Uroczystość Narodzenia Pańskiego, 25 XII 2013 – komentarz do Ewangelii (Msza w dzień)

23 grudnia 2013 18:02Komentowanie nie jest możliweViews: 884

Dziećmi Bożymi mamy być na co dzień
● Rozważa: ks. Stanisław Bartmiński ●

Uroczystość Narodzenia Pańskiego – Msza w dzień (25 grudnia 2013)
Czytania: Iz 52, 7-10; Ps 98(97); Hbr 1, 1-6
Ewangelia: J 1, 1-18  ●

Dawna, bo pochodząca już z siódmego wieku tradycja, zezwala, by każdy kapłan odprawił dziś trzy Msze św.  Każda z nich ma odrębny charakter i każda ukazuje z nieco innej strony tajemnicę  Bożego Narodzenia.

Pierwsza – nasza „pasterka”, nazywa się „anielską”. Ukazuje Aniołów niosących ludziom „gałązkę pokoju” i nucących  pieśń, która brzmi w naszych kościołach w każdą niedzielę: Pokój ludziom dobrej woli.

Druga – „pasterska”, odprawiana o świcie, zachęca do radości z przyjścia Pana do pasterzy, czyli ludzi zwykłych, szarych, takich jak każdy z nas.

Wreszcie trzecia – „królewska”, odchodzi od wydarzeń historycznych i proponuje głębszy, bardziej  teologiczny namysł nad tajemnicą Bożego Narodzenia.

Przypatrzmy się przesłaniu czytań Mszy św. „w dzień”. Jest to trzeci z formularzy. Liturgia dwóch pierwszych Mszy ukazuje przede wszystkim narodzenie Syna Bożego w czasie; natomiast liturgia trzeciej odnosi się do Jego narodzenia odwiecznego w łonie Ojca.

Św. Jan, najmłodszy z Apostołów oraz adresat Chrystusowej obietnicy, że nie umrze śmiercią męczeńską, wg tradycji zmarł jako ostatni z Apostołów, i jako ostatni z Ewangelistów napisał swoją Ewangelię. Znając wcześniejsze, starał się uzupełnić to, co poprzednicy pominęli, mając zresztą świadomość, że temu nie podoła:   Jest ponadto wiele innych rzeczy, których Jezus dokonał, a które, gdyby je szczegółowo opisać, to sądzę, że cały świat nie pomieściłby ksiąg, które by trzeba napisać. Wybrał więc to, co jego zdaniem zasługuje na upamiętnienie. Myślę, że we fragmencie dzisiejszej Ewangelii warto wskazać przynajmniej na trzy  rzeczy.

Słowo, które  było u Boga  i było Bogiem, było światłością ludzi. Tej  światłości świat nie poznał. Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli. I wreszcie ci, którzy je przyjęli, stali się Synami Bożymi.

Więc po kolei.

Chrystus jest „światłością świata”, Słońcem sprawiedliwości nazywa Go tradycja Kościoła. Jednak niepodobna wpatrywać się w samo słońce. Zbyt jasne. Jego promienie docierają do nas odbite po wielekroć od różnych przedmiotów. Dzięki Słońcu – oślepiającemu – dostrzegamy piękno tych przedmiotów, w jego blasku świat nabiera barw i uroku. Podobnie Chrystusa – Światłość Świata – dostrzegamy w ludziach. Franciszek, zasiadający do stołu z bezdomnymi z Placu Św. Piotra, kładący rękę na brzuchu ciężarnej, całujący mężczyznę z potwornie zniekształconą twarzą – to Chrystus, przyjaciel celników i grzeszników.

Ale nie tylko: medycyna dowodzi, że światło słoneczne leczy np. gruźlicę, obniża ciśnienie krwi, normalizuje poziom cukru i cholesterolu, reguluje tempo przemiany materii, podnosi na duchu, rozładowuje stres. Jeśli zwykłe słońce, ognista kula gazów, jest tak dobroczynne dla człowieka nękanego chorobami cywilizacyjnymi, o ileż bardziej Chrystus – Słońce Sprawiedliwości.  Sprawiedliwości niosącej nadzieję  dla:
– podle oczernionych, wdeptanych w ziemię, zepchniętych na margines polityczny, gospodarczy, społeczny,
– z dnia na dzień zwolnionych z pracy, by innemu, gorszemu, ale z „plecami”, zrobić miejsce,
– pracujących za grosze, i jeszcze wysłuchujących, że ktoś im robi łaskę,
– wygnańców z własnego kraju, z domu, który wybudowali dla dzieci i wnuków, a w którym nie ma dla nich miejsca,
– dziewczyny, która uwierzyła w miłość cwaniaka i oszusta,
– studenta, na którego pracy „pan docent” zdobył profesurę….

Do nich przychodzi Chrystus…

Ale tu rodzi się kolejny problem: Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli.

Swoi – my, chrześcijanie – od pewnego czasu, w sposób budzący trwogę, odwracamy się od Chrystusa. Może dlatego, że Msza, katecheza, pielgrzymka, rozmowa o Bogu, stała się dla wielu „obciachem”, czymś oderwanym od życia, czymś w świecie mrzonki. Zastanawiam się, na ile odpowiedzialność za to ponosimy my, rozpolitykowani księża, na ile duch współczesności, na ile rodzimi antyklerykałowie. Łatwo szukać źdźbeł w cudzych oczach, bić się w cudze piersi, obarczać „zgniły Zachód”, „Unię” i kogoś tam jeszcze, za ten odpływ, może nie od Pana Boga, ale od Chrystusa i jego Kościoła, tylu ludzi, zwłaszcza młodych. Trudniej dostrzec belkę we własnym oku, uderzyć się we własne piersi: Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu. Zrozumieć, że Ktoś w żłóbku przyszedł na świat nie po to, „aby świat potępić, ale aby świat zbawić” – jak napisze św. Jan, dzisiejszy Ewangelista, w 12 rozdziale swojej Ewangelii. Ten grzeszny, potępiany często świat, potrzebuje lekarza, kogoś, kto pochyli się nad jego rzeczywistymi problemami, a nie będzie go jakimiś „mistycznymi drogami” prowadził do „wieży z kości słoniowej”.

I wreszcie to, co najważniejsze. „Z nieba wysokiego Bóg zstąpił na ziemię”, „Słowo Ciałem się stało z Maryi Dziewicy” nie po to, by teologowie mieli o czym dywagować, by zwiększyć obroty supermarketom, by gazdowie spod Giewontu zgarniali „dutki” od ceprów, a proboszczowie mieli pretekst do „kolędy”. Chrystus narodził się po to, abyśmy się stali Synami Bożymi.

Święta, święta i po świętach. A dziećmi Bożymi mamy być na co dzień.
————–
Ks. Stanisław Bartmiński, przyjął święcenia kapłańskie w 1959 r. w Przemyślu, w latach 1970-2008 proboszcz parafii pw. św. Marcina w Krasiczynie k. Przemyśla (obecnie na emeryturze). Krasiczyńska plebania stała się pierwowzorem filmowej „Plebanii, a ks. Stanisław pełnił rolę konsultanta tego popularnego serialu. W okresie stanu wojennego organizował pomoc dla internowanych i ich rodzin oraz dla osób represjonowanych z powodów politycznych. Krasiczyńska plebania była też miejscem spotkań, rekolekcji i wykładów dla działaczy „Solidarności”. Laureat Nagrody im. ks. Romana Indrzejczyka, przyznanej mu przez Polską Radę Chrześcijan i Żydów „w dowód uznania dla działalności na rzecz dialogu międzyreligijnego, kształtowania społecznych postaw otwartości i tolerancji, wzajemnego szacunku oraz urzeczywistniania chrześcijańskiej miłości bliźniego” (odebrał ją 8 stycznia br. w Krasiczynie).
————–
Słowa Ewangelii według Świętego Jana

Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało. W Nim było życie, a życie było światłością ludzi, a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła.

Pojawił się człowiek posłany przez Boga Jan mu było na imię. Przyszedł on na świadectwo, aby zaświadczyć o Światłości, by wszyscy uwierzyli przez niego. Nie był on światłością, lecz posłanym, aby zaświadczyć o Światłości. Była Światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi. Na świecie było Słowo, a świat stał się przez Nie, lecz świat Go nie poznał. Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli. Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego, którzy ani z krwi, ani z żądzy ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili.

A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas. I oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca, pełen łaski i prawdy. Jan daje o Nim świadectwo i głośno woła w słowach: Ten był, o którym powiedziałem: Ten, który po mnie idzie, przewyższył mnie godnością, gdyż był wcześniej ode mnie. Z Jego pełności wszyscyśmy otrzymali – łaskę po łasce. Podczas gdy Prawo zostało nadane przez Mojżesza, łaska i prawda przyszły przez Jezusa Chrystusa. Boga nikt nigdy nie widział, Ten Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, o Nim pouczył.

Poleć innym!

  • Facebook
  • Twitter
  • Delicious
  • LinkedIn
  • StumbleUpon
  • Add to favorites
  • Email
  • RSS

Dyskusja

Tagi:
Email
Print
WP Socializer Aakash Web