Cechy dobrego kapłana w Liście do Hebrajczyków

7 lutego 2014 07:39Komentowanie nie jest możliweViews: 6894

Paweł Pomianek ●

Msza św. w zwyczajnej formie rytu rzymskiego.

Dziś chcę zaprosić do rozważenia kolejnego wyjątku z Listu do Hebrajczyków, perykopy 4,14–5,10. Na temat końcowego fragmentu czwartego rozdziału pisałem już w poprzednim rozważaniu, ale wtedy omawiałem go w aspekcie rzeczy ostatecznych. Powrót do tego fragmentu uważam za konieczny dla rzetelnego opracowania dzisiejszego tematu. (Rozważany tekst tradycyjnie przytaczam na końcu – zachęcam, by zacząć właśnie od jego lektury).

Biblia Tysiąclecia tytułuje dzisiejszą perykopę „Chrystus prawdziwym arcykapłanem”. W perykopie znajdujemy przede wszystkim opis cech Chrystusa jako arcykapłana, ale także pośrednio – co jest w tym kontekście konieczne – opis cech arcykapłana w ogóle, ponieważ wiadomo, że ich wskazanie jest konieczne, gdy chce się dowieść, że ktoś jest „prawdziwym arcykapłanem”. Wiadomo że chodzi tutaj o arcykapłana starotestamentalnego, ale te główne cechy kapłana, sens ustanowienia kapłana, potrzeba istnienia kapłanów – to wszystko zupełnie się nie zmieniło.

Dlatego, patrząc na Chrystusa jako na wzór kapłana, chciałbym zaproponować równoległą, paralelną, refleksję na temat cech dobrego kapłana, który swoim życiem stara się naśladować Chrystusa – najwyższego kapłana.

Jednocześnie zachęcam do tego, by każdy fragment Pisma odnosić – na tyle, na ile to możliwe – do siebie osobiście, w swojej sytuacji. Ja będę tutaj pisał o kapłanach, ale jeśli – drogi Czytelniku – jesteś ojcem, matką, osobą samotną, siostrą zakonną, młodym człowiekiem u progu dorosłego życia – staraj się te cechy, które autor natchniony będzie postulował u dobrego kapłana, przymierzać do swojego życia. Część tych cech są to bowiem cnoty moralne – całkowicie uniwersalne w każdym stanie, choć w każdym stanie domagające się innej realizacji. Ja poniżej skupię się konkretnie na kapłanie.

Co świecki może wiedzieć o kapłaństwie

Czy jako człowiek świecki mam prawo pisać o kapłanach i formułować wnioski dotyczące tego, jaki kapłan być powinien? Ano właśnie. Dziś modny jest taki pogląd, że pisać to można o tym, kim się jest. A więc jeśli ksiądz nie ma dzieci, odbiera mu się moralne prawo do oceniania życia rodzinnego, dawania rad w tym względzie itp. Rzecz w tym, że to trochę tak, jakby odmawiać lekarzowi prawa do leczenia choroby, jeśli on wcześniej tej choroby nie przeszedł. Takie podejście jest oczywiście absurdalne, ale bardzo modne. Tymczasem wielokrotnie osoba patrząca z boku, w jakiś sposób niezależna, może widzieć więcej.

Ponadto – i to druga strona medalu, a jednocześnie rzecz jeszcze ważniejsza – w dzisiejszych czasach niemodne jest mówienie o wielkości swojego powołania. Tymczasem gdyby kapłan chciał mówić całą prawdę o kapłaństwie, musiałby siebie wywyższyć. Dziś księża się tego boją, jest to źle odbierane, może prowadzić do utraty autorytetu. Gdzie te czasy, gdy tak pięknie o kapłaństwie mówił św. Jan Chrzciciel Maria Vianney?

Można powiedzieć że wszystko mamy dzięki kapłanom: szczęście wieczne, wszystkie łaski i dary niebieskie.

Gdyby nie było sakramentu kapłaństwa, nie mielibyśmy Pana wśród nas. (…) Kto [bowiem] przyjął wasze dusze do społeczności Kościoła, kiedyście się narodzili? Kapłan. Kto karmi je, by miały siłę do ziemskiego pielgrzymowania? Kapłan. Kto przygotuje je, aby mogły stanąć przed Bogiem (…)? Kapłan. Zawsze kapłan. A kiedy dusza popadnie w grzech śmiertelny, kto ją wskrzesi do życia? (…) Tylko kapłan. (…) Gdybyśmy rozumieli na ziemi, czym jest kapłaństwo, umarlibyśmy nie z przejęcia, lecz z miłości.

Sądzę, że w obecnych czasach świecki może często z większą otwartością głosić prawdę o kapłaństwie, bo nie będzie z miejsca oskarżony o wywyższanie się czy mówienie we własnym interesie.

