Nie ma lepszej promocji rodziny jak szczęśliwe małżeństwo
Rozmowa z JE Ks. Bp. Janem Wątrobą, ordynariuszem Diecezji Rzeszowskiej, przewodniczącym Rady ds. Rodziny Konferencji Episkopatu Polski
Jako ludzie wierzący nie mamy wątpliwości, że rodzina jest rzeczywistością, którą trzeba i warto chronić. Jak przekonać do tego środowiska, dla których to wcale nie jest takie oczywiste?
Nie wiem, jak je przekonać. Można przede wszystkim opierać się na osobistym doświadczeniu, dostępnym każdemu człowiekowi. Wiemy, jak wzrastaliśmy, w jakim środowisku to się działo i do końca życia będziemy nieśli doświadczenie własnej rodziny. Wracamy myślą do dzieciństwa, do czasów młodości i każdy uczciwy człowiek musi powiedzieć, że całe wyposażenie na dorosłość otrzymał w rodzinie. Do tej pory wydawało się, że nie trzeba nikogo o tym przekonywać, że środowisko rodzinne – ojciec, mama, rodzeństwo, dziadkowie – to szkoła, w której uczymy się najbardziej podstawowych relacji międzyludzkich, uczymy się, także na błędach, poznawać siebie, uczymy się głównie na przykładzie. Nie potrafię wskazać innej metody przekonywania nieprzekonanych, jak świadectwo życia szczęśliwych małżonków. Być może ci, którzy w sposób bezpodstawny próbują zrzucić winę za różne patologie na małżeństwo i rodzinę, nie mieli szczęścia wzrastać w zdrowej rodzinie, doświadczyli w swoich rodzinach przykrych chwil, kryzysów.
Rzeczywiście może być tak, że negatywny stosunek do rodziny może być echem złych doświadczeń we własnej rodzinie w dzieciństwie czy młodości. Obawiam się jednak, że na to nakłada się jeszcze celowe działanie polityków i ideologów, którego celem jest osłabienie rodziny, bo silna, kochająca się rodzina nie będzie dawała sobą manipulować, nie będzie sięgała po antykoncepcję, pornografię, aborcję, eutanazję, a więc ci, którzy nakręcają ten biznes, na takiej rodzinie nie zarobią.
Zaprzeczyć temu się nie da i pewnie jest to właściwa intuicja, że jest to zorganizowane działanie środowisk, które – nastawione na biznes – nie patrzą na koszty. Bolączką naszej cywilizacji jest konsumizm. Gromadzenie jak największej ilości doznań, używanie, nabywanie, bez dawania siebie innym, bez wyrzeczenia. Ktoś, ko chce z tego czerpać zyski, zrobi wszystko, by osłabić to, co jest jeszcze mocne, a to co zdrowe – pozbawić tej cechy. Dla mnie byłoby to jednak demoniczne działanie, znak strasznej degeneracji tych, którzy podejmują działania zmierzające do manipulowania drugim człowiekiem.
Nie da się ukryć, że rodzina jest polem – być może najważniejszym, a na pewno jednym z najważniejszych – konfrontacji cywilizacji życia z cywilizacją śmierci. Imiona cywilizacji śmierci to aborcja, eutanazja, a w ostatnim czasie ideologia gender…
U podstaw tej ideologii tkwi redefinicja małżeństwa i rodziny. Przez wieki wydawało się tak oczywiste, że małżeństwo to związek mężczyzny i kobiety, że rodzina jest oparta na monogamicznym małżeństwie, które dla katolików jest sakramentem. Dzisiaj ta ideologia próbuje podawać nowe definicje: małżeństwem próbuje nazywać jakiekolwiek związki między ludźmi, w konsekwencji czego rodzina już nie ma być wspólnotą, której fundamentem jest związek mężczyzny i kobiety. Tu tkwi korzeń zła.
Próbuje się też redefiniować pojęcie płci.
To prawda. Przez wieki wydawało się oczywiste, że człowiek rodzi się jako mężczyzna i kobieta i że Bóg wpisał to w ludzką naturę. Że to są uwarunkowania biologiczne, a nie kulturowe, i nie mogą być przedmiotem dowolnego wyboru człowieka. Dzisiaj komuś zależy, by przewrócić ten porządek i wszystko uczynić względnym. Wszystko ma być płynne, względne, aż do momentu, kiedy ja sam zdecyduję, czy chcę być kobietą czy mężczyzną. Konsekwencją tego jest bardzo niebezpieczne przerzucenie odpowiedzialności za nieład moralny na rodzinę, ale także na religię. Ta ideologia głosi, że wszelkie niesprawiedliwości, ucisk, przemoc, są spowodowane przez klasyczny model rodziny, a rzekomo jest to również podtrzymywane przez religię. A zatem trzeba doprowadzić do obalenia stereotypowych ról w małżeństwie i rodzinie, w ogóle do obalenia stereotypowego modelu małżeństwa i rodziny. Tyle, że na pytanie „co w zamian?”, nie pada żadna odpowiedź. „To się zobaczy” – zdają się mówić promotorzy tej ideologii. To jest skrajny nihilizm, który jest zagrożeniem, przed którym wszyscy musimy się bronić i próbujemy to czynić.
