Nasz apel. Pomóż w rehabilitacji Pawła
Jaromir Kwiatkowski ●
O Pawle Szkutnickim z Mielca usłyszałem po raz pierwszy kilka lat temu z ust Jana Budziaszka. Perkusista Skaldów, a zarazem świecki rekolekcjonista, był tak poruszony spotkaniem z młodym człowiekiem, który swoją chorobę przyjmował z wielką pogodą ducha, że opowiadał o nim w niemal każdym świadectwie. Do dziś są wielkimi przyjaciółmi.
Choroba Pawła przyszła w 2000 r. Nagle. Chłopiec miał wówczas 14 lat. Po przebudzeniu poczuł drętwienie lewej nogi. Po południu zaczął się skarżyć na drętwienie rąk i nóg oraz ból głowy i karku. Na pogotowiu stwierdzono, że to grypa i odesłano go do domu. W nocy nastąpiło całkowite zatrzymanie moczu, a nogi odmówiły posłuszeństwa. Następnego dnia Paweł znalazł się na oddziale neurologicznym szpitala wojewódzkiego w Rzeszowie.
Sparaliżowany w cztery dni
W ciągu czterech dni nastąpiło całkowite porażenie rąk i nóg. Paweł przestał się poruszać i samodzielnie oddychać, został podłączony do respiratora. Diagnoza brzmiała: „Wysokie uszkodzenie rdzenia kręgowego o nieznanej etiologii”.
Chłopiec był leczony w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie, z którego trafił do szpitala powiatowego w Mielcu. Przestał jeść, schudł 40 kg, był skrajnie wycieńczony, lekarze mówili, że został mu miesiąc życia.
Wtedy rodzice Pawła postanowili szukać pomocy w USA. Ich prośba trafiła do Elżbiety Wirkowskiej, neurologa ze szpitala Winthrop University na Long Island. Amerykańscy lekarze postanowili wziąć Pawła na badania oraz przeprowadzić operację – jeśli będzie potrzebna – za darmo (płatny miał być natomiast sam pobyt w szpitalu).
W lipcu 2001 r. chłopiec z mamą polecieli do USA. Paweł był tam leczony 5 lat. W tym czasie przeprowadzono wszelkie niezbędne badania oraz wykonano biopsję rdzenia, podczas której usunięto torbiel z wodą. Amerykańscy lekarze zaczęli go rehabilitować, usunęli mu kamienie z nerek, podleczyli zęby. Paweł zaczął jeść, mógł już siedzieć w wózku 3-4 godziny.
Do Polski wrócili w 2006 r. Przyczyny uszkodzenia rdzenia kręgowego nie udało się zdiagnozować do dziś.
Rodzice, czyli ręce i nogi Pawła
W styczniu 2009 r. Paweł rozpoczął kompleksową rehabilitację w Krakowie. Przyniosła pewne efekty: mógł już siedzieć w wózku 10 godzin dziennie, zaczął ruszać lewym łokciem, lekko zaczęły mu się zginać palce lewej ręki. Koszty rehabilitacji (6 tys. zł miesięcznie) plus koszty wynajęcia mieszkania okazały się jednak zbyt wysokie. W październiku 2012 r. zrezygnowali więc z Krakowa, Paweł kontynuuje rehabilitację w Mielcu. Jej koszt jest o połowę niższy.
Widać kolejne efekty mozolnych ćwiczeń.- Obserwujemy postęp w lewej ręce, dodatkowo w prawej pojawiły się minimalne ruchy – mówi Krystyna Szkutnicka, mama. Warto dodać, że Paweł sprawnie posługuje się komputerem, pisze i wysyła e-maile. Robi to za pomocą tzw. head mouse, czyli steruje kursorem myszy za pomocą ruchów głowy.
Imponujące jest, z jak wielką pogodą ducha Paweł znosi chorobę. Już w Ameryce był dobrym duchem, do którego przychodziły rehabilitantki, by się go poradzić w różnych sprawach. To on był dla nich oparciem, choć wydawałoby się, że powinno być odwrotnie. Podobnie jest w Polsce.
Paweł wierzy, że kiedyś wyzdrowieje i wstanie z wózka. – Nie ma sensu użalać się nad sobą, bo to nic nie daje. Trzeba być twardym, wierzyć w siebie i myśleć pozytywnie – przekonuje.
Pani Krystyna ma świadomość, że teraz to ona z mężem są „rękami i nogami” Pawła. Dlatego tak bardzo zależy jej na przywróceniu sprawności przynajmniej rękom syna. – Jeśli przerwiemy rehabilitację, to będzie szkoda tej pracy – tłumaczy. – A poza tym co będzie, kiedy nas zabraknie?
Łańcuszek dobrych ludzi
Rodzice Pawła utrzymują się jedynie z emerytur (na dodatek ojciec ma problemy z sercem, jest po zabiegu wszczepienia by-passów). Paweł otrzymuje rentę socjalną w wysokości 600 zł. Te fundusze wystarczają tylko na opłaty i wyżywienie. Kiedy brakowało pieniędzy na rehabilitację, w 2011 r. rodzice sprzedali dom w podmieleckim Maliniu. Za część uzyskanej kwoty kupili w Mielcu mieszkanie, resztę przeznaczyli na rehabilitację syna. Ale te pieniądze też się skończyły.
Paweł może kontynuować rehabilitację dzięki łańcuszkowi ludzi dobrej woli, którzy – za pośrednictwem Fundacji Dzieciom „Zdążyć z Pomocą” – przekazują na jego rzecz 1 proc. podatku. Jak ocenia Krystyna Szkutnicka, tych pieniędzy wystarcza na 6-7 miesięcy. Na resztę roku trzeba zdobyć fundusze.
– Wierzę, że uda się zebrać na rehabilitację tyle, ile potrzeba i że będę mógł dalej ćwiczyć – mówi Paweł. – Przestałem wierzyć w przypadki. Jestem pewien, że tych ludzi podsyła nam Pan Bóg. I że ta choroba też nie jest przypadkiem. To, że przytrafiła się akurat mnie, to być może dlatego, że mam taką psychikę, iż jestem w stanie to wszystko znieść.
———————————————————————————————————————————————-
Osoby chcące pomóc Pawłowi w zebraniu pieniędzy na dalszą rehabilitację, proszone są o przekazanie 1 proc. podatku na konto Fundacji Dzieciom „Zdążyć z pomocą”, ul. Łomiańska 5, 01-685 Warszawa, nr KRS 000 00 37 904. Nr konta 15 1060 0076 0000 3310 0018 2615. Dopisek: „darowizna na rzecz: 7185 Paweł Tadeusz Szkutnicki”.
Zdjęcie z archiwum rodziny Szkutnickich