Po tych istotnych doprecyzowaniach przyjrzyjmy się, jakie cechy wedle Listu do Hebrajczyków sprawiają, że Chrystus jest prawdziwym arcykapłanem, a więc jakie cechy powinien posiadać kapłan, który chce w pełni kroczyć drogą swego powołania.

Kapłan – ten, który jest pokorny

To może zaskakujące, ale gdy autor Listu do Hebrajczyków chce wskazać cechy, które sprawiły, iż Chrystus mógł stać się kapłanem, uwypukla te wiążące się z Jego uniżeniem: Nie takiego bowiem mamy arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym słabościom, lecz doświadczonego we wszystkim na nasze podobieństwo, z wyjątkiem grzechu (4,15). Chrystus arcykapłan to ten, który jest doświadczony faktem bycia człowiekiem, bycia jednym z nas. A chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał. A gdy wszystko wykonał, stał się sprawcą zbawienia wiecznego dla wszystkich, którzy Go słuchają (5,8-9). Chrystus stał się Zbawcą za sprawą tego, co wycierpiał; warto też zwrócić uwagę na funkcję cierpienia w roli nauczania posłuszeństwa.

Na marginesie trzeba dodać, że pojawiły się w pierwszych wiekach Kościoła poglądy, które w tym i wielu innych fragmentach Biblii dopatrywały się informacji, że Syn jest podporządkowany Ojcu, że w ramach Trójcy Świętej nie ma absolutnej równości osób. (Wspomniany pogląd, nazywany subordynacjonizmem, został potępiony przez pierwszy Sobór powszechny w Nicei). Nic bardziej mylnego. Fragment ten nie mówi o relacjach wewnątrz Trójcy – wszystkie Osoby Trójcy są absolutnie równe. Mówi tylko bardzo głęboko o ziemskiej misji Jezusa. Syn Boży naprawdę realnie się uniżył dla naszego zbawienia. To nie była jakaś gra, udawanie, że komuś się coś wydawało (jak twierdzili dokeci, uznający, że Chrystus idący na Krzyż miał tylko ciało pozorne). On naprawdę umarł, naprawdę wziął na siebie nasze grzechy. On to dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą – napisze św. Paweł w Drugim Liście do Koryntian (5,21). Ale właśnie im bardziej się uniżył, na tym większą chwałę zasłużył. Fragment o posłuszeństwie trzeba więc czytać i rozumieć łącznie ze znanym hymnem z Listu do Filipian:

[On] uniżył samego siebie,
stawszy się posłusznym aż do śmierci –
i to śmierci krzyżowej.
Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył
i darował Mu imię
ponad wszelkie imię (Flp 2,8-9).

Kapłan – ten, który składa Ofiarę

Wróćmy do głównego wątku tego rozważania. Chrystus stał się prawdziwym kapłanem, bo nie tylko cierpiał, ale złożył Ofiarę. Każdy bowiem arcykapłan z ludzi brany, dla ludzi bywa ustanawiany w sprawach odnoszących się do Boga, aby składał dary i ofiary za grzechy (5,1). Oto i prawdziwy cel, i właściwa funkcja kapłana. Kapłan to ten, który jest ustanawiany jako pośrednik między Bogiem a ludźmi i jako ten, który ma składać dary i ofiary na odpuszczenie grzechów. Nie społecznik, nie bawidamek, nie hobbysta – przede wszystkim ofiarnik.

Msza klasyczna

Trudno się dziwić, że kapłaństwo hierarchiczne jest najbardziej degradowane i najbardziej rozmywa się w świeckości w tych środowiskach, które podkreślają jedynie fakt, że Msza święta jest ucztą. Gdyby Msza była rzeczywiście jedynie ucztą, to w zasadzie kapłan byłby w niej mało potrzebny, wszyscy członkowie ludu mogliby „sprawować” Mszę – jak się już w wielu ślizgających się po granicy ortodoksji środowiskach mówi. Tymczasem dla autora biblijnego jest jasne, że zarówno Stare, jak i Nowe Przymierze potrzebuje w liturgii ofiarnika, tego, który składa Ofiarę. Jest całkowicie normalne, że liturgia, obrzędy religijne, polegają właśnie na składaniu Bogu ofiary. Można by powiedzieć, że tak jest we wszystkich religiach – kult jest sprawowany po to, by złożyć Bogu, bogom ofiarę.

Jakże głęboko trzeba więc upaść – już nie tylko w ramach myślenia katolickiego, kościelnego, ale nawet religijnego w ogóle – by rugować z liturgii aspekt ofiary i uwypuklać jedynie ucztę. Można by powiedzieć, że taka liturgia, w której głównym celem jest spożywanie (nawet realnego Ciała Pańskiego) traci sens (spożywać Ciało Pańskie można też i poza Mszą świętą). Oto jeden z aspektów wyjaśniających, dlaczego po reformie liturgii lat 60., 70. XX wieku tak wielu ludzi straciło wiarę w Kościół, realną obecność Chrystusa w Eucharystii i wiele innych katolickich dogmatów.

