Jak sen. “Wesołe Nutki” opanowały Plac św. Piotra

7 maja 2014 06:01Komentowanie nie jest możliweViews: 863

wesole-nutki-spotkanie-z-papiezem-jan-pawel-iiJaromir Kwiatkowski ●

Jeszcze żywe są w nas emocje i wspomnienia związane z kanonizacją Jana Pawła II, która odbyła się półtora tygodnia temu na Placu św. Piotra w Rzymie. Korzystając z okazji, chciałbym wrócić do innego spotkania z Janem Pawłem II, jeszcze wówczas żyjącym, które odbyło się w tym samym miejscu. Spotkania sprzed 13 lat (rocznica minęła 25 kwietnia br.). W audiencji uczestniczyła schola “Wesołe Nutki”, działająca przy parafii Matki Bożej Saletyńskiej w Rzeszowie, muzycy i opiekunowie (w tym autor tego tekstu), a towarzyszące temu spotkaniu niecodzienne okoliczności niewątpliwie zasługują na przypomnienie. Czynię to, sięgając do reportażu z tego wydarzenia, jaki napisałem po powrocie z tamtego wyjazdu do Włoch dla Gazety Codziennej “Nowiny”, największego dziennika podkarpackiego. Nie ukrywam, że inspiracją do tego przypomnienia był filmik z tamtej audiencji, który w ub. tygodniu opublikował na swoim facebookowym profilu jeden z uczestników tamtego wydarzenia (ten filmik zamieszczamy obok w naszym kąciku YouTube).

8,5-letnia Dagmara Szela siada papieżowi na kolanach. – Długo czekałam na tę chwilę – mówi później z przejęciem. – Przed wyjazdem powiedziałam do mamy: jedźmy tam już, nawet bez księdza. Tak chciałam się spotkać z Ojcem Świętym. Fotografowie nie zrobili mi zdjęcia – dodaje z żalem.

„Wesołe Nutki”, schola dziewczęca działająca przy parafii Matki Bożej Saletyńskiej w Rzeszowie, jedzie do Rzymu z nadzieją, że uda jej się spotkać z papieżem na prywatnej audiencji. W niedzielę i poniedziałek ks. Maciej Kucharzyk, opiekun zespołu, telefonuje w tej sprawie do o. Konrada Hejmo, „kierującego ruchem” polskich pielgrzymów w Watykanie. Dominikanin nie ma jednak pewnej wiadomości. We wtorek ks. Maciej spotyka się z nim osobiście. O. Hejmo każe być dobrej myśli. Doradza, byśmy w środę (25 kwietnia), przed audiencją generalną, pojawili się na Placu św. Piotra już przed godz. 8 i zajęli jak najlepsze miejsca w sektorze.

Poranny sprint

Pobudka o 5.30. Szybkie śniadanie. Dojeżdżamy do Placu św. Piotra kilka minut przed 8. Mamy wejściówki do sektora A – najbliżej papieskiego tronu. Grupa obok ma takie same. Dziewczynki puszczają się pędem w kierunku sektora. Tamci również zrywają się do biegu, ale nie dajemy im żadnych szans. Zajmujemy miejsca na samym przodzie, wzdłuż barierek. Przed nami jest tylko papieski tron i bazylika.

Obok mnie siadają Cecilia i Paola, dwie śliczne Argentynki z Mendozy. Uśmiechamy się do siebie; zauważamy, że mamy takie same aparaty fotograficzne.

Świat jest mały

Z drugiej strony słychać polską mowę. – Skąd jesteście? – Z Jarosławia, ale od 12 lat mieszkamy we Francji. W ten sposób poznaję Krzysztofa Hajnusa – brata mojego kolegi ze studiów, jego żonę Beatę oraz córki Anię i Ilonę. – Pierwszy raz spotkałem się z Ojcem Świętym w Częstochowie, 22 lata temu. Miałem wtedy 11 lat – opowiada pan Krzysztof. – Udało mi się z nim chwilę porozmawiać. Kiedy podszedłem, powiedział do mnie po prostu: – Cześć. Nikt później nie chciał uwierzyć, że papież może przywitać się w ten sposób.

