Viva Cristo Rey!
„Cristiada” pokazuje, jak człowiek może duchowo wzrastać, gdy staje do walki o Boże prawa, do walki w imię Chrystusa Króla.
Szeroko reklamowany w kościołach film „Cristiada” nie jest w żadnym stopniu przereklamowany. Znakomity scenariusz, przekonująca gra aktorów, piękna ścieżka dźwiękowa, a przede wszystkim historia – historia, która wzrusza, ale przede wszystkim buduje. Wychodziłem z kina dumny, że jestem katolikiem, tak jak ci wielcy bohaterowie w walce o wolność Kościoła.
Akcja filmu dzieje się w Meksyku w latach 20-tych XX stulecia. Komunistyczny prezydent Calles wypowiada walkę Kościołowi katolickiemu. Na terenie kraju zabronione zostaje sprawowanie Mszy świętej, z kościołów mają zniknąć konfesjonały, księża mają zakaz publicznego noszenia sutanny. Katolicy początkowo protestują, a gdy to nie przynosi efektu, stają do walki zbrojnej.
Motyw, wokół którego – tak osobiście bym to odczytywał – zbudowany jest film, to ukazywanie stopniowego wzrastania walczących do bohaterstwa, do głębokiej wiary, do męczeństwa.
Ukazane w filmie postacie nie są kryształowe. Wszyscy mają jakieś swoje słabości, marne pobudki, dla których początkowo stają do walki. Zachowują się też niekiedy w sposób niegodny chrześcijan. Jak wtedy, gdy wieszają kapitana federalnego oddziału w kościele, albo gdy przed podpaleniem pociągu nie dość dokładnie sprawdzają, czy wszyscy cywile opuścili skład. Wydarzenia również nie są przedstawione w czarno-białych barwach. Odcieni szarości jest bardzo wiele, co zdecydowanie podnosi wartość – nie tylko artystyczną – filmu. Rzecz jasna w filmie można doszukać się również pewnych skrótów, uproszczeń, problematycznych niedopowiedzeń, ale nie rzutuje to na ocenę całości.
Wspólna walka powoduje, że każdy z bohaterów zdaje się wzrastać. Grupa „Christeros” pod wodzą charyzmatycznego generała Enrique Gorostiety (Andy Garcia) staje się monolitem, a zawołanie Viva Cristo Rey! zdaje się być wypowiadane z coraz większym autentyzmem. Bohaterowie przestają walczyć dla zemsty, dla realizacji własnych interesów, dla ukazania własnego bohaterstwa, za to coraz bardziej mają świadomość, że walczą o dobro.
Szczególnie wyrazista jest przemiana dwóch postaci. Generała Gorostiety, który od początkowego sceptycyzmu dochodzi do żywej wiary, oraz Joségo, kilkunastoletniego chłopca. José w jednej z pierwszych scen filmu rzuca jajkiem w starego kapłana, ojca Christophera (Peter O’Toole). Gdy ojciec za karę wysyła go na dwa tygodnie „robót” u księdza, chłopak jest urzeczony życzliwością starca, który już niedługo zaczyna uczyć go ministrantury. Wkrótce starzec ginie na oczach chłopaka, zamordowany przez wojska rządowe po prostu za to, że jest księdzem. To zdarzenie powoduje u chłopca przemianę. Przyłącza się on do Cristeros.
José Sánchez del Río to postać historyczna (choć jego prawdziwa historia nieco się różni od tej filmowej), błogosławiony wyniesiony na ołtarze przez ojca świętego Benedykta XVI w roku 2005.
Obraz pokazuje jeszcze dwie ważne prawdy. Prezydent Calles (Rubén Blades), tyran, na którego rozkazy w całym kraju morduje się ludzi wierzących, jest pokazywany zawsze jako człowiek wysokiej kultury, dyplomata. Zło często ubiera się w miękkie szaty, często prezentuje się bardziej godnie niż dobro.
Film pokazuje też coś szalenie ważnego dla nas. Przypomina, że w pewnych sytuacjach można wybrać tylko jedną z dwóch dróg: można zostać zdrajcą lub bohaterem. Trzeciej drogi nie ma.
Jakże wymowna jest scena, gdy jego ojciec chrzestny mówi do Joségo:
– Zabiorę cię do domu. Powiedz tylko: «Śmierć Chrystusowie Królowi. Niech żyje federacja… To tylko słowa» – dodaje chrzestny będący burmistrzem miasta.
– Niech żyje Chrystus Król! – odpowiada cicho chłopak, płacąc za to najwyższą cenę.
Wiele wskazuje na to, że dziś, w perspektywie kilkunastu, kilkudziesięciu lat – obym był złym prorokiem – zbliżają się czasy podobne. Czasy gdy chrześcijanie podzielą się na bohaterów, którzy będą prześladowani za wiarę, i na zdrajców, tych którzy powiedzą „to tylko słowa” i pójdą na różnorakie kompromisy. Wiele wskazuje na to, że dziś nie mamy innego wyjścia jak w wychowaniu podprowadzać nasze dzieci do bycia bohaterami. „Christiada” może w tym wydatnie pomóc. Bo to film, z którego wychodzi się z poczuciem mocy wiary. I ze świadomością, że walka za Chrystusa, przelanie za niego krwi – jest czymś… normalnym.
Viva Cristo Rey!
————-
reżyseria: Dean Wright
scenariusz: Michael Love
gatunek: Dramat historyczny
produkcja: Meksyk
premiera w Polsce: 5 kwietnia 2013
występują: Andy Garcia, Oscar Isaac, Catalina Sandino Moreno, Santiago Cabrera, Eduardo Verástegui, Eva Longoria, Peter O’Toole