Kapłana powołuje się po to, by składał Ofiarę. Przy czym w przypadku Starego Testamentu ofiarę trzeba było składać ciągle na nowo, a Ofiara Nowego Testamentu została przez Chrystusa złożona jeden raz. Msza święta tylko tę Ofiarę uobecnia. Kapłan odprawia ją nie osobiście jako osoba ks. Marka, ks. Krzysztofa czy ks. Bartłomieja, ale w osobie Chrystusa – jako Chrystus. Nikt z nas nie może tego dokonać – tylko wyświęcony przez Boga, w Jego imieniu przez Kościół, kapłan. A dlaczego nikt inny nie może?

Kapłan – ten, który jest powołany

Tutaj dochodzimy do kolejnej cechy:

I nikt sam sobie nie bierze tej godności, lecz tylko ten, kto jest powołany przez Boga jak Aaron. Podobnie i Chrystus nie sam siebie okrył sławą przez to, iż stał się arcykapłanem, ale [uczynił to] Ten, który powiedział do Niego:
Ty jesteś moim Synem,
Jam Cię dziś zrodził,
jak i w innym [miejscu]:
Tyś jest kapłanem na wieki
na wzór Melchizedeka (Hbr 5,4-6).

Ano właśnie dlatego nikt sam sobie Mszy nie odprawi i ofiary nie złoży (czy raczej: nie uobecni), bo kapłanem zostaje się przez powołanie. Powołanie, które daje Bóg, a które Kościół urzędowo potwierdza przez święcenia. Chrystus jest prawdziwym kapłanem, ponieważ to Ojciec Go nim ustanowił. Tylko kapłan może składać ofiarę, bo nie czyni tego własną mocą – został kapłanem na mocy ustanowienia przez Kościół i sprawuje Pamiątkę mocą Chrystusa.

Kapłan – ten, który jest posłuszny

I tutaj wracamy do kwestii, którą poruszyłem na początku: posłuszeństwo – Bogu, Kościołowi, swojemu biskupowi – należy do istoty kapłaństwa. Nikt nie staje się kapłanem przez własne ustanowienie i sam dla siebie. Dlatego tak ważne jest dla autora Listu do Hebrajczyków to, co napisał kilka wersetów niżej, a o czym my pisaliśmy wyżej: Chrystus nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał. To bardzo istotne, bo kapłan to ten, który jest posłuszny. Jest posłuszny, ponieważ nie działa w próżni – został powołany do czegoś wyższego i przez Kogoś wyższego.

Kapłan – ten, który ma słabości

Jest w tej perykopie jeszcze jeden ważny fragment, którego dotąd nie przytoczyliśmy: Może on współczuć z tymi, którzy nie wiedzą i błądzą, ponieważ sam podlega słabości. I ze względu na nią powinien jak za lud, tak i za samego siebie składać ofiary za grzechy (Hbr 5,2-3). W odniesieniu do Chrystusa arcykapłana owe „słabości” to przede wszystkim ograniczenia ciała, jakich doświadczył, będąc człowiekiem. Ale w odniesieniu do każdego innego kapłana to również pokusy i grzechy, jakie są jego udziałem. Co jest jednak szalenie ważne w tym fragmencie? Że autor natchniony nie uważa słabości kapłana za problem, za coś, co pogarsza ofiarę. Przeciwnie, owe słabości ukazuje jako szansę. Ten, który doświadcza słabości, może lepiej współczuć tym, którzy również ich doświadczają. Może też dostrzegać większą wartość składanej Ofiary, odnosząc ją także do siebie. Koniec końców kapłan świadomy swojej grzeszności, swoich ograniczeń, może lepiej, pobożniej sprawować Ofiarę – otwierać Bogu więcej kanałów zstępującej na wiernych łaski. Taki paradoks, ale szalenie ważny.

To, co napisałem powyżej, odnosi się do aspektu obiektywnego – do faktów, także niewidocznych. Ale też nie sposób nie poruszyć w tym kontekście kwestii odbioru kapłanów przez wiernych. Osobiście zachęcam gorąco do tego, żeby kapłani nie bali się tego, że mają słabości, nie bali się, że ludzie o tym wiedzą. By publicznie znane słabości takiego czy innego księdza nie stawały się tematem tabu, co czasami bardzo szkodzi Kościołowi. Niekiedy potrzeba w takich sytuacjach ze strony biskupa zdecydowanej interwencji (która nie nastąpi, gdy zamiecie się sprawę pod dywan), innym razem będzie tak, że kapłan, który zna swoje słabości, a wierni wiedzą, że je zna, rozumie, z pokorą je przyjmuje i z nimi walczy, okaże się lepszym świadkiem wiary niż taki, który zawsze sprawia wrażenie chodzącego ideału.