Kiedy pan Krzysztof opowiedział o tym spotkaniu żonie i córkom, one również zapragnęły znaleźć się tak blisko papieża. Udało się 2 lata temu. – Mieliśmy list polecający od biskupa Dziwisza. Podeszliśmy do tronu, porozmawialiśmy z Ojcem Świętym 30 sekund, po czym nas pobłogosławił.

- Tak wiele chciałam mu w tym momencie powiedzieć: żeby wierzył w Polskę i w polskie rodziny oraz że wszyscy bardzo go kochamy – włącza się do rozmowy pani Beata. – Trema jednak mnie sparaliżowała. Zdołałam jedynie wykrztusić, że go kochamy.

On ma taki przenikający wzrok – mówi córka państwa Hajnusów, Ania. – Nie trzeba nic mówić, bo on jakby wszystko wiedział.

Wokalny pojedynek

Nieopodal koncertuje chór Politechniki Lubelskiej. Kiedy kończy jeden z utworów, „Wesołe Nutki” intonują „Taki duży, taki mały może świętym być”. Chórzyści nie dają za wygraną i „wcinają” się w nasz śpiew. Kiedy schola nie daje się zagłuszyć, „podkręcają” mikrofon. Nasze dziewczynki milkną. – Nie popuszczą – rzuca ktoś z przekąsem pod adresem lubelskiego chóru. – To takie polskie…

Dopiero po paru utworach chórzyści wpadają na „genialny” pomysł, że przecież można śpiewać na przemian.

2200 Polaków

O. Hejmo zasmuca nas – raczej nie mamy szans podejść do papieskiego tronu. W audiencji uczestniczy 2200 Polaków. – Samych pielgrzymek z Krakowa jest 5. Kogo wybrać? – rozkłada ręce dominikanin.

Obok nas siedzą dzieci ze szkoły katolickiej w Częstochowie. 40-osobowa grupa. O. Hejmo mówi, że wszyscy do papieża i tak nie podejdą. Proponuje, by wyłonili 5-osobową delegację. – Co mam robić? – pyta bezradnie pani dyrektor. – Albo wszyscy, albo nikt – doradzamy. – Bez względu na to, kogo pani wybierze, pozostali będą mieć poczucie krzywdy. Nie można dzielić dzieci na lepsze i gorsze.

Częstochowska szkoła zobaczy audiencję jedynie z sektora.

Papież wita scholę

Nieoceniony pan Hajnus doradza, by schola – kiedy Jan Paweł II ją przywita – coś zaśpiewała. Ojciec Święty z reguły wtedy chwilę słucha. Podajemy z kolegą tę sugestię „pocztą pantoflową” do ks. Macieja, od którego dzieli nas kilkanaście metrów. Zwrotnie otrzymujemy informację, że nic nie zaśpiewamy. – No jaaak?! – irytujemy się. Na szczęście, po chwili dociera do nas wieść, że jednak zaintonujemy refren piosenki Arki Noego „Nie boję się, gdy ciemno jest”.

Godz. 10.30. Na placu pojawia się papamobile z Ojcem Świętym. Owacje. Samochód objeżdża sektory. Kiedy przejeżdża koło nas, krzyczymy na całe gardło: – Kochamy cię, Ojcze Święty! Papież nie reaguje. – Bardzo dziś smutny – komentuje pani Teresa z Konina.

Powitanie grup w różnych językach. Wreszcie po polsku.

- Witam scholę „Wesołe Nutki” z Rzeszowa – to papieskie zdanie wita głośna owacja kilkudziesięciu dziewczynek w niebieskich togach z żółtymi kołnierzami. Po chwili słychać już „Nie boję się, gdy ciemno jest, ojciec za rękę prowadzi mnie”. Papież rzeczywiście słucha. Przerywamy, zgodnie z umową, po odśpiewaniu refrenu.

