o mesjańskim posłannictwie Chrystusa. Zresztą On sam przywoływał te proroctwa: Mówił do Żydów (Jan rozdz. 5) „gdybyście wierzyli Mojżeszowi, wierzylibyście i mnie, gdyż on o mnie pisał, a w innym miejscu: Badajcie Pisma; sądzicie bowiem, że w nich macie życie wieczne, a one dają świadectwo o mnie. , jak pisze Łukasz w Dziejach: Chrystus po zmartwychwstaniu w drodze do Emaus „począwszy od Mojżesza i wszystkich proroków wytłumaczył im, co we wszystkich Pismach (było napisane) o Nim”. Podobnie dwaj najwięksi Apostołowie. Św. Piotr w Dziejach  (10: 43):  O nim to świadczą wszyscy prorocy, iż każdy, kto w niego wierzy, dostąpi odpuszczenia grzechów, jak i  Paweł w Liście do Koryntian (15: 3, 4) pisze: Chrystus umarł za grzechy nasze według Pism… został z martwych wzbudzony według Pism. Echa tej wiary znajdujemy w naszym „wierzę” powtarzanym w każdą niedzielę:  I zmartwychwstał dnia trzeciego, jak oznajmia Pismo.

Znamy obiegowe powiedzenie, że my Polacy, szerzej: Europejczycy, wyrastamy w tradycji religijnej żydowskiej, kulturalnej greckiej i prawniczej łacińskiej. Myślę, że zestaw czytań, jakie usłyszymy/przeczytamy w czasie tegorocznego Triduum potwierdzają przynajmniej pierwsze przekonanie.

Przejdźmy do ostatniego poziomu tych rozważań.

Obrzędy Triduum sacrum

Tradycyjnie w czasie żydowskiej wieczerzy paschalnej najmłodszy z uczestników zadawał ojcu rodziny pytanie: Czym różni się ta noc od innych nocy? Pytał o znaczenie  obrzędów i symboliki potraw, przebiegu świętowania, wykonywanych rytualnych gestów. Podobne pytanie może zrodzić się i w głowie katolika, w obliczu  znaków i symboli, gestów i postaw liturgicznych, z których znaczenia często nie do końca zdaje sobie sprawę. Mają nam przybliżyć duchowy sens świąt, które z czasem – co stara się wykazać papież Franciszek –-straciły swoją nośność, stały się pustym folklorem. Zasługują jednak na przypomnienie, na „rewitalizację” – by posłużyć się modnym słowem. Są to obrzędy adoracyjne, chrzcielne, poświęcenia, związane z liturgią i inne, pozaliturgiczne, mające posmak folkloru. Oto kilka z nich:

Obmycie nóg,  zwane „mandatum” – to według słów Chrystusa  przypomnienie, byśmy sobie wzajemnie służyli; cudze ciężary nieśli – my, którzy częściej zamiast nóg „zmywany bliźnim głowy”.

Obnażenie ołtarza i otwarcie tabernakulum dokonane po Mszy wielkoczwartkowej przypomina, jak pusty jest kościół, także Kościół, bez Chrystusa. Pełen złoceń, dzieł sztuki i wspaniałych ceremonii staje się muzeum, a nie „Domem Modlitwy”.

Ciemnica. W Ogrojcu Chrystus żalił się: „Jednej godziny nie mogliście czuwać ze mną”.  Właśnie ciemnica może być tą – zalecaną przez biskupów – godziną z Chrystusem. Nie musi być wypełniona głośną modlitwą i jazgotliwym śpiewem głupawych tekstów. Przy gitarze, gdy nawet organy milczą.

Adoracja krzyża. Gest piękny, zakorzeniony w wielu modlitwach kościelnych, zwłaszcza brewiarzowych. Kapłan, obnażając ramiona krzyża przysłonięte zasłoną od 5. niedzieli postu, śpiewa: „Oto drzewo krzyża, na którym zawisło zbawienie świata”. Mam jednak – chyba uzasadnioną – obawę, że dla wielu z nas, katolików, ważniejszy jest krzyż, niż wiszący na nim Zbawiciel, że symbol przesłania rzeczywistość.

Wiele symboli związanych jest z Obrzędami chrzcielnymi, bo jest starożytną tradycją Kościoła, że okres Wielkiego Postu był czasem przygotowania do chrztu dorosłych katechumenów. Do tych symboli należą:

Paschał. Wymieniam go na pierwszym miejscu, bo jest symbolem Chrystusa. Poświęcony i zapalony w czasie modlitw przy ognisku, zwykle poza kościołem, wnoszony uroczyście  jako „Światło Chrystusa”, płonie nie tylko w tę świętą noc, ale przez cały czas wielkanocny, a nawet przez cały rok. Od niego zapala się świece nowo ochrzczonych: przyjmijcie światło Chrystusa. Nasza tradycyjna gromnica też wywodzi się od tej wielkanocnej świecy.

Woda. Element niezbędny do zaistnienia życia – woda obecna na jedynej we wszechświecie planecie: Ziemi – ma bogatą symbolikę. „Siostra woda”, jak ją nazywał św. Franciszek, ożywia, oczyszcza, ochładza. Jej użył Pan Jezus do spełnienia pierwszego cudu w Kanie, jej pragnął przy studni od Samarytanki. Za podanie spragnionemu szklanki wody obiecał nagrodę wieczną. Sam wodą ochrzczony, uczynił ją nośnikiem zbawienia w sakramencie Chrztu.  A tak mało jest doceniana na co dzień.

Prócz tych symboli ściśle liturgicznych są inne jakby luźniej związane w liturgią:

Święcenie pokarmów Głównie: baranka, chleba i jajek mających u nas formę pisanek. – staje się dla wielu niemal symbolem świąt wielkanocnych. Niech będzie, ale niech nie zastępują tego co ważniejsze. Niech poświęcone i położone na stole rodzinnym pokarmy zachęcają – jak słyszeliśmy w modlitwie poświęcenia – abyśmy dzieląc się nimi w gronie rodziny, bliskich i gości, mogli się także dzielić wzajemnie radością z tego, że Chrystus Zmartwychwstały jest z nami.

Istnieją wreszcie w naszej tradycji, zwłaszcza ludowej. obyczaje zupełnie świeckie: bazie, zajączki, śmigusy-dyngusy, „turki wielkanocne” i inne. Niech będą, ale niech nie zastąpią, niech nie wejdą na miejsce naszych starych religijnych zwyczajów i tradycji.

Tego na koniec życzę wszystkim Czytelnikom tego rozważania.


Ks. Stanisław Bartmiński, przyjął święcenia kapłańskie w 1959 r. w Przemyślu, w latach 1970-2008 proboszcz parafii pw. św. Marcina w Krasiczynie k. Przemyśla (obecnie na emeryturze). Krasiczyńska plebania stała się pierwowzorem filmowej „Plebanii“, a ks. Stanisław pełnił rolę konsultanta tego popularnego serialu. W okresie stanu wojennego organizował pomoc dla internowanych i ich rodzin oraz dla osób represjonowanych z powodów politycznych. Krasiczyńska plebania była też miejscem spotkań, rekolekcji i wykładów dla działaczy „Solidarności”. Laureat Nagrody im. ks. Romana Indrzejczyka, przyznanej mu przez Polską Radę Chrześcijan i Żydów „w dowód uznania dla działalności na rzecz dialogu międzyreligijnego, kształtowania społecznych postaw otwartości i tolerancji, wzajemnego szacunku oraz urzeczywistniania chrześcijańskiej miłości bliźniego” (odebrał ją 8 stycznia br. w Krasiczynie).

Poleć innym!

  • Facebook
  • Twitter
  • Delicious
  • LinkedIn
  • StumbleUpon
  • Add to favorites
  • Email
  • RSS

Dyskusja

Tagi:
Email
Print
WP Socializer Aakash Web