Kapłan – ten, który współodczuwa z ludem

W tym kontekście widzimy jeszcze jedną istotną cechę kapłana, którą autor natchniony zdaje się bardzo mocno podkreślać. Nie takiego bowiem mamy arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym słabościom – pisze o Chrystusie. O tym współczuciu Zbawiciela pisałem w poprzednim rozważaniu. Zauważmy jednak, że tę samą cechę autor natchniony przypisuje każdemu kapłanowi: Może on współczuć z tymi, którzy nie wiedzą i błądzą, ponieważ sam podlega słabości.

Jest czymś oczywistym, że kapłan jest wyjęty z ludu i poświęcony na własność Bogu. Nie jest już częścią ludu, ale ma być tym, który go prowadzi. Jednocześnie właśnie po to bierze się kapłana z ludu, by ów lud rozumiał, by z nim współodczuwał. Dobry kapłan żyje problemami swoich parafian. Dobry kapłan zanosi przed Boży tron sprawy swoich parafian, a jednocześnie, po ludzku, stara się zaradzić, wesprzeć tam, gdzie jest to możliwe.

Wysłuchana modlitwa

Jeśli jesteśmy przy piątym rozdziale, to nie mogę – abstrahując już od tematu głównego i rozważania o kapłaństwie – nie zatrzymać się na koniec nad jednym z moich ulubionych fragmentów całego Nowego Testamentu: Z głośnym wołaniem i płaczem za dni ciała swego zanosił On [Chrystus] gorące prośby i błagania do Tego, który mógł Go wybawić od śmierci, i został wysłuchany dzięki swej uległości (Hbr 5,7).

Temat ten omówiłem nieco szerzej w rozważaniu nad Ewangelią Janową „Wyznanie przez zaprzeczenie i logika Bożych objawień (J 1)”, nawiązując także do tego fragmentu Listu do Hebrajczyków. Tutaj nie czas i miejsce na szersze rozważanie – zainteresowanych odsyłam do tamtego artykułu. Chcę zaznaczyć tylko jedno: Boża logika jest inna niż nasza. Modlitwa Chrystusa została wysłuchana, bo zgodził się pełnić wolę Bożą. Z nami będzie podobnie. Gdy o coś prosimy w modlitwie, pamiętajmy, by dodawać zawsze „bądź wola Twoja”. A wtedy każda nasze modlitwa – dzięki naszej uległości, pokorze – zostanie wysłuchana.

On przejawia moc ramienia swego,
rozprasza ludzi pyszniących się zamysłami serc swoich.
Strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych (Łk 1,51-52).

———————

Rozdział 4
14 Mając więc arcykapłana wielkiego, który przeszedł przez niebiosa, Jezusa, Syna Bożego, trwajmy mocno w wyznawaniu wiary. 15 Nie takiego bowiem mamy arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym słabościom, lecz doświadczonego we wszystkim na nasze podobieństwo, z wyjątkiem grzechu. 16 Przybliżmy się więc z ufnością do tronu łaski, abyśmy otrzymali miłosierdzie i znaleźli łaskę dla [uzyskania] pomocy w stosownej chwili.
Rozdział 5
1 Każdy bowiem arcykapłan z ludzi brany, dla ludzi bywa ustanawiany w sprawach odnoszących się do Boga, aby składał dary i ofiary za grzechy. 2 Może on współczuć z tymi, którzy nie wiedzą i błądzą, ponieważ sam podlega słabości. 3 I ze względu na nią powinien jak za lud, tak i za samego siebie składać ofiary za grzechy. 4 I nikt sam sobie nie bierze tej godności, lecz tylko ten, kto jest powołany przez Boga jak Aaron. 5 Podobnie i Chrystus nie sam siebie okrył sławą przez to, iż stał się arcykapłanem, ale [uczynił to] Ten, który powiedział do Niego:
Ty jesteś moim Synem,
Jam Cię dziś zrodził,
6 jak i w innym [miejscu]:
Tyś jest kapłanem na wieki
na wzór Melchizedeka.
7 Z głośnym wołaniem i płaczem za dni ciała swego zanosił On gorące prośby i błagania do Tego, który mógł Go wybawić od śmierci, i został wysłuchany dzięki swej uległości.
8 A chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał. 9 A gdy wszystko wykonał, stał się sprawcą zbawienia wiecznego dla wszystkich, którzy Go słuchają, 10 nazwany przez Boga kapłanem na wzór Melchizedeka.

Poleć innym!

  • Facebook
  • Twitter
  • Delicious
  • LinkedIn
  • StumbleUpon
  • Add to favorites
  • Email
  • RSS

Dyskusja

Tagi:
Email
Print
WP Socializer Aakash Web