Po katechezie, krótkie papieskie pozdrowienie w kilku językach i już ustawiają się na schodach ołtarza polowego delegacje, którym dane będzie spotkać się z Ojcem Świętym bezpośrednio. – W tej chwili jesteście już bez szans na wyjście do ołtarza – mówi Krzysztof Hajnus. – Ale nie martwcie się. Mieliście najlepsze miejsca na placu – pociesza.

Idziemy do papieża!

- Śpiewamy – zarządza ks. Maciej. „Czarna Madonno”, „Alleluja” w hiszpańskich rytmach, a także „przeboje” papieskich pielgrzymek do Polski. Śpiew staje się coraz głośniejszy. Staszek Domarski pięknie „tnie” na saksofonie, dzielnie wspomagany przez trojaczki: Marysię, Michała i Jacka Kwaśniaków oraz Maćka Słysza na gitarze.

W pewnym momencie widzimy, jak osobisty sekretarz papieża, bp Stanisław Dziwisz, podchodzi do o. Hejmo i pokazuje na naszą grupę. Dominikanin podchodzi do panów z ochrony w ciemnych garniturach, Włochów, i coś im tłumaczy. Jeden z nich zbiega do nas: – Pater! Pater! – woła. Pokazujemy mu księdza Macieja. Włoch idzie w jego kierunku. Za chwilę nie mamy wątpliwości. – Jeeeeeeeestttt! – podskakują z radości dziewczynki.

Obsługa otwiera bramę do sektora. Porządkowy nie chce wypuścić mnie i kolegi. – Children only – tłumaczy. Pokazujemy na nasze identyfikatory. – Manager! Manager! – krzyczymy jeden przez drugiego. Włoch pasuje. Wychodzimy z sektora.

Góralu, czy ci nie żal

Kiedy idziemy za dziewczynkami środkiem placu do tronu papieskiego, czujemy się jak wielkie gwiazdy. Różnojęzyczni pielgrzymi klaszczą nam, pokazują kciuki skierowane do góry, krzyczą: brawo! brawo! – Udało się! – cieszą się państwo Hajnusowie.

Stajemy na schodach ołtarza polowego. – Śpiewajcie! Śpiewajcie! – popędza o. Hejmo. Zaczynamy od „Nie boję się, gdy ciemno jest”. Później przychodzi pora na „Góralu, czy ci nie żal”. – Ciągniemy! Długo! – komenderuje ks. Maciej, uśmiechnięty od ucha do ucha. Przy wyjątkowo udanym „Góraaaaaaaaaaalu, czy ci nie żaaaaaaaaaaaal”, papież przerywa na chwilę przyjmowanie delegacji, spogląda w naszą stronę, uśmiecha się i pozdrawia nas ręką. Czujemy, jak rosną nam skrzydła.

Intonujemy „Maryjo, Matko z La Salette” i powoli przesuwamy się za ołtarz polowy (do tronu papieskiego podchodzi się od tyłu). Intonujemy „Sto lat!”. Klaszcze sektor położony z boku tronu. Jeszcze tylko „Czarna Madonna” i już jesteśmy przy tronie. Jako ostatnia grupa.

Błysk w oku

- Oni są od biskupa Górnego – przedstawia grupę papieżowi o. Hejmo. – Jesteście z Rzeszowa – raczej stwierdza niż pyta Ojciec Święty. Ks. Maciej krótko przedstawia scholę i prosi o błogosławieństwo. – Z serca wam błogosławię – mówi papież. Cały czas pracuje trzech fotografów, którzy robią nam grupowe zdjęcia z Janem Pawłem II. Ci, którzy stoją najbliżej, mogą się przywitać z papieżem. Mała Dagmara gramoli się mu na kolana. Dziewczynki całują go w policzek. Ojciec Święty jest wyraźnie ożywiony, uśmiecha się, a w jego oczach widać błysk. Obsługa dyskretnie wypycha te dziewczynki, które już witały się z papieżem. Nie wszystkim będzie to dane, nie ma czasu. – Kto jeszcze nie był blisko, niech podejdzie. Ale tylko małe dziewczynki – zarządza ojciec Hejmo. Jak się później dowiadujemy, „Wesołe Nutki” spędziły najwięcej czasu przy papieskim tronie i opóźniły godzinę zakończenia audiencji.