Na to w Polsce nakładają się zjawiska społeczne, które powodują, że sytuacja polskich rodzin nie jest łatwa. Tyle mówi się o polityce prorodzinnej, ale niewiele z tego wynika. Dramatyczna sytuacja demograficzna, trudna sytuacja materialna rodzin, bezrobocie, emigracja zarobkowa itd. – te zjawiska niszczą dziś fundamenty zdrowej rodziny. Kościół niejednokrotnie dawał temu wyraz, że widzi tę sytuację i napawa Go ona troską.
Zdecydowanie tak. Wiele razy mówiliśmy o tym, że brakuje w Polsce dalekowzrocznej i kompletnej polityki prorodzinnej. Doraźne działania w postaci becikowego czy nawet zapowiedzi, że będą nowe przedszkola i żłobki – piękne, ale bez podstawy ekonomicznej, bo nie bardzo wiadomo, skąd wziąć na to pieniądze – to nie wystarczy. Żłobki są w wielu przypadkach koniecznością, ale o wiele zdrowiej byłoby, gdyby to matka mogła wychowywać dziecko, gdyby urlop wychowawczy nie skutkował groźbą utraty miejsca pracy, a w naszej rzeczywistości bardzo często tak jest. Jeśli jednym z podstawowych pytań, jakie pracodawca zadaje młodej kobiecie, jest pytanie o to, czy ma zamiar rodzić dzieci, to jest to przejaw patologii, która będzie odstraszać od rodzicielstwa małżonków, z natury rzeczy pragnących mieć dzieci. Małżonkowie muszą mieć pewność, że urodzenie dziecka czy kolejne dziecko w rodzinie to nie jest zagrożenie ani tym bardziej żadna patologia. Muszą czuć wielką życzliwość nie tylko ze strony najbliższej rodziny, ale także państwa. Inaczej sprawdzą się najczarniejsze prognozy, że za kilkadziesiąt lat liczba Polaków bardzo zmaleje, a jednocześnie w sposób skokowy wzrośnie odsetek osób starszych. A zatem zabraknie ludzi młodych, którzy będą pracować na starszych.
Obraz, który – siłą rzeczy skrótowo – zarysowaliśmy, nie jest wesoły, ale dla osoby wierzącej jest to wyzwanie i zadanie. Co powinniśmy robić, aby chronić rodzinę, przyczynić się do poprawy jej sytuacji?
Widziałbym dwa podstawowe kierunki. Pierwszy to obrona rodziny przed niebezpieczeństwami, które się zbliżają. A zatem zaangażowanie na rzecz odrzucenia projektów ustaw uderzających w rodzinę, do których uchwalenia nie można dopuścić. Potrzebna jest aktywna postawa ludzi, którzy dadzą świadectwo przez swój podpis czy udział w akcjach protestacyjnych. To jest ujęcie problemu od strony negatywnej – wobec zagrożenia musimy dać odpór złu, mieć świadomość, że ono istnieje. Chowanie głowy w piasek niczego nie uratuje. Musimy trzymać rękę na pulsie, bo zło najszybciej szerzy się wtedy, gdy milczą ludzie dobrzy. Zło jest osobowe, identyfikuje się z konkretnymi ludźmi. Ono działa i liczy na to, że my prześpimy sprawę. Drugi kierunek to pozytywna promocja rodziny. To wielkie zadanie dla wszystkich chrześcijan, katolików. Nie ma lepszej promocji rodziny jak szczęśliwe małżeństwo, radośni małżonkowie, dzietne rodziny. To jest promocja rodziny, która nie jest dla nikogo problemem. Często, gdy mówimy o rodzinach wielodzietnych, natychmiast nasuwa się skojarzenie, że jest to rodzina, która stwarza problemy innym i trzeba jakoś jej pomóc. Trzeba odwrócić ten sposób patrzenia. Rodzina dzietna, radosna, choć niewolna od problemów – to jest największy skarb dla narodu, dla nas wszystkich. To najpiękniejsza promocja rodziny. Ukazywanie piękna, bogactwa rodziny, ale także dopominanie się o sprzyjający klimat dla jej rozwoju, walka o ustawodawstwo sprzyjające rodzinie – tu widzę pole do działania dla wszelkich stowarzyszeń, bractw, ruchów, zakonów. Jako ludzie wierzący wiemy, że niezwykle skuteczną bronią jest modlitwa. Pan czeka na naszą modlitwę. (…) Jeśli kiedyś modlitwa różańcowa zatrzymała flotyllę turecką pod Lepanto, to i dzisiaj taką modlitwą możemy odwrócić zagrożenia. Mobilizujmy się do takiej modlitwy.
Bardzo dziękuję, Księże Biskupie, za rozmowę.
Rozmawiał Jaromir Kwiatkowski
Minimalnie zmodyfikowana wersja wywiadu, który ukazał się w listopadowym numerze biuletynu Zakonu Rycerzy Kolumba w Polsce – “Zbroja”.
Fot. Tadeusz Poźniak