Skandaliczny wyrok. Aborcja nie jest zabijaniem?
Tekst i zdjęcia Jaromir Kwiatkowski ●
Sąd Okręgowy w Rzeszowie nakazał w czwartek działaczom pro-life z tego miasta, Jackowi Kotuli i Przemysławowi Syczowi, przeprosić tamtejszy szpital Pro-Familia za naruszenie jego dobrego imienia. Miało ono polegać na tym, że zorganizowali oni kilkanaście pikiet przed szpitalem i w innych uczęszczanych miejscach w Rzeszowie, gdzie na banerach umieścili napis, że w Pro-Familii zabija się nienarodzone dzieci.
Kotula i Sycz mają opublikować na łamach „Gazety Wyborczej” i regionalnych dzienników oświadczenie, że organizując te pikiety przekazywali opinii publicznej szereg niezgodnych z prawdą informacji związanych z funkcjonowaniem szpitala Pro-Familia i że tym samym naruszyli dobre imię szpitala.
Przeprosiny mają się ukazać w terminie 14 dni od uprawomocnienia się wyroku. Sąd zasądził też od pozwanych na rzecz powoda po 788 zł 50 gr tytułem zwrotu kosztów procesu. Jacek Kotula po wyjściu z sali rozpraw stwierdził, że będzie robił dalej to co robi i że nie zamierza nikogo przepraszać, bo aborcja to przecież zabijanie dzieci.
Kotulę i Sycza wsparli w sądzie swoją obecnością na korytarzu (rozprawa toczyła się z wyłączeniem jawności) oraz modlitwą różańcową: Mary Wagner, kanadyjska działaczka pro-life, która spędziła prawie 2 lata w więzieniu za to, że na terenie jednej z klinik aborcyjnych w Toronto modliła się, wręczała kobietom chcącym dokonać aborcji białe róże i próbowała je odwieść od zamiaru zabicia dziecka, jak również kilkunastoosobowa grupa obrońców życia. Mary Wagner na schodach sądu przyznała, że odżyły w niej wspomnienia z sądu w Toronto.
Sprawa Pro-Familii wybuchła w styczniu br., kiedy to położna z tego szpitala, Agata Rejman, powiadomiła opinię publiczną, że w placówce dokonano kilku aborcji. Zdaniem dyrekcji szpitala, chodziło o terminacje ciąż chorych dzieci, które i tak by nie przeżyły; wykonano je zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem, a zatem obrońcy życia nie mają prawa mówić, że w Pro-Familii zabija się dzieci poczęte.
Wyrok rzeszowskiego sądu jest nieprawomocny i obrońcy życia już zapowiedzieli złożenie apelacji. Wyrok ten oznacza, że nie można nazywać aborcji zabójstwem. A zatem stoi on w sprzeczności z aktualnym stanem wiedzy medycznej, medycyna bowiem już dawno rozstrzygnęła, że życie zaczyna się od momentu poczęcia, czymże jest zatem jego przerwanie na bardzo wczesnym etapie jego rozwoju, jeszcze przed urodzeniem, jak nie zabójstwem? I nie jest tu istotny stan zdrowia tych dzieci – to, że prawdopodobnie umarłyby zaraz po urodzeniu. Zabójstwo pozostaje zabójstwem, bez względu na to, jakich eufemizmów – w rodzaju “terminacji ciąży” – będą używać lekarze-aborterzy. A pani sędzia – ulegając być może względom politycznej poprawności, z niedouczenia lub z obu tych powodów – opowiedziała się, czy chciała tego, czy nie, po stronie cywilizacji śmierci.
Trudno uciec w tym miejscu od gorzkiej refleksji, także z powodu pewnej znamiennej zbieżności. Rozprawa odbyła się w 36. rocznicę wyboru kard. Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową. Kard. Wojtyła – św. Jan Paweł II, był wielkim obrońcą życia poczętego. Gdyby potraktować poważnie wyrok rzeszowskiego sądu, święty papież-Polak mógłby być ścigany przez polskie prawo za swoje nauczanie na temat aborcji. To pokazuje, w jaki kozi róg absurdu chcą nas wpędzić osoby w rodzaju sędziny, która wydała ten wyrok.
Na zdjęciach: modlitwa przed budynkiem sądu; Przemysław Sycz, Mary Wagner i Jacek Kotula na schodach siedziby sądu; różaniec na sądowym korytarzu (z udziałem Mary Wagner).