Dziewczynki padają sobie w ramiona i płaczą. Z radości i wzruszenia. Długo potrwa, zanim dojdą do siebie.

Jan Paweł II opuszcza plac już nie w papamobile, lecz w czarnej limuzynie. Przejeżdżając obok, błogosławi nas. Za chwilę znika za watykańską bramą. – Dziękujemy! Dziękujemy! – skandujemy ojcu Hejmo. Dominikanin uśmiecha się.

Schodzimy na Plac św. Piotra. Płacz pomieszany z euforią.

Szok, że z nami rozmawiał

Staszek Domarski mówi do braci Kwaśniaków: – Widzieliście, jak się do nas uśmiechał? – Niesamowite przeżycie. Straciłem już nadzieję, a jednak się udało… – Michałowi, skrzypkowi, głos się łamie. Jego brat Jacek, perkusista: – Szok, że taka osoba rozmawiała z „Wesołymi Nutkami”.

- Ucałowałam go, dotykałam – mówi przez łzy, jakby jeszcze nie dowierzając, Sylwia Chmiel. – Kiedy poczułam dotknięcie papieża, stwierdziłam, że niczego więcej już mi do szczęścia nie trzeba – dopowiada Małgosia Sierżęga. – Kiedy ucałowałam papieża, poczułam się taka szczęśliwa – wspomina Agnieszka Harpula. – Na pewno sobie na to zasłużyłyśmy. Dałyśmy z siebie wszystko. Wyśpiewałyśmy się za wszystkie czasy – przekonuje Ula Wójcik. Jej schrypnięty głos jest dowodem, że rzeczywiście tak było. – To było jak sen – wzdycha Magda Urban.

- Marzyłem o tym, by zagrać dla papieża – mówi Staszek Domarski. – Ale nigdy mi się nie śniło, że będę grał dla niego razem z córką, że będziemy tak blisko.

Pięknie śpiewałyście

Jest gorąco, więc część dziewczynek ściąga togi. Niektóre jednak paradują po Placu św. Piotra w niebieskich strojach. Później kilka z nich opowiada, że zaczepiali je pielgrzymi, gratulowali.

Po lewej stronie placu, przy kolumnadzie, spontanicznie tworzy się „wesołonutkowe” kółeczko. Gramy, śpiewamy, tańczymy. Nie tylko piosenki religijne. Dołączają do zabawy Polacy z innych grup oraz obcojęzyczni… Atmosfera na Placu św. Piotra staje się wręcz piknikowa. Tak będzie przez najbliższe pół godziny.

Niespodziewany epilog ma miejsce dzień później, w Asyżu. W bazylice Matki Bożej Anielskiej małe artystki zaczepiają pielgrzymi z Warszawy: – Czy to wy śpiewałyście wczoraj na Placu św. Piotra? – Tak. Było słychać? – Znakomicie. Bardzo pięknie śpiewałyście.

Gazeta Codzienna „Nowiny” 2001

Na zdjęciu watykańskiego fotografa widać, jak wielkie emocje wzbudziła w scholankach z “Wesołych Nutek” bliskość Jana Pawła II.

Poleć innym!

  • Facebook
  • Twitter
  • Delicious
  • LinkedIn
  • StumbleUpon
  • Add to favorites
  • Email
  • RSS

Dyskusja

Tagi:
Email
Print
WP Socializer Aakash Web