Święto Chrztu Pańskiego (A), 12 I 2014 – komentarz do Ewangelii
Najważniejsi
● Rozważa: ks. Bohdan Dutko MS ●
Święto Chrztu Pańskiego (12 stycznia 2014)
Czytania: Iz 42, 1-4, 6-7c; Dz 10, 34-38
Ewangelia: Mt 3, 13-17 ●
„Przyjdź Duchu Święty! Dmuchaj na nas – nie tyle o ile, ale na całego!” (ks. Jan Twardowski)
Nad rzekę Jordan zmierzali grzesznicy, aby słuchać żarliwego kaznodziei-proroka, przyjąć od niego chrzest pokuty i tak czekać na spotkanie z Mesjaszem. Jezus staje na brzegu Jordanu w kolejce z grzesznikami… On wziął na siebie wszystkie nasze grzechy – uczynił się dla nas grzechem. Jan, który wcześniej rozpoznał w Nim Baranka Bożego, wzbrania się mówiąc: „To ja potrzebuję chrztu od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie?”. Możemy wczuć się w prawdziwe zmaganie Jana – co zrobić? Pokorny Jan ustąpił Jezusowi!
Proboszcz ustąpił
Podobne dylematy przeżywa wielu duszpasterzy. Co zrobić – zgodzić się na chrzest czy odmówić? Ciekawie o swoim chrzcie (a został ochrzczony jako człowiek dorosły) opowiada w jednym z wywiadów Darek Malejonek: „Odkryłem Boga, gdy umierałem. Przyjąłem chrzest w tajemnicy. Pamiętam, że przyszliśmy do proboszcza prosić o pozwolenie na chrzest. Proboszcz powiedział: »Nie mogę cię ochrzcić, nie ma odpowiednich papierów«. Ja zacząłem się tłumaczyć, a proboszcz: »Dokumenty są najważniejsze«. Ja nie wytrzymałem i wypaliłem: »Chyba Jezus jest najważniejszy!« (śmiech). Dziś bym już tak nie zareagował (śmiech). Proboszcz zamilkł, popatrzył zdziwiony. (…) Wydał jednak pozwolenie. Chrzest nastąpił bardzo szybko: późnym wieczorem, w pustym kościele za Warszawą”. Pokorny proboszcz ustąpił! Jak bardzo nam, duszpasterzom, potrzeba tej postawy Janowej dziś, kiedy o chrzest proszą samotne matki, często nie umiejące podać danych o ojcu dziecka, rodzice żyjący w tzw. wolnych związkach… Chrzcić czy nie?
Żyć w łasce
Co jakiś czas na portalach społecznościowych toczy się dyskusja o chrzcie małych dzieci: chrzcić czy nie? Myślę sobie… a dlaczego posyłać dziecko do szkoły, na naukę języka obcego czy grę na pianinie? Posyłać, nie posyłać? A może lepiej poczekać do czasu, aż samo zdecyduje? Dlaczego się śpieszyć? Może niekoniecznie musi to być granica osiemnastu lat, ale niech będzie to choćby skończone dziesięć lat. Dziecko nie będzie przeżywać stresów związanych z wymaganiami szkolnymi, ze zmianą środowiska. Po co ma tak szybko wkraczać w świat dorosłych. Poczekajmy, a będą z tego na pewno same „korzyści”!
Chrzest to nie to samo, co obcy język czy gra na pianinie! Chrzest to łaska!!! Bo gdy człowiek żyje bez łaski i spadają na nas wydarzenia, i czujemy się uderzeni jak obuchem w głowę, to wtedy choćby nawet ktoś znał pięć obcych języków i umiał grać na wielu instrumentach, nic to nie pomoże!
Mój przyjaciel jest poważnie chory. Co może w tej sytuacji pomóc znajomość obcego języka czy umiejętność gry na jakimkolwiek instrumencie? Czy to przyniesie mu pokój serca? Czy to obroni przed wejściem w bunt i rozpacz?
Łaska – to jest to, czego nam potrzeba! Chrzest to „fontanna” łaski. Nie trzeba zgłębiać teologii chrztu Jezusa nad Jordanem. Wystarczy oczami wiary zobaczyć całą scenerię wydarzenia – woda, niebiosa, gołębica, i usłyszeć „uchem serca”: „Tyś jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie”.
Jesteśmy zrodzeni nie tylko z łona matki, ale także z łona wody… Stąd zawsze, kiedy sprawowany jest sakrament chrztu, Bóg wypowiada nad każdym z nas swoje wyznanie miłości: „Tyś jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie”.
