Krzyż kontra amulet. Kto jest Twoim Panem?
Jaromir Kwiatkowski ●
Zabobony, amulety, praktyki okultystyczne, czary, rzucanie przekleństw, horoskopy, joga stanowią ciężkie wykroczenia przeciw pierwszemu przykazaniu Dekalogu. Przestrzegała przed nimi podczas niedawnego spotkania w domu rekolekcyjnym sanktuarium Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Niechobrzu k. Rzeszowa p. Dominika Jędrzejczyk-Wielgosz, plastyczka, pisarka ikon. W spotkaniu uczestniczył także ks. Andrzej Sroka, duszpasterz Polonii w Limerick w Irlandii, który przed laty pracował w Niechobrzu.
Pani Dominika podkreśliła, że Podkarpacie jest regionem bardzo religijnym, ale jednocześnie bardzo zabobonnym. Te dwie rzeczywistości bardzo się u nas wymieszały. Różne zabobony, np. przesądy, że nie podaje się ręki przez próg; że nad łóżeczkiem małego dziecka trzeba zawiesić czerwoną wstążkę, by mu nie „zabrać snu”, czy że w Wigilię do domu powinien pierwszy przyjść mężczyzna, uważamy za rzecz nieszkodliwą i niewinną, tymczasem tak wcale nie jest. Jest to poważny grzech przeciwko pierwszemu przykazaniu, forma bałwochwalstwa.
Pani Dominika weszła w okultystyczny świat jeszcze jako uczennica, a potem studentka. – Pamiętam – wspominała w Niechobrzu – jak przychodziły do mnie koleżanki i wróżyłyśmy sobie obrączką, ile będziemy mieć dzieci.
Największym grzechem przeciw pierwszemu przykazaniu była jej wizyta u wróżbity. Pani Dominika chodziła wtedy do liceum plastycznego w Krośnie, a wyciągnęły ją tam koleżanki. Wróżbita opowiadał o białej i czarnej magii. – Mówił, że biała magia jest bardzo potrzebna, bo można czynić dobro, kogoś wyleczyć albo przekazać mu na odległość energię – wspominała pani Dominika. – Stwierdził, że nie możemy dotykać czarnej magii. Pokazywał nam swoją czarną księgę, z której korzystał. Powróżyłyśmy sobie, a wszystko, co ten człowiek powiedział, niestety w moim życiu się sprawdziło. Dziś wiem, że pytając wróżbity o przyszłość popełniłam najcięższy grzech w oczach Boga.
Zachęcona przez wróżbitę postawiła sobie wtedy tarota. – Tarot jest to forma widzenia przyszłości związana ze znakami satanistycznymi – podkreślała p. Dominika. – A ja nie zapytałam Boga o przyszłość, nie zawierzyłam Mu jej, tylko zapytałam człowieka. A człowiek, który mówi o przyszłości, nie ma tej wiedzy sam od siebie, ponieważ nie ma takiej mocy w nas, byśmy wiedzieli coś o drugim bez współpracy z duchami. To jest świat zbuntowanych aniołów, który funkcjonuje w naszej rzeczywistości. Nie możemy wywoływać duchów, używać wahadełek, bawić się energią, wróżyć, nawet zaglądać do horoskopów. To wszystko jest grzechem ciężkim przeciw pierwszemu przykazaniu.
Wejście w świat praktyk okultystycznych spowodował zjazd po równi pochyłej w sferze ducha. – Niby wszystko mi się spełniało, ale duchowo zaczęłam odczuwać pustkę. Czułam niechęć do modlitwy, zaczynałam nie lubić przebywać w kościele, zaczęły się psuć moje relacje z mężem, do pierwszej córki czułam odrazę, nie akceptowałam jej, zaczynałam mieć lęki wewnętrzne, wszystkiego się bałam – opowiadała pani Dominika. – Mój stan duchowy był zły. Byłam agresywna wobec do męża, rodziny, z nikim nie potrafiłam się dogadać, występowała u mnie siła fizyczna. Wyjechałam do USA. W Stanach zaczęłam intensywnie ćwiczyć jogę. Ćwiczyłam niespełna pół roku, a moja sprawność fizyczna poszła tak bardzo do przodu, jakbym ćwiczyła 1,5 roku. Przestawałam się modlić, wierzyć, miałam depresję, przyczyną tego wszystkiego były moje praktyki. Po pewnym czasie wróciłam na studia, ale na III, IV roku mój stan duchowy był już tak fatalny, że wiedziałam, iż jeżeli ktoś mi nie pomoże, to będzie ze mną źle i fizycznie, i psychicznie, bo moja chęć do życia była zerowa. W tym czasie wielu ludzi się za mnie modliło. W Cieszynie, gdzie studiowałam, trafiłam na rekolekcje z egzorcystą diecezjalnym i tam zaczęło się moje oczyszczanie.
Pani Dominika przestrzegała też w Niechobrzu przed amuletami: słonikami i podkowami na szczęście, drzewkami szczęścia, pierścieniem Atlantów, ying-yang, pacyfkami, symbolami anarchii, krzyżem wampirycznym, pentagramami.- Jeżeli nosimy amulety, nawet nieświadomie, to wypowiadamy akt wiary w stosunku do tej rzeczy – stwierdziła. – To jest grzech przeciwko pierwszemu przykazaniu. To są symbole, które przynależą do świata okultyzmu, satanizmu. Wieszając czy nosząc takie znaki dajemy sygnał temu światu, że może wejść w to miejsce. Powieszenie tych symboli w sposób nieświadomy, nie chroni nas od konsekwencji czynu. Wina jest tak jakby zniesiona, ale konsekwencja czynu pozostaje.
Przestrzegała też przed rzucaniem przekleństw: – Ludzi można błogosławić lub przeklinać. A przeklinać niekoniecznie oznacza mówić „ty taki owaki”. Wystarczy powiedzieć: „jesteś do niczego”, nie chcieć dziecka w swoim łonie. Psychologia prenatalna mówi, że każdy akt nienawiści w stosunku do dziecka, np. tylko dlatego, że zostało powołane do życia nie w tym czasie, w którym powinno, jest już aktem przekleństwa. Kiedy zaczynamy dojrzewać, emocjonalnie nie radzimy sobie często z różnymi rzeczami i nie wiemy, skąd się biorą w nas różne strachy. A one biorą się stąd, że my już w okresie prenatalnym kodujemy każdego dnia wszystko, co rodzice przeżywają. Po ludzku takie rzeczy są nieodwracalne. Oczywiście nie po bożemu, bo Bóg uzdrawia wszystko i wszystkich.
Pani Dominika z perspektywy lat podkreślała, że wróżbiarstwem i jogą otworzyła się na działanie złego ducha. Wraz z procesem oczyszczania zaczęła studiować wiedzę na temat okultyzmu, amuletów, magii itd., a obecnie dzieli się tą wiedzą ze słuchaczami swych świadectw i przestrzega ich przed wchodzeniem w tę rzeczywistość, przeciwną Bogu.
Sprawdź, czy Ty lub Twoje dziecko nie nosicie amuletów:
http://www.diecezja.waw.pl/dokument.php?id=1394
Na zdjęciu: ks. Andrzej Sroka i Dominika Jędrzejczyk-Wielgosz podczas spotkania w Niechobrzu.
Fot. Renata Kwiatkowska