Łaska – to być kochanym. „Nie istnieje większa radość, niż bycie kochanym, bo to jest tak, jakby Bóg położył dłoń na ludzkim ramieniu” (Charles Morgan). Bóg mnie kocha i wszystko, co dzieje się w moim życiu, jest dobre dla mnie! Może to brzmi paradoksalnie, ale także choroba, która przychodzi do mnie, jest czymś dobrym. Ale to dostrzec może tylko ten, kto jest w łasce!
Łaska – to wolność! Strach przed śmiercią, przed cierpieniem, czyni nas niewolnikami… Przez chrzest nosimy w sobie zwycięstwo Jezusa: „śmierć została pochłonięta przez zwycięstwo”. Nasz wróg – śmierć – został pokonany. Jezus zmienił naturę śmierci. Uczynił z niej przejście, Paschę. Łaska daje nam wolność, której nic i nikt odebrać nie może. My wolni w Chrystusie! W tej wolności możemy chwalić Boga – jak trzej młodzieńcy w piecu ognistym, bo „płomienie” choroby, cierpienia, samotności, starości nic nam nie mogą uczynić. Ta wolność prowadzi nas ku świętości. Wszystko w naszym życiu staje się święte… wszystko, czym żyjemy i co nas otacza, może być święte: święty chleb i chleba łamanie – jak pisał poeta; święta praca, święty wypoczynek, święta starość, święta choroba, święte umieranie… Wszystko jest święte!
Łaska – dar, a nie wysiłek! Miłość to nie relacja tylko w jedną stronę, ale to kochanie drugiego! Mieć łaskę, aby kochać drugiego takim, jakim jest. Kochać trudną żonę, kochać każdego dnia męża z trudnym charakterem, otaczać miłością teściową, która może nigdy nie powie o tobie dobrego słowa. Mieć miłość do sąsiadki, która obmawia, albo do szefa, który kolejny raz cię oszukał z zapłatą! Bez łaski – można tylko nienawidzić, sądzić, udawać miłość pokazując „uśmiech stewardesy” – jak mówił ostatnio papież Franciszek.
Łaska – to przebaczenie i miłosierdzie, to bycie przygarniętym przez Boga z moim grzechem i w mojej słabości. Dlatego tylko w łasce mogę przygarniać innych w ich grzechach i słabościach!
Im dalej od Jordanu
„Wszystkie rzeczy w stworzeniu z czasem się psują, tylko wino z wiekiem nabiera bogatszego smaku, z każdym dniem tracąc gorycz. Tak samo jest z chrześcijaninem. Im więcej czasu upływa od jego chrztu, tym więcej gubi goryczy swego grzesznego życia, przyswaja sobie mądrość i zjednuje względy Boskiej Trójcy” – pięknie to ujął Maksym Wyznawca. Im dalej od Jordanu, im dalej od wód chrztu, tym bliżej Jerozolimy, bliżej poranka zmartwychwstania, bliżej nieba… Mniej w nas goryczy, śmierci grzechu, więcej mądrości, więcej miłosierdzia. Bo wtedy nikt nie stawia znaku zapytania nad chrztem… Bo żyć w łasce czy bez łaski to nie jest to samo… I nie „dokumenty są najważniejsze”, pewnie też i nie „chyba Jezus jest najważniejszy!” – może nikogo nie zgorszę – bo najważniejszy, tak naprawdę, jesteś ty i ja – bo Jezus przyszedł dla nas!
————–
Ks. Bohdan Dutko, misjonarz saletyn. Po przyjęciu święceń kapłańskich (1988) pracował jako katecheta w parafii Matki Bożej Saletyńskiej w Olsztynie, studiował w Rzymie na Papieskim Uniwersytecie Salezjańskim i pełnił posługę duszpasterza akademickiego w Rzeszowie. W 1996 r. po raz pierwszy został redaktorem naczelnym dwumiesięcznika „La Salette – Posłaniec Matki Bożej Saletyńskiej”, którą to funkcję pełnił ponownie w latach 2007-2012. W latach 1997-2000 był asystentem w Radzie Prowincjalnej w Warszawie, następnie przez sześć lat był przełożonym wspólnoty zakonnej i proboszczem w Rzeszowie. Od 2012 r. pełni funkcję wikariusza Polskiej Prowincji Zgromadzenia Księży Saletynów.
————–
Słowa Ewangelii według Świętego Mateusza
Jezus przyszedł z Galilei nad Jordan do Jana, żeby przyjąć chrzest od niego. Lecz Jan powstrzymywał Go, mówiąc: „To ja potrzebuję chrztu od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie?” Jezus mu odpowiedział: „Pozwól teraz, bo tak godzi się nam wypełnić wszystko, co sprawiedliwe”. Wtedy Mu ustąpił. A gdy Jezus został ochrzczony, natychmiast wyszedł z wody. A oto otworzyły Mu się niebiosa i ujrzał Ducha Bożego zstępującego jak gołębicę i przychodzącego na Niego. A głos z nieba mówił: